scienne-fiction
MARZYCIELE I POKUTNICY – Krzysztof Spadło
Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂
O Krzysztofie Spadło pisałam już wcześniej, po przeczytaniu jego książki „Skazaniec”. W tym wpisie, zamiast pisać o autorze, przedstawiam krótki filmik z wywiadem. Wywiad dotyczy książki „Marzyciele i pokutnicy”, zatem nawiązuje do tej lektury, którą właśnie skończyłam czytać.
Marzyciele i pokutnicy to zbiór dziesięciu opowiadań, które są umieszczone w kilku gatunkach literackich. Znajdziemy w nich zarówno elementy powieści obyczajowej, jak i thrillera, opowieści fantastycznej i horroru. Przyznam szczerze, że nie gustuję w tego typu literaturze i sama sobie zadaję pytanie, co mnie tak bardzo przyciągnęło w tej książce, że chwilami nie potrafiłam oderwać się od jej stron.
Wydawnictwo Novae Res rok 2012
stron 341
Opowiadania są różne, jedne zaczynają się leniwą fabułą, która w pewnym momencie przemienia się w coś tak ciekawego, że nie można przestać czytać i czytelnik powtarza sobie w myślach „jeszcze kilka stron, jeszcze tylko kilka stron i…”, a inne od samego początku intrygują do tego stopnia, że adrenalina zaczyna dominować nad innymi hormonami.
Nie będę streszczała tych opowiadań, bo zbyt dużo zajęłoby mi to miejsca, tym bardziej, że przy każdym z opowiadań musiałabym się zatrzymać na dłużej, i w końcu mielibyśmy konspekt opowiadań Krzysztofa Spadło, a to już leży w kwestii samego autora.
Co mnie jednak urzekło w tych niesamowitych, graniczących między jawą a snem opowieściach?
Autor ma wyjątkową lekkość w pisaniu zarówno o zjawiskach paranormalnych jak i w opisywaniu zjawisk przyrodniczych czy też samej przyrody. Ma również lekkość w używaniu „pospolitego słownictwa”, ale ta wulgarna gwara dodaje tylko autentyczności fabule. Detaliczne często opisy ludzi, czy ich zachowania są chwilami nużące, ale bardzo często pozwalają na dokładniejsze umiejscowienie w opowieści punktu fabuły czy osoby. Autor używa wielu metafor i ma skłonność do bardzo obrazowych opisów. Kiedy pisze na przykład o zatłoczonej ulicy, to robi to w taki sposób, że czytelnik wręcz słyszy gwar i widzi bezbarwną masę ludzi przesuwającą się po chodnikach.
Jak już wcześniej wspomniałam, opowiadania wciągają swoją fabułą, ale… no właśnie zawsze muszę mieć jakieś „ale”. W wielu przypadkach brakowało mi zakończenia. Być może moja wyobraźnie nie jest rozwinięta aż do takiego stopnia, żeby samej sobie to zakończenie zafundować, a może po prostu pewnych (zwłaszcza paranormalnych) sytuacji nie potrafię sobie wyobrazić.
Zaskoczyło mnie za to, podejście autora do wiary i religii. Tak właściwie to nikt nie domyśli się, czy autor jest zagorzałym ateistą, czy fanatycznym katolikiem, ponieważ w jego opowiadaniach znaleźć można odnośniki i do jednego i do drugiego, zatem nikt nie poczuje się urażony.
Okładka bardzo mi się podoba. Tak, tym razem bardzo mi się podoba, bo jest tajemnicza i zmysłowa, sugerująca, że książka kryje w sobie coś niesamowitego.
Mimo tego, że nie jestem fanką literatury fantastycznej, ani horrorów, polecam tę książkę, nie tylko tym, których fascynują zjawiska paranormalne i scienne-fiction.