Recenzje książek

Obieg zamknięty

MIMO WSZYSTKO WIKTORIA – Renata Kosin

 

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Renata Kosin

 Z twórczością Renaty Kosin spotkałam się już wcześniej, przy okazji przeczytania jej książki Bluszcz prowincjonalny i muszę przyznać, że chociaż poprzednia książka podobała mi się, to obecną jestem zachwycona.

Mimo wszystko Wiktoria

Wydawnictwo Replika rok 2012

stron 328

Mimo wszystko Wiktoria jest bardzo zabawną książką z gatunku literatury pięknej, prozy współczesnej. To powieść, która bawi, wzrusza i odpręża.

Cztery przyjaciółki: Zuzanna, Gabriela, Michalina i Edyta to cztery róże osobowościowo kobiet, które mimo tego, że każda z nich ma „swoje” życie, potrafią zwinnie „wmanipulować” się w życie pozostałych.

Zuzanna jest bezdzietną mężatką,  businesswoman, która świetnie radzi sobie prowadząc własną działalność. Gabriela jest matką, dość kontrowersyjnej nastolatki, którą wychowuje sama, pozostając jednocześnie w wyjątkowo luksusowych stosunkach z ojcem córki. Edyta jest młodą matką, przebywająca na bezrobociu, a Michalina jest żoną adwokata i matką dwóch synów, pracującą w domu z powodu pewnego rodzaju kłopotów zdrowotnych. Kobiety są tak bardzo zaprzyjaźnione, że nie wyobrażają sobie życia bez siebie. W życiu każdej z nich zdarzają się sytuacje, które wymagają nie tyle „obecności osobistej” przyjaciółek, co ich wsparcia, głównie psychicznego. Życie każdej z bohaterek owiane jest jednak jakąś tajemnicą, która bardzo powoli zostaje odsłaniana.

Nie będę opisywała wszystkich sytuacji, jakie autorka umieściła w książce, bo powstałaby z tego kolejna książka, a tak jak już kiedyś wspomniałam: „nie o to tutaj chodzi”. Muszę jednak dodać, że najbardziej zaskakujące jest zakończenie, które niejednego czytelnika wprawi w „osłupienie”

Lektura jest dość lekka, pod względem czytania, ale poruszone w niej problemy i sytuacje wcale do lekkich i prostych nie należą. Przedstawione dość humorystycznie niektóre wątki zmuszają jednak do głębszego myślenia.

Nie ma jednolitej fabuły, ponieważ autorka podzieliła książkę na kilka części, w których każda z przyjaciółek ma swoje miejsce priorytetowe, a pozostałe są osobami drugoplanowymi. Chociaż zdarzają się i takie, kiedy wszystkie cztery kobiety są w centrum.

Treść książki, to w dużej części dialogi, tak naturalnie skonstruowane, że w trakcie czytania i zagłębiania się w dyskusję, czytelnik ma ochotę wtrącić się i dodać kilka słów od siebie. Od samego początku autorka zwinnie buduje pozytywne napięcie, czym wzbudza ciekawość rosnącą wraz z każdą następną stroną. Sprytnie wplecione intrygi często wywołują uśmiech.  

Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę, która wywołuje uśmiech na twarzy zanim się sięgnie po lekturę, za taką okładką nie może się kryć mroczna, ciężka fabuła, tylko coś lekkiego i przyjemnego. To nie jest spokojna leniwie ciągnąca się powieść, tu cały czas się coś dzieje.

Książka jest świetną terapią relaksacyjną po ciężkim tygodniu pracy i powinna być przeczytana właśnie w dni wolne, dlatego, aby pozwalając sobie na tę odrobinę luksusu, czytelnik mógł bez wyrzutów sumienia zapomnieć na chwilę o otaczającej go rzeczywistości i całkowicie zatracić się w lekturze. Muszę jednak dodać, że mimo dość lekkiej, humorystycznie napisanej treści, kilka razy podczas czytania wzruszyłam się i kilka łez wypłynęło z moich oczu, a to chyba coś znaczy.

Fabuła książki trochę przypomina serial „Przyjaciółki”, którego udało mi się zobaczyć kilka odcinków, a który uważam, za jeden z lepszych polskich seriali.

Polecam książkę z czystym sumieniem, tym, którzy lubią nie tyle polską literaturę, co dobrą literaturę, nie czytają tylko romansów nasyconych często śmiesznymi wątkami, nie czytają tylko krwawych kryminałów i trzymających w napięciu thrillerów.

To jest książka, którą czyta się szybko i lekko, chociaż przedstawione w niej wątki, często można określić mianem „bardzo poważne”.

 

MARZYCIELE I POKUTNICY – Krzysztof Spadło

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Krzysztof Spadło

Krzysztofie Spadło pisałam już wcześniej, po przeczytaniu jego książki „Skazaniec”. W tym wpisie, zamiast pisać o autorze, przedstawiam krótki filmik z wywiadem. Wywiad dotyczy książki „Marzyciele i pokutnicy”, zatem nawiązuje do tej lektury, którą właśnie skończyłam czytać.

 

Marzyciele i pokutnicy to zbiór dziesięciu opowiadań, które są umieszczone w kilku gatunkach literackich. Znajdziemy w nich zarówno elementy powieści obyczajowej, jak i thrillera, opowieści fantastycznej i horroru. Przyznam szczerze, że nie gustuję w tego typu literaturze i sama sobie zadaję pytanie, co mnie tak bardzo przyciągnęło w tej książce, że chwilami nie potrafiłam oderwać się od jej stron.

Marzyciele i pokutnicy

Wydawnictwo Novae Res rok 2012

stron 341

Opowiadania są różne, jedne zaczynają się leniwą fabułą, która w pewnym momencie przemienia się w coś tak ciekawego, że nie można przestać czytać i czytelnik powtarza sobie w myślach „jeszcze kilka stron, jeszcze tylko kilka stron i…”, a inne od samego początku intrygują do tego stopnia, że adrenalina zaczyna dominować nad innymi hormonami.

Nie będę streszczała tych opowiadań, bo zbyt dużo zajęłoby mi to miejsca, tym bardziej, że przy każdym z opowiadań musiałabym się zatrzymać na dłużej, i w końcu mielibyśmy konspekt opowiadań Krzysztofa Spadło, a to już leży w kwestii samego autora.

Co mnie jednak urzekło w tych niesamowitych, graniczących między jawą a snem opowieściach?

Autor ma wyjątkową lekkość w pisaniu zarówno o zjawiskach paranormalnych jak i w opisywaniu zjawisk przyrodniczych czy też samej przyrody. Ma również lekkość w używaniu „pospolitego słownictwa”, ale ta wulgarna gwara dodaje tylko autentyczności fabule. Detaliczne często opisy ludzi, czy ich zachowania są chwilami nużące, ale bardzo często pozwalają na dokładniejsze umiejscowienie w opowieści punktu fabuły czy osoby. Autor używa wielu metafor i ma skłonność do bardzo obrazowych opisów. Kiedy pisze na przykład o zatłoczonej ulicy, to robi to w taki sposób, że czytelnik wręcz słyszy gwar i widzi bezbarwną masę ludzi przesuwającą się po chodnikach.

Jak już wcześniej wspomniałam, opowiadania wciągają swoją fabułą, ale… no właśnie zawsze muszę mieć jakieś „ale”. W wielu przypadkach brakowało mi zakończenia. Być może moja wyobraźnie nie jest rozwinięta aż do takiego stopnia, żeby samej sobie to zakończenie zafundować, a może po prostu pewnych (zwłaszcza paranormalnych) sytuacji nie potrafię sobie wyobrazić.

Zaskoczyło mnie za to, podejście autora do wiary i religii. Tak właściwie to nikt nie domyśli się, czy autor jest zagorzałym ateistą, czy fanatycznym katolikiem, ponieważ w jego opowiadaniach znaleźć można odnośniki i do jednego i do drugiego, zatem nikt nie poczuje się urażony.

Okładka bardzo mi się podoba. Tak, tym razem bardzo mi się podoba, bo jest tajemnicza i zmysłowa, sugerująca, że książka kryje w sobie coś niesamowitego.

Mimo tego, że nie jestem fanką literatury fantastycznej, ani horrorów, polecam tę książkę, nie tylko tym, których fascynują zjawiska paranormalne i scienne-fiction.



PRZEWROTNOŚĆ DOBRA – Jolanta Kwiatkowska

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Jolanta Kwiatkowska

Jolanta Kwiatkowska to pisarka, która zadebiutowała w roku 2009 książką „Jesienny koktajl”. Twierdzi, że nie zdobyła żadnego szczytu, nie odkryła żadnego lądu i nie zrobiła innych nadzwyczajnych rzeczy. Lubi uczyć się życia, aby nie przegapić chwil szczęścia, które zsyła każdy dzień. Skromna i tajemnicza zarazem.

 Przewrotność dobra

Wydawnictwo Dobra Literatura rok 2012

stron 273

Przewrotność dobra jest dramatem, opowieścią o kobiecie, która dążąc do spełnienia marzeń, potrafiła tak zmanipulować siebie i otoczenie, żeby osiągnięcie apogeum było dla wszystkich zadowalające.

Dorotka przyszła na świat w rodzinie, w której nikt nie potrafił docenić jej, jako osoby. Od najmłodszych lat poniżana, szykanowana i wykorzystywana często do celów mających zaspokoić władcze ambicje jej najbliższych, szybko nauczyła się oddzielać ból i cierpienie od satysfakcji bycia dobrym człowiekiem. Znieczulona przez życie, nawet najgorsze tragedie potrafiła przyjąć ze spokojem i przeświadczeniem, że tak chciał los [lub sam Pan Bóg]. Rozgraniczając swoje uczynki na dobre i złe, zawsze potrafiła osiągnąć wewnętrzną satysfakcję z dotarcia do celu. Po tragicznej śmierci brata, a potem po tragedii, jaka przytrafiła się rodzicom przenosząc ich do świata, w którym czekał na nich ukochany syn, a którzy za życia robili wszystko, aby „nauczyć ją bycia dobrym człowiekiem”, bardzo szybko nauczyła się dbać o siebie w taki sposób, aby innym dogodzić, ale samemu czerpać jak najwięcej.

Jej metody „uszczęśliwiania” innych, biorąc w zamian „sowitą zapłatę” w postaci nie tylko dozgonnej wdzięczności małymi, zwinnymi krokami układały życie tak, aby kiedyś móc powiedzieć „jestem królową”.

Fabuła książki przeplatana jest bajką „Calineczka”, Dorota porównując swoje życie do bajkowej postaci małej dziewczynki, próbuje wytłumaczyć, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Dorota jest dobrym duchem, który stara się czynić dobro, dbając o osobistą satysfakcję każdego, jednocześnie samemu z niego [dobra] korzystać w małych dawkach z dużym efektem końcowym.

Dorota – mądra, zrównoważona dążąca do celu i mała Dorotka-idiotka, zastraszona, bojąca się powrotu koszmarów z przeszłości, to dwie osobowości mieszkające w ciele jednej kobiety.

Niespodziewane zakończenie książki z pewnością zaskoczyło niejednego czytelnika/czytelniczkę i w tym momencie nie wiem, czy mogę powiedzieć, że książka skończyła się dobrze, czy źle, czy Dorota osiągnęła w życiu to, co było jej celem końcowym?

Moim zdaniem, książka jest swego rodzaju fenomenem.  Fenomen tej lektury nie polega na stopniowo budującym się napięciu jak u Stiega Larssona czy Emily Bronson (z premedytacją wybrałam dla porównania dwa różne gatunki literackie), tu fenomen polega na szczegółach, które jak w klepsydrze przesypują się drobnymi ziarenkami, powoli, ale bez możliwości zatrzymania ich biegu aż do końca, do ostatniego ziarenka.

Fabuła książki momentami przypominała mi inną książkę „Emma i ja”, pośrednio poruszającą ten sam problem, jaki miała Dorotka.

Wracając jednak do „Przewrotności dobra”, autorka w bardzo zwinny sposób udowadnia, że jak się czegoś bardzo chce, jak się do czegoś uparcie dąży, to można to osiągnąć. Słowa, jakimi została przedstawiona główna bohaterka, to symfonia uczuć i emocji, często sprzecznych ze sobą, odważnych, chociaż czasami pseudo empatycznych.

Czytając książki klasyfikuję je do trzech kategorii: 1) te, które się czyta, 2) te, które się „pochłania”, 3) te, od których nie można się oderwać [i uwolnić]. Tę zaliczyłam właśnie do kategorii 3. Zdaję sobie sprawę z tego, że chociaż jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok przeczytam kolejną książkę, to ta pozostanie w mojej pamięci bardzo długo.

Autorka ma specyficzny sposób pisania. Pisze krótkimi zdaniami, przekazuje treść pojedynczymi, jakby wyrwanymi z myśli słowami, ale to powoduje, że czyta się spokojnie, dokładnie, powoli dozując istotę wiadomości.

Znalazłam w książce kilka wątków, które wydały mi się niedopracowane, niedopisane, jak na przykład rozmowa telefoniczna z sekretarką notariusza; kobieta urywa rozmowę, odkłada słuchawkę, nie podając nawet adresu, a bohaterka następnego dnia, znajduje się w biurze notarialnym. Trochę również dyskomfortem (czytelniczym) były dla mnie zbyt wyuzdanie opisane sceny erotyczne. Nie przepadam za tego rodzaju opisami i w świetle, w jakim umieściłam sobie Dorotkę, te jej „praktyki” stanowczo przeważyły szalę na stronę negatywną. Były to jednak krople w morzu, zarówno treści jak i informacji, jakimi pozwala [czytelnikowi] delektować się autorka.

Muszę jeszcze dodać kilka słów o okładce. Nigdy nie wybieram książek sugerując się ich zewnętrzną oprawą. Kiedy pierwszy raz jednak popatrzyłam na grafikę na okładce, pomyślałam sobie, że książka musi być czymś w rodzaju zbioru refleksji. Zarówno kolorystyka jak i sam obraz „informują”, że w środku z pewnością nie znajdzie czytelnik humorystycznej powieści, ani też trzymającego w napięciu kryminału. Nie spodziewałam się jednak, że znajdę na stronach tej książki graniczącą z thrillerem wspaniałą powieść psychologiczną.

Polecam książkę osobom, które lubią dobrą literaturę, zmysłową i wciągającą jednocześnie. Myślę, że każdy, bez względu na płeć znajdzie w niej coś, co usatysfakcjonuje gust czytelniczy. Książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem, chociaż specyficzny sposób spisanej przez autorkę treści nie należy do lekkich i łatwych.





CISZA POD SERCEM – Monika Orłowska

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Monika Orłowska

Monika Orłowska urodziła się w Krakowie w drugiej połowie XX wieku, lecz tak naprawdę zaczęła żyć w pierwszej dekadzie kolejnego.
Jest anglistką, ale kocha też – z mniejszą lub większą wzajemnością – inne języki obce.
Od zawsze „siedzi w książkach”. Jedne czyta, drugie pisze, a ostatnio także redaguje, recenzuje i tłumaczy. Jest autorką takich książek jak: „Adam i Ewy”, „Kłamstwa i kłamstewka”, „Cisza pod sercem”.

Cisza pod sercem

Wydawnictwo Replika rok 2011

stron 442

Cisza pod sercem to powieść obyczajowa, składająca się z kilku wątków, które jednak łączy jeden wspólny wątek – utrata dziecka.

Cztery kobiety, mieszkające w różnych częściach kraju (i nie tylko) spotykają się na forum internetowym, którego początkowym tematem jest bolesna utrata dziecka nienarodzonego. Zwierzając się sobie i wypłakując wzajemne smutki, kobiety coraz bardziej zbliżają się do siebie. W pewnym momencie to miejsce przestaje być dla nich miejscem rozdrapywania bolesnej rany po poronieniu, a staje się „kawiarenką”, w której zawsze można spotkać przyjaciółkę. Wirtualna znajomość zamienia się w coś głębszego niż tylko „wyrzucanie z siebie żalów”. Kobiety zaczynają dzielić się między sobą nie tylko tym co smutne i bolesne, ale również tym co radosne i szczęśliwe, doradzają sobie i cieszą się sukcesami innych.

Anna, Dominika, Mariola i Ewa są jak cztery pory roku, każda jest inna i każda dość specyficzna.

Fabuła życia poszczególnych pań, opisywana w książce przeplatana jest pogaduchami kobiet na forum „matecznika”, czyli spotkań w wirtualnym świecie i czytając każdy kolejny wątek dotyczący kolejnej osoby chciałoby się zawołać „proszę o więcej”. To trochę jak „wchodzenie komuś w życie z butami” – jak określiła to sama autorka.

Książka mimo bardzo poważnych tematów poruszanych przez autorkę, napisana jest dość humorystycznym językiem, ale nie ukrywam, że kilka razy zakręciła mi się w oku łezka wzruszenia. To świadczy o tym, jak bardzo wciągnęły mnie historie tych czterech kobiet, historie wielu takich samych kobiet na świecie, które być może również przeżyły coś, co bohaterki tej powieści.

Chciałam napisać, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale po chwili zastanowienia pomyślałam sobie, że takie problemy, jakie poruszane są w tej książce nie należą do łatwych i przyjemnych, chociaż powieść czyta się szybko i lekko. Ale co innego styl pisarski a co innego przekazane w niej myśli.

Muszę jednak przyznać, że nijak pasuje mi okładka, do treści. Zewnętrze „opakowanie” tej książki kojarzy mi się z telenowelą brazylijską lub wenezuelską, takie cukierkowe pokazanie kobiety, niezbyt pozytywnie na mnie podziałało. Gdybym miała wybierać książkę po okładce, czego zwykle nie robię, to pewnie ominęłabym tę książkę, podejrzewając, że jest to jakieś tanie romansidło. Na szczęście tego nie zrobiłam, książkę przeczytałam i jestem zadowolona, że wpadła w moje ręce.

Muszę być jednak obiektywna i przyznać, że nie wszystko mi się w tej książce podobało. Niestety zbyt małe literki, jakimi została wydrukowana, sprawiały mi nie lada trudność i skupiając wzrok na zapisanych stronach, po krótkim czasie już odczuwałam dyskomfort w czytaniu. Rozumiem jednak wydawców, bo gdyby chcieli dać większe literki, to grubość książki spowodowałaby, że nie można by jej utrzymać w dłoniach. Najbardziej jednak raziły mnie wszelakie zdrobnienia, których w książce jest zatrzęsienie, zwłaszcza zdrobnienia imion osób dorosłych. Jeszcze dzieci to bym jakoś zniosła, ale dorosłych już mnie stanowczo raziły. Wiem, że miłość to taki okres uniesień emocjonalnych i człowiek czuje się wtedy tak rozmemłany, że szkoda gadać, ale te Pietruszki zamiast Piotrów, Wiesiulki zamiast Wieśków jakoś mnie drażniły.

Polecam jednak książkę, każdy ma inny punkt widzenia, więc może to, co mnie raziło innej osobie wcale nie przeszkodzi. Polecam książkę nie tylko paniom, ale przede wszystkim panom, chociaż to typowo kobieca lektura. Myślę jednak, że niejeden mężczyzna mógłby wyczytać z niej wiele dobrego, zwłaszcza dla związku, w którym jest, lub będzie, bo poznanie kobiety od tej wewnętrznej, emocjonalnej strony jest chyba czymś bardzo ważnym.

 





 



SKAZANIEC – Krzysztof Spadło

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Krzysztof Spadło

Krzysztofie Spadło niewiele znalazłam informacji, wydaje mi się, że jest na rynku książkowym jeszcze mało znanym autorem, aczkolwiek mam nadzieję, że kiedyś „zabłyśnie”. Zadebiutował w zeszłym roku zbiorem dziesięciu opowiadań z pogranicza horroru i science-­fiction. Zaimponował mi jednak tym, że dąży do tego aby jego dzieła nie trafiały do szuflady, a były udostępnione szerszej grupie czytelników – wydaje książki sam.

Skazaniec

Wydawca: Krzysztof Spadło rok 2013

stron 426

Skazaniec to thriller, który prawie od pierwszej strony przykuwa jak „kajdany”. 

Do polskiego więzienia we Wronkach trafia młody mężczyzna, z dożywotnim wyrokiem. Od początku musi pogodzić się z faktem, że w tym miejscu są osoby dominujące i podlegające hierarchii nie tylko więziennych pracowników ale również współwięźniów. Nie tylko krnąbrne zachowanie powoduje lawiny bólu i upokorzeń, ale czasami sam fakt, że jest się przez kogoś po prostu nielubianym. Młody Żabikowski czyli Ropuch, jak nazywają go współwięźniowie bardzo szybko „ustawia” się w społeczności więziennej dzięki znajomości stolarki, która jest jego kartą przetargową uwzględniając wyjątkową zdolność wręcz artystycznego wykonawstwa powierzonych mebli. Więzienie, które do końca życia zastąpiło mu dom jest jego opoką i koszmarem jednocześnie. Antypatycznie nastawiony do młodego mężczyzny jeden z wyższych rangą pracowników skutecznie utrudnia życie Żabikowskiemu, nie zdając sobie sprawy z tego, że każdy kolejny cios wymierzony w niego, wzmacnia jego siłę i wiarę w siebie. Jak to jednak w takich miejscach bywa, Ropuch brutalnie przekonuje się o tym do czego mogą zdolni być ludzie zamknięci za murami, którzy w imię przyjaźni czy sympatii potrafią tylko ubić dobry interes.

Losy Żabikowskiego opisane w książce przypadają na lata dwudzieste ubiegłego stulecia i wspomnienia często przerywane są historycznymi opisami sytuacji w kraju i na świecie. Autor treść swojej książki umieścił we wspomnieniach, które opowiada czytelnikowi młody więzień.

Mimo ponurej fabuły, bo przecież więzienna egzystencja do miłych nie należy i mimo wielu brutalnych scen opisanych nie czułam „niesmaku” czytania, chyba dzięki temu, że nawet te najbrutalniejsze sceny opisane były z pewnego rodzaju „delikatnością”. Zabierając się za tę lekturę spodziewałam się, że będą bardziej drastyczne.

Trochę brakowało mi takiego podziału na rozdziały, ale widocznie autor miał taką wizję swojej książki a nie inną.

Książka napisana bardzo ciekawym językiem, prostym i trochę może poetyckim jak na taki gatunek literatury, ale mimo źle poskładanych w kilku miejscach czcionek tekstu, mam tu na myśli pisane zdania w jednej ciągłości, np.”niebyłożadnątajemnicą”, to nie miałam problemu z czytaniem, ponieważ sama treść mnie na tyle zainteresowała, że przestałam na takie detale zwracać uwagę.

Muszę napisać też o okładce, bo często zwracam na nią uwagę zanim zagłębię się w treść książki. Podoba mi się, bo na sam widok czuje się, że nie będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna, że kryje się za nią jakaś brutalna rzeczywistość, która może wstrząsnąć czytelnikiem.

Gratuluję autorowi pomysłu na zareklamowanie swojego dzieła w postaci filmiku, myślę, że po jego obejrzeniu, potencjalny czytelnik będzie już wiedział, czy chce przeczytać tę pozycję czy nie.

 Polecam książkę z czystym sumieniem, chociaż nie jest to lektura typowo kobieca. Nie jest to książka, która odpręża po ciężkim dniu pracy, myślę jednak, że jak już ktoś sięgnie po nią, to będzie ją czytał bez wyrzutów sumienia, straconego czasu.

 

 



Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/