Recenzje książek

romans

CÓRKA GENERAŁA – Magdalena Witkiewicz

(…) Babcia powiedziała, że to jeden z najcenniejszych prezentów, jakie może mi dać. Obraz przedstawiał wzburzone morze, nad którym kłębią się ciemne chmury, ale gdzieś na horyzoncie lekko przebija słońce. (…)

Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Dla przypomnienia   napiszę tylko, że urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku.  Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, Milaczek, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu. Pisze dla dorosłych i dla dzieci, a jej książki są dosłownie rozchwytywane.

Córka generała to powieść obyczajowa z nutką wojennego dramatu, romansu i historii Gdańska.

PREMIERA KSIĄŻKI 9 MARCA 2022

Wydawnictwo SKARPA WARSZAWSKA
stron 383

W pięknym Wolnym Mieście Gdańsku z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej odczuwa się zbliżającą wojnę. I chociaż widmo jej nikogo nie napawa optymizmem, to młodość ma swoje prawa, a serce nie sługa. Andrzej jest polskim studentem szaleńczo zakochanym w pięknej Elise, gdyby nie sytuacja polityczna w mieście, w którym oboje mieszkają ich miłość miałaby zupełnie inny wymiar. Jednak Elise jest córką niemieckiego generała mocno sympatyzującego z Hitlerem i jego ideologiami. Ojciec oczywiście nie popiera związku córki z Polakiem i zrobi wszystko aby rozdzielić młodych. Kiedy pewnego dnia w domu Elise dochodzi do dość niefortunnego incydentu z udziałem Andrzeja, wydaje się, że losy Elise i Andrzeja zostają przesądzone. Przyjaciele chłopaka początkowo również nieprzychylnie podchodzący do związku Polaka z Niemką powoli zaczynają się przekonywać do dziewczyny. Wybucha jednak wojna i losy wielu z nich zostają pokrzyżowane. Czy zakochani w sobie młodzi ludzie będą mieli jeszcze szansę na spotkanie? Czy Andrzej będzie potrafił pokochać inną kobietę? Czy Elise odnajdzie w życiu szczęście z dala od miasta, w którym zostawiła swoją wielką miłość?

Kiedy skończyłam czytać tę książkę nie było mi łatwo zabrać się za pisanie recenzji, ponieważ cały czas emocje we mnie mocno buzowały.

Autorka wspomina, że to fikcja literacka, ale ja tyle wysłuchałam już opowieści wojennych, tyle wspomnień, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nagle pojawił się ktoś i powiedział: „to moja historia”.

Nie od dziś wiadomo, że wojna w wielu ludziach wyzwoliła bestie, wpajana latami nienawiść i pogarda dla innych nie mogła pozostać bez echa. Ale ja wiem, że nawet w najgorszych warunkach wielu ludzi pozostaje LUDŹMI.

W tej książce mamy na to i piękne i bolesne przykłady, i tak jak zawsze powtarzam, że są ludzie źli do szpiku kości i są tacy, dla których drugi człowiek nie jest tylko wrogiem, jest człowiekiem takim samym jak oni.

O tym właśnie jest ta książka, o prawdziwym człowieczeństwie, które mimo strachu, bólu, niepewności, a często nawet nienawiści pozostaje człowieczeństwem.

To opowieść o miłościach zrodzonych w czasach, kiedy wielu nie potrafiło kochać, ale czy miłość pyta nas o zdanie, gdy serce wyrywa się do drugiej osoby?

(…) Nie mogę nawet słuchać Beethovena. Dla Elizy już zawsze będzie mi się kojarzyło tylko z nią. Kiedyś tak kochane przeze mnie, teraz jest nie do zniesienia. Czasami zastanawiam się, jak bardzo zadrwił ze mnie los, że zakochałem się w Niemce. I to nie w zwykłej, przeciętnej, a córce jednego z najbardziej szanowanych przez niemieckich narodowców generałów. (…)

Autorka przedstawia nam osoby dla których słowa „empatia”, „pomoc”, „miłosierdzie” są czymś tak naturalnym, że w sytuacjach ekstremalnych, nie zastanawiają się nad tym czy to co robią jest dobre czy nie, czy narażają własne życie, czy nie prowokują losu, tylko działają tak, jak im podpowiada serce.

Czytając tę książkę nie skupiamy się tylko na tytułowej córce generała, chociaż Elise von Hummel jest tutaj dość istotną postacią, jakimś specyficznym spoiwem, które łączy ludzi związanych z nią nicią przyjaźni. Postacie głównych bohaterów to osoby wyjątkowe, niby całkiem zwyczajne, nie wyróżniające się, a jednak nietuzinkowe. Myślę, że wiele czytelniczek czy czytelników poczuje z nimi swoistą więź.

Gama emocji zamknięta w fabule jest zbiorem wzruszeń, zarówno tych bardzo pozytywnych jak i negatywnych. Chociaż szczerze pisząc nie wiem, czy nie lepiej to nazwać wzruszeniami żalu i współczucia.

Na tle działań poprzedzających wojnę i działań wojennych jesteśmy jakby uczestnikami życia zarówno ludzi przeciętnych jak i tych, którzy byli oddanymi, wręcz fanatykami nazizmu i Hitlera.

(…) Przykre było to, że konflikty polityczne wpływały na zwykłych ludzi. Że zarówno zwykli Polacy, jak i zwykli Niemcy nie umieli już patrzeć na siebie inaczej niż przez pryzmat swastyk czy orłów w koronie. Nie liczyło się to, jakim człowiekiem jest ktoś nowo poznany, tylko to co ma napisane w dokumentach. (…)

Widzimy pięknie rodzącą się miłość, tę zakazaną, ale również taką zwyczajną, szczerą, młodzieńczą. Niby takie same, odnoszące się do takich samych młodych ludzi, a jednak bardzo różniące się od siebie.

Moim zdaniem na uwagę zasługuje również przedstawiona w powieści przyjaźń i to zarówno ta między dwoma kobietami jak i przyjaźń typowo męska, ale również przyjaźń przez duże P, która potrafiła pokonać wszelkie emocjonalne zawirowania, wszelkie tęsknoty i rozpacz po utraconych osobach.

To piękna historia pokazana z perspektywy kilku osób, bolesna w swoim przekazie a jednocześnie pełna optymizmu. To nie tylko opowieść o trudnej miłości, to opowieść o wojnie, przepełnionych nienawiścią ludziach i o tych, którymi ta nienawiść nie zawładnęła, pozwalając na zamienienie żalu w coś pożytecznego.

Myślę, że ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki nie będzie się czuł zawiedziony.

Ktoś może powiedzieć” „ale to już było”, „taki książek jest setki”, „to kolejna wojenna historia miłosna”. No i cóż z tego, ja mam niedosyt takich historii.

Ale przecież życie jest jak:

(…) wzburzone morze, nad którym kłębią się ciemne chmury, ale gdzieś na horyzoncie lekko przebija słońce. (…)

Dziękuję Autorce Wydawnictwu Skarpa Warszawska za te godziny pełne emocji, za te łzy wzruszeń, które uroniłam podczas czytania, i POLECAM tę lekturę zarówno miłośnikom historii wojennych, jak i miłośniczkom romansu. To piękna przygoda, którą należy przeżyć.

I chociaż premiera „rynkowa” książki jest 09 marca, to już od 23 lutego powieść będzie dostępna w punktach sieci empik.  

ZNIEWALAJĄCY OPIEKUN – Kristen Ashley

Kristen Ashley urodziła się w 1968 roku w Gary w stanie Indiana, a dorastała w małym miasteczku Brownsburg w licznej wielopokoleniowej rodzinie przy dźwiękach muzyki między innymi Glena Millera. Mieszkała w Denver i w Wielkiej Brytanii, a ostatnio osiadła w Phoenix. To amerykańska pisarka, której pasją poza pisarstwem są filmy, muzyka, dobre jedzenie i moda. W swoim dorobku ma książki takie jak: „Tajemniczy mężczyzna”, „Niepokorny mężczyzna”, „Idealny mężczyzna” oraz jedna z najnowszych książek „Wymarzony mężczyzna”. Jest autorką ponad sześćdziesięciu powieści, które zostały przetłumaczone na czternaście języków.

Zniewalający opiekun to współczesna komedia kryminalna z pokaźną dawką romansu i erotyki.

Seria ROCK CHICK

PREMIERA KSIĄŻKI 08 GRUDNIA 2021

Wydawnictwo AKURAT
stron 511

Sadie jest córką bezwzględnego barona narkotykowego, który właśnie został skazany i zamknięty w więzieniu. Przez lata dziewczyna długo i ciężko pracowała na to, żeby zasłużyć sobie na miano Królowej Lodu. Wychowywana bez matki w środowisku przestępczym i bardzo bogatym nie potrafiła znaleźć ani przyjaciół, ani miłości. Każdy potencjalny chłopak, którym się interesowała znikał z jej życia w niewyjaśnionych okolicznościach. Dzięki środowisku w jakim przebywała i dzięki ojcu nauczyła się traktować ludzi z wyższością. Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie taki moment, kiedy będzie musiała prosić o pomoc. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się ktoś, kto pod skorupą twardziela odnajduje w niej czułość i życzliwość. Hector, jeden z chłopców pracujących dla prywatnego biura detektywistycznego pod przykrywką zaczyna pracę u ojca dziewczyny i to on sprawia, że baron narkotykowy trafia za kratki. Czy nienawiść do świata i do siebie pozwoli Sadie poczuć się kobietą taką jak inne, dla których życie nie obraca się tylko wśród pieniędzy? Kto próbuje przejąć narkotykowe królestwo po aresztowaniu jednego z najpotężniejszych bossów i do czego jest zdolny się posunąć? Czy Sadie będzie z ojcem w stałym kontakcie i pozna tajemnicę zniknięcia mamy, za którą cały czas podświadomie tęskni?

Po przeczytaniu wcześniejszych części tej serii: Córka gliniarza, Zmysłowy anioł stróż, Od pierwszego wejrzenia, Zabójczy kusicielIdealny detektyw, nie wahałam się przed sięgnięciem po kolejną, chociaż gdyby tak spojrzeć na to z innej strony, nie przepadam za erotykami 😉

Ale te książki, chociaż kipi w nich od erotyzmu są tak w zasadzie mieszanką trochę infantylnego humoru, kryminału, romansu i sensacji. A to oznacza, że czytelnik nie ma czasu się przy nich nudzić.

W tej części poznajemy kolejnego młodego mężczyznę z biura detektywistycznego Nightingale Investigation, oczywiście zabójczo przystojnego, wyjątkowo inteligentnego, bardzo opiekuńczego, seksownego i… no, mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. I poznajemy również śliczną bogatą panienkę, dla której mężczyzna jest jedynie spełnieniem seksualnych kaprysów.

Pewne zdarzenie zbliża do siebie tych dwoje i chociaż są jakby na dwóch różnych biegunach życia, to coś (nie tylko seks) ich ze sobą łączy, chociaż Sadie nie ma zamiaru pozostawać w Denver ze względu na opinię, która ciągnie się o niej i ze względu na dość traumatyczne przeżycia ostatnich dni.

Tej książki, nie można zaliczyć do literatury ambitnej, ale jest ona z całą pewnością dobrym relaksem. Zabawne sytuacje w jakich głównie z powodu swojego infantylizmu wywołują bohaterowie są momentami bardzo humorystyczne.

Ale jest coś, co autorka podkreśla w tej książce, co akcentuje dość mocno, chociaż momentami trochę drwiąco, tym czymś jest przyjaźń i odpowiedzialność za drugiego człowieka, co w świecie detektywistyczno-gangsterskim nie należy chyba do porządku dziennego.

Grupa kobiet (i nie tylko) które nazywają się Rock Chick, to zespół wyjątkowo zaprzyjaźnionych ze sobą osób, momentami dość wścibskich, bardzo impulsywnych i zabawnych, ale takich, które, gdy jednej z nich dzieje się coś złego, to rzucają wszystko i biegną na ratunek.

To samo dotyczy przystojniaków z Nightingale Investigation, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Kiedy idzie o bezpieczeństwo któregoś z chłopaków, lub którejś z rockowych lasek, zazdrość i inne negatywne emocje idą w odstawkę.

(…) Patrzyłam na niego niepewna, co teraz zrobić. W jednej chwili wydawał się łagodny i rozbawiony, w drugiej wręcz przeciwnie, a język ciała dawał do zrozumienia, żeby się trzymać z daleka. Mózg nakazywał ucieczkę. (…)

Akcja powieści jest jak jazda na rollercoasterze, szybka, niebezpieczna i pełna mocnych wrażeń. Tu nie ma nudy, tu cały czas coś się dzieje. I gdy w momencie stabilizacji w fabule myślisz, że już teraz to będzie tylko „i żyli długo i szczęśliwie” wydarza się coś, co burzy cały tok takiego myślenia.

Autorka ma dość specyficzny sposób pisania, książki są dość grube głównie dlatego, że poświęca ona sporo uwagi drobiazgom. Ze szczegółami opisuje kogoś (na przykład jego ubiór) lub wykonywane przez niego czynności i/lub emocje danej chwili. Myślę, że gdyby tych opisów było mniej (a czasami wydaje mi się, że część z nich jest zupełnie zbędna) to sama fabuła zajęłaby około ¼ książki.

Jest dużo seksu, z mocną dawką erotyzmu i tak właściwie to momentami można pomyśleć, iż dobrze, że chociaż jedno z głównych bohaterów pracuje zawodowo, bo w innym przypadku, oboje nie wychodziliby z łóżka przez dwadzieścia cztery godziny.

Ale zwróciłam uwagę również na wątek psychologiczny poruszony w powieści, myślę, że jest on warty uwagi. Młoda dziewczyna wychowywana w bogactwie pozbawiona jakichkolwiek przekazów miłości ze strony swojego ojca, który stał się takim lodowym po odejściu swojej żony i pozostawieniu go z małym dzieckiem samemu. Nie zdradzę co stało się z mamą Sadie, bo nie chciałabym spoilerować, warto się tego dowiedzieć sięgając po książkę. I zderzenie dwóch światów rodzin, w jednej samotność, brak uczucia, pozorna obojętność i druga pełna miłości, odpowiedzialności za drugiego człowieka i czułości wobec siebie.

W życiu głównych bohaterów dzieje się tyle, że oni sami nie są chyba w stanie nad tym wszystkim zapanować. Kryminalne wątki przeplatają się z ostrą erotyką, a do tego dochodzą jeszcze sprzeczne rozważania nad tym co jest dobre, a co złe (zabawne często podpowiedzi Lodowej Sadie czy Rozsądnej Sadie, czyli w pewnym sensie dyskusje serca i rozumu).

(…) Z drugiej strony, wszyscy w tym pokoju wiedzieli, co Vito ma na myśli, mówiąc o „zniknięciu”. Czyli jeśli wybiorę opcję numer dwa, będę jeszcze gorsza niż Ricky Balducci. Stanę się pełnoprawną córką swojego ojca. Odeszłaby Nowa Sadie i już nigdy nie miałabym nią zostać. Potwierdziłabym, że jestem córką Setha Townsenda i zostałabym nią na zawsze. (…)

Polecam tę książkę chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to lektura dla każdego, ale myślę, że wielu znajdzie coś dla siebie. Polecam wcześniejsze części z tej serii, bo w ilości bohaterów można się nieźle pogubić. Jednak jedno jest pewne, nie da się ich nie polubić.  

Dziękuję Wydawnictwu AKURAT za kolejną książkę z tej serii i zastanawiam się skąd autorka bierze pomysły na te historie, które momentami są jak z filmu „Szybcy i Wściekli” 😉

NA ŚWIĘTA PRZYTUL PSA – Lizzie Shane

ŚWIĘTA, ŚWIĘTA, ŚWIĘTA…

Lizzie Shane to autorka romansów, która za swój dorobek otrzymała Golden Heart Award i HOLT Medalion oraz trzykrotnie była finalistką prestiżowej RITA Award przyznawanej przez Romance Writers of America.

Na święta przytul psa to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w małym amerykańskim miasteczku.

PREMIERA KSIĄŻKI 24 LISTOPADA 2020

Dom Wydawniczy REBIS
stron 350

Ally do tej pory wiodła dość intensywne życie w Nowym Jorku. Pewnego dnia postanawia przyjechać do małego miasteczka, w którym jej babcia i dziadek prowadzą schronisko dla psów. Ally bardzo by chciała odciąć się od zycia w wielkim mieście i zamieszkać w urokliwym miejscu takim jak miasteczko, do którego przyjechała. Niestety miejscowy Grinch jak nazywają jednego z radnych postanawia wstrzymać finansowanie schroniska. Ally musi w szybkim czasie znaleźć domy dla kilkunastu psów. Radny Ben opiekuje się swoją dziesięcioletnią siostrzenicą, której rodzice zginęli w wypadku. Nadmiar obowiązków w radzie miasta i niekończące się problemy jego mieszkańców sprawiają, że nie ma czasu dla siebie. Mimo wszystko, czując się odpowiedzialnym za zamknięcie schroniska postanawia pomóc Ally i jej dziadkom. Czy znajomość miejscowego Grincha z wnuczką właścicieli schroniska rozwinie się głębiej, czy młodzi zostaną jedynie przyjaciółmi? Czy uda się znaleźć domy dla wszystkich psów? Czy pomagając innym można pomóc również sobie?

Kiedy dostałam tę książkę w prezencie świątecznym od mojej przyjaciółki, wiedziałam, że nie będzie to prezent nietrafiony. Uwielbiam takie książki, a moja przyjaciółka doskonale o tym wie. Cudowna, ciepła powieść, której fabuła skupiona została na dość czarującym chociaż nie do końca łatwym w odbiorze romansie.

Ta książka, to historia dwójki na pozór samotnych ludzi. Jedną z tych osób jest samotny dość kontrowersyjnie podchodzący do życia mężczyzna, który po śmierci siostry i szwagra został przybranym rodzicem ich małej córeczki i to na jej szczęściu postanawia oprzeć całe swoje życie nie patrząc na to, że sam również może być szczęśliwym.

Drugą osobą jest młoda kobieta, która próbuje się odnaleźć w małej społeczności pewnego urokliwego miasteczka najpierw pomagając dziadkom w schronisku dla psów, a następnie próbując odnaleźć miłość.

Kto mnie zna, ten wie, że jestem wielką miłośniczką zwierząt, zwłaszcza psów. Od kilku lat mieszka ze mną cudowny psiak, którego adoptowałam ze schroniska, dlatego temat poruszony w książce jest mi dość dobrze znany.

Autorka pięknie wplotła dramat likwidowanego schroniska w bardzo ciekawy choć nieco niepewny romans, gdzie dwoje samotnych ludzi próbuje uwierzyć w miłość. Nie jest to jednak tak łatwe i oczywiste, bo ON ponad wszystko stawia szczęście swojej siostrzenicy, a ONA myśli głównie o znalezieniu nowych domów dla czworonożnych pupili.

(…) Hal podrapał Miedziaka pod brodą. – To kwestia miłości, której nie da się przyspieszyć. Trzeba czekać. I warto, bo mało jest przyjemniejszych rzeczy niż obserwowanie, jak zwierzak znajduje drogę do czyjegoś serca. (…)

I kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze do szczęścia, kiedy całe miasteczko szczerze kibicuje tym dwojgu ludziom, pęka jak bańka mydlana nadzieja i wiara we wspólne życie.

Czytając tę powieść mamy okazję na chwilę przenieść się do małego miasteczka, w którym nie tylko wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale gdzie jest tak niesamowita społeczność, że gdy ktoś potrzebuje pomocy, to nikt nie zastanawia się co zrobić, tylko działa.

Zauroczył mnie ten związek dwójki głównych bohaterów, którzy za wszelką cenę próbowali ukryć wzajemne uczucia spychając je „pod dywan” przyjaźni. Strach przed przyszłością, strach przed odrzuceniem czy strach przed prawdziwym uczuciem bywa paraliżujący, ale jeżeli jest szczera i gorąca miłość, to nic jej nie jest w stanie zniszczyć, nawet pozorna obojętność.

To piękna opowieść o przyjaźni i miłości do psów. To obraz społeczeństwa, które potrafi się świetnie integrować, organizując wspólne chwile, które łączą ludzi.

(…) – Ktoś się tobą interesuje, Galaret. – Zawołała do pół labradora, pół pitbulla o sierści w kolorze masła orzechowego, który właśnie podbiegł do siatki. Towarzyszący mu Biszkopt został nieco w tyle, bo targał w pysku jego posłanie. – Jak tyś to przecisnął przez tę wąską klapę? (…)

Przenosząc się do tego małego miasteczka na każdym kroku, z każdym wątkiem jesteśmy uczestnikami przygotowań świątecznych.

Jak dla mnie, to jedna z najpiękniejszych powieści świątecznych, w których od pierwszej do ostatniej strony czujemy świąteczny klimat.

(…) Czy Boże Narodzenie to nie najlepszy czas na to, by powalczyć o to, czego pragnie się najbardziej na świecie? Czy nie jest to czas cudów? Ally odnalazła swoje miejsce w tym miasteczku, ale chciała więcej. Pragnęła Bena. (…)

POLECAM całym sercem, zwłaszcza miłośnikom psów i miłośnikom komedii romantycznych.

MIŁOŚĆ W PŁATKACH ŚNIEGU – Dorota Milli

CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…

Dorota Mili, to polska pisarka, autorka powieści obyczajowych, o której książkach słyszałam wiele pozytywnych opinii. Uwielbia gorące lato i emocjonujące książki, a także spokojną muzykę i komedie romantyczne. I właściwie to tyle ile wiem o tej autorce.

Miłość w płatkach śniegu to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w Gdańsku.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021 ROKU

Wydawnictwo FILIA
stron 425

Albert i Wacław to bardzo starzy przyjaciele. Jeden z nich jest wdowcem, ale jest również ojcem czterech niezamężnych (choć w wieku do zamążpójścia) córek. Drugi jest szczęśliwym mężem mądrej i pięknej kobiety, oraz ojcem jednego syna. Każdy z panów to osoba dość majętna. Pewnego razu przyjaciele wpadają na pomysł, aby połączyć swoje rodziny. Albert ma cztery piękne inteligentne panny w domu, które ani myślą wychodzić za mąż zaangażowane zarówno zawodowo jak i charytatywnie w różne przedsięwzięcia, a Wacław uważa, że najwyższy czas, aby jego jedynak obdarzył go wnukami. Panowie postanawiają zeswatać swoje dzieci, oczywiście dając synowi Wacława prawo wyboru jednej z pań. Młodzi jednak nie są zbyt chętni do zmiany swojego stanu cywilnego, ale ojcowie posuwają się do szantażów. Czy przystojny i do tej pory dość zapracowany Konrad rozkocha w sobie którąś z córek Alberta? Do czego posuną się młode kobiety, aby zniechęcić adoratora? Czy wspólna wigilia będzie zwieńczeniem starań starych przyjaciół względem dzieci, czy okaże się jedną wielką klapą?

Nie mam ostatnio weny do pisania ani swojej książki ani recenzji innych, ale ponieważ ta powieść bardzo mi się spodobała, postanowiłam podzielić się swoją opinią na jej temat.

Fabuła książki przyciągnęła mnie głównie Gdańskiem, który jest tutaj jakby bohaterem drugoplanowym i to właśnie w takiej szacie, jaką mam okazję codziennie teraz oglądać w drodze do i z pracy. Oczywiście mam tu na myśli nie tylko ośnieżone kamieniczki na ulicy Długiej, ale przede wszystkim świąteczny jarmark, który w tym roku w Gdańsku jest zachwycający.

W tej książce mamy zatem nie tylko ciekawą i bardzo zabawną opowieść, ale również Gdańsk pokazany w pięknej zimowo świątecznej odsłonie, gdzie w pewnej starej urokliwej kamienicy króluje miłość i przyjaźń.

Przyznam szczerze, że nie pamiętam już kiedy przez cały czas czytania jakiejś książki uśmiechałam się. A w przypadku tej lektury właśnie tak było. Od początku do końca, uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

Piękne, inteligentne i bardzo rodzinne siostry, mimo braku matki, dobrze wychowane przez samotnego ojca, któremu w wychowaniu dziewcząt pomagała siostra, czyli dość ekscentryczna cioteczka G. to zarazem dość pomysłowe i nieco złośliwe panny, które potrafiłyby upokorzyć niejednego mężczyznę.

Osobowościowo, każda inna, ale łączy ich nie tylko wielka miłość do ojca, ale również nieposkromione pokłady humoru. Wszystkie bardzo pracowite, ale również bardzo empatycznie podchodzące do życia, co odzwierciedlała ich praca wolontariuszek.

(…) W uczuciach i relacjach jej nie szło, z siostrami miały swoje niemiłe przejścia i złamane serca. Wspierały się nawzajem, pocieszały, choć każda na swój sposób musiała zmierzyć się z bólem i rozczarowaniem. Nie miały szczęścia w miłości. (…)

Natomiast Konrad, to młody, przedsiębiorczy człowiek, któremu bardzo wygodnie jest mieszkać samemu w minimalistycznie urządzonym apartamentowcu i myśleć o kobietach jedynie w celach krótko rozrywkowych.

(…) Postanowił udowodnić rodzicom, że mimo jego chęci i zaangażowania, idea swatania i aranżowania małżeństwa obcych dla siebie ludzi nie bez powodu odeszła w zapomnienie, nie przynosząc pożytku, tylko szkody.  Czekało go wiele niewiadomych, (…) Wieczór miał przynieść wiele odpowiedzi, był jak niespodzianka, i to wybuchowa. (…)

Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to muszę przyznać, że każdy z nich jest indywidualnością, począwszy od siostrzyczek i potencjalnego adoratora, a skończywszy na pomysłowych ojcach lubiących delektować się smacznymi naleweczkami, Marią, żoną Wacława i oczywiście cioteczką G. która bardzo przypominała swoim zachowaniem Hiacyntę Bucket z serialu „Co ludzie powiedzą”.

Jest zabawnie, bardzo zimowo i świątecznie a także nieco romantycznie.

Ciekawym dodatkiem do fabuły są wplecione do niej retrospekcje, wspomnienia Alberta odnoszące się do lat jego młodości i czasu, kiedy poznał swoją nieżyjącą już małżonkę.

Myślę, że ten kto zdecyduje się na sięgnięcie po tę lekką, łatwą i bardzo przyjemną w czytaniu książkę, ten nie pożałuje swojego wyboru, ponieważ cały czas będzie mu towarzyszył dobry humor wpleciony przez autorkę zarówno w zabawne sytuacje jak i ciekawe dialogi. A zarówno siostry Orłowskie jak i panowie (mam tu na myśli zarówno syna Wacława, jak i przyjaciela panien) z pewnością skradną niejedno czytelnicze serce.

Moim zdaniem na uwagę zasługuje również temat poruszonych w powieści świąt, które często są nie tyle radosne, co chwilami bolesnych wspomnień po utracie kogoś bliskiego i kochanego. Bo przecież żeby cieszyć się światełkami, kolędami, prezentami trzeba mieć ku temu nastrój, a jak go mieć kiedy właśnie ten okres boleśnie przypomina kogoś, kto już nigdy nie zasiądzie przy wspólnym stole.

(…) Nie sądziłam, że właśnie tego wszyscy potrzebowaliśmy. Nie chodzi o punkty, które trzeba odhaczyć, by nazwać święta idealnymi, ale o bliskość i wspólne działanie. Nie wierzę, że to mówię, ale nawet wspólne gotowanie. – Zaśmiała się, patrząc na płatki jakie osiadły na ciemnych włosach Konrada. – Zaczęliśmy się tym cieszyć, a wspomnienia już tak nie bolą. (…)

Jeżeli jesteście ciekawi jak skończyło się swatanie, na pomysł którego wpadło dwóch starszych panów po kilku kieliszkach nalewki wypitej w jednej z gdańskich kawiarenek, koniecznie musicie sięgnąć po tę lekturę. Mnie ona pięknie wprowadziła w świąteczny czas i teraz każdorazowo, kiedy przechodzę przez jarmark próbuję w twarzach mijanych osób „zobaczyć” bohaterów tej historii 😉

Muszę przyznać, że autorka potrafi również nieźle przytrzymać czytelnika w niepewności, bo kiedy już się domyślałam zakończenia, to prawie do ostatniej strony nie mogłam odgadnąć czy, i którą z sióstr jednak wybierze młody mężczyzna, zmuszony przez ojca do oświadczyn.

POLECAM książkę całym sercem, dobrej zabawy, przy dobrej lekturze nigdy za wiele.

Dziękuję wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej świątecznej powieści i poznania „pióra” kolejnej polskiej tak wspaniale piszącej autorki, którą wcześniej miałam okazję przeczytać jedynie w antologii.

CZAS NA MIŁOŚĆ – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska jest jedną z tych polskich pisarek, których nie muszę przedstawiać na swoim blogu, bowiem gościła już na nim wiele razy. Ale dla tych, którzy dopiero teraz odwiedzili to moje małe królestwo książek napiszę tylko, że mieszka w Warszawie, ale gdy tylko może ucieka na mazowiecką wieś. Urodziła się w 1987 roku. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także szkoli dorosłych i seniorów. Jest nie tylko pisarką, ale i poetką, która debiutowała w 2012 roku tomem „Traktat życia”. Przez czytelników okrzyknięta została „prawdziwą mistrzynią emocji”.

Czas na miłość to powieść obyczajowa ze sporą dawką romansu i odrobiną wątku świątecznego.

Warszawa zimową porą, stara kamienica i jej nietuzinkowi mieszkańcy, rodzinna restauracja Gościna u Wajsów, niezapomniane smaki dzieciństwa…

PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 411

Trzy niezwykłe kobiety, czyli Wanda – nestorka rodu to osoba, która kiedyś kochała do szaleństwa niezwykłego mężczyznę, ale on (niestety) był dla niej jak zakazany owoc. Życie sprawiło, że nie związała się z ukochanym i chociaż z czasem została szczęśliwą żoną, matką, a w następstwie babcią, nigdy nie pogodziła się z tym, że pewnego dnia w dość tajemniczych okolicznościach nagle straciła ukochanego. Marta jest córką Wandy, kobietą nieuznającą kompromisów, szczególnie w uczuciach. Skrzywdzona kiedyś przez mężczyznę, który został ojcem jej córki, nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie. Swoje życie poświęca ratowaniu rodzinnego biznesu jakim jest ciesząca się przed latu sporym zainteresowaniem restauracja. Kiedy w progu lokalu pojawia się nowy kucharz, kobieta nie wie, czy może mu zaufać na tyle, żeby uwierzyć w miłość i ostrożnie podchodzi do nowej znajomości. Pola jest najmłodszą z kobiet. Nie wierzy w miłość widząc wokół siebie jedynie nieszczęśliwe pary. Mężczyzn uważa za zło konieczne i czasami po prostu się nimi bawi. Nie spodziewa się jednak tego, że taka zabawa może dla niej zakończyć się czymś więcej. Czy panie z rodziny Wajsów pozwolą sobie na złapanie miłości? Czy znajdą się panowie, którzy rozkruszą lód w sercach i rozpalą je do czerwoności?

Kiedy biorę do ręki książkę tej autorki, to wiem, że czeka mnie czas spokoju, czasami trochę wzruszeń, ale z całą pewnością czas pozytywnej energii jaką mi książka dostarczy.

Styl jakim pisze autorka jest lekki i przyjemny w czytaniu. W pisowni nie ma wulgaryzmów i nawet sceny erotyczne opisane są bardziej od strony sentymentalnej niż cielesnej.

W tej powieści mamy obrazy trzech kobiet w różnym wieku. Trzy pokolenia, które łączy nie tylko nazwisko, ale również uczucia. Bez względu na wiek, każda z nich marzy o szczęściu, chociaż życie pokazało im, że szczęście nie zawsze wiąże się z miłością, bo miłość potrafi boleśnie zawieść. Ale one nie poddają się, czasami może to być to zbieg okoliczności, czasami przypadek, a czasami marzenie, ale wierzą, że kiedyś będą bardzo szczęśliwe.

Tym, co poruszyło mnie w tej powieści to miłość pokazana z różnych perspektyw. Mamy zatem miłość zbudowaną na kłamstwach, no może nie dosłownie na kłamstwach co na niedomówieniach. I mamy miłość, której siła przetrwała lata nie pozwalając zakochanym na wykreślenie jej z pamięci.

(…) Nigdy wcześniej z nikim nie doświadczyła takiego stanu. To było coś nowego. Coś, co dodawało jej skrzydeł i coraz bardziej pozwalało wierzyć w to, że jednak prawdziwe uczucie jest możliwe. (…)

Mimo, że wydaje się, iż lektura jest lekka, łatwa i przyjemna, autorka porusza w niej trudne tematy, między innymi mobbing w pracy, trudności w prowadzeniu firmy, pseudo randki w sieci, samotność i tęsknotę. Ale pisze o tym w taki sposób, że nie zastanawiamy się nad złem, tylko czekamy, kiedy pojawi się to dobro. Bo dobro potrafi pojawić się nieoczekiwanie w postaci czyjejś przyjaźni, w postaci gorącego uczucia, pomocnej dłoni, której nie zauważamy wyciągniętej, czy nadziei, która podnosi na duchu.

Obserwując trzy bohaterki tej powieści widzimy wprawdzie trzy kobiety nieznacznie różniące się osobowościowo, ale przede wszystkim widzimy trzy kobiety silne uczuciowo i niezależne.

Wanda, Marta i Pola to kobiety w różnym wieku, ale niezależnie od tego czy ktoś jest stateczną seniorką, czy nieuznającą kompromisów kobietą w średnim wieku, czy nie wierzącą w miłość bardzo młodą osóbką, to życie potrafi być wyzwaniem.

Każda z nich ma swój pogląd na świat i na ludzi. Jedna całe życie tęskni do utraconej w młodości miłości, druga skrzywdzona za młodu przez mężczyznę „swojego życia” nie potrafi odnaleźć się w kolejnych związkach, a trzecia pragnąca osiągnąć sukces zawodowy nie wierzy w prawdziwą miłość. To mężczyźni muszą udowodnić im, że się mylą.

(…) Trzy kobiety z rodziny Wajsów. Silne, uparte, niezależne, pracowite. Trzy muszkieterki. Tak siebie nazywały. Były różne, ale łączyły je: wzajemna miłość, szacunek i wiara w to, że każda z nich wreszcie odnajdzie to, za czym tak goni całe życie. Bo każda z nich za czymś tęskniła, choć skutecznie to skrywała. (…)

Jestem przekonana, że przy tej książce nikt nie będzie się nudził, ja złapałam się kilkakrotnie na tym, że czytając uśmiechałam się.

To opowieść o perypetiach miłosnych, wzlotach i upadkach, pokazana z niemałym humorem.

Nie brakuje tu wątków tajemniczych i niespodziewanych zwrotów akcji. Zwyczajne życie pokazane niby zwyczajnie a jednocześnie bardzo ciekawie.

Moim zdaniem książka tchnie w wielu nadzieję i pozwoli uwierzyć w to, że każdy dzień może być początkiem pozytywnych zmian, może być pierwszym krokiem do odnalezienia szczęścia, które być może schowało się bardzo blisko. Myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w bohaterkach tej powieści cząstkę siebie. Jesteśmy różne, ale mamy podobne marzenia?

Dziękuję Autorce za tę pełną ciepła i pozytywnych wrażeń opowieść, a wydawnictwu MUZA. SA dziękuję za możliwość przeczytania tej książki, którą bardzo serdecznie polecam, zwłaszcza na te szare, długie jesienno-zimowe wieczory.

Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/