literatura polska
NIE CZAS NA MIŁOŚĆ – Agnieszka Walczak-Chojecka
To moje drugie spotkanie książkowe z Agnieszką Walczak-Chojecką, ale dla tych, którzy nie czytali mojego wcześniejszego wpisu, przypomnę trochę postać autorki. Urodziła się w 1968 roku. Od najmłodszych lat „bawiła się” literaturą i będąc w wieku pięciu lat ułożyła swój pierwszy wiersz. Swoje teksty publikowała między innymi w „Poezji” i „Nowym wyrazie”. Pisała również słowa piosenek, współpracując m.in. z Piotrem Rubikiem w początkach jego kompozytorskiej kariery. W czasie studiów na Filologii Słowiańskiej UW zajmowała się tłumaczeniami literatury z języka serbskiego, którego nauczyła się mieszkając ponad cztery lata w Belgradzie. Współpracowała również z III programem Polskiego Radia oraz pisała do „Magazynu Muzycznego” i „Brawo Best”. Jako pisarka zadebiutowała powieścią „Dziewczyna z Ajutthaji”. Niezbyt grzeczna historia”. Pisanie książek tak ją wciągnęło, że kolejne jej książki ukazują się jak przysłowiowe grzyby po deszczu.
Wydawnictwo FILIA rok 2016
stron 389
Nie czas na miłość to dramat wojenny, którego fabuła umieszczona jest na terenach byłej Jugosławii a częściowo także w Warszawie.
Jest rok 1991, na Bałkanach wybucha wojna bratobójcza, i po dwóch stronach barykady wojennej zostają postawieni przyjaciele, których inne są poglądy, inna religia. To co kiedyś ich łączyło może zostać zerwane jak pajęcza nić. Jednak jest grupa osób, które mimo wojny nadal pozostają w wielkiej przyjaźni, ba… łączy ich nawet miłość. Dragan jest Serbem a Jasmina Chorwatką, teoretycznie powinni ze sobą walczyć, ale czy można walczyć z uczuciem silniejszym niż opętanie wojenne? Czy można walczyć z miłością? Można, ale po co, kiedy przynosi ona więcej pożytku niż szkody. Między Draganem i Jasminą to uczucie wydaje się bardzo silne do momentu, kiedy na jaw wychodzą pewne sprawy z przeszłości. Czy przeszłość pokona teraźniejszość? Czy dwoje zakochanych w sobie młodych ludzi przetrwa zawieruchę wojenną i zwalczy demony życia, które wkradły się do ich serc? Czy wszyscy ludzie walczyli z bronią w ręku w tej okrutnej i bezsensownej wojnie? Oczywiście, można zadać jeszcze więcej pytań, ale aby znaleźć na nie odpowiedzi wystarczy sięgnąć po książkę. A uwierzcie mi – naprawdę warto.
Jak wspomniałam na początku, jest to moje drugie spotkanie z twórczością tej autorki i przyznam, że jestem mile zaskoczona. Zamiast długiej opinii o książce mogłabym napisać tylko, że „zarwałam” przez nią kilka nocy, wstając do pracy bardzo niewyspaną, i że dwa razy zamiast wysiąść na docelowym przystanku, wysiadłam jeden dalej bo tak się zaczytałam. Takie słowa same mówią za siebie. Jak wiadomo, w kręgach czytelniczych krąży opinia, że „dobra książka sama się obroni, a złej nie pomoże najlepsza rekomendacja”. I tu muszę przyznać, że TA książka nie potrzebuje chyba zbyt wielu „ochów” i „achów”, bo kto po nią sięgnie przekona się, iż był to wybór jak najbardziej trafny.
Zanim jednak kogoś przekonam do tej lektury uprzedzę, żeby zaopatrzył się w paczkę chusteczek. Autorka nie skąpiła wzruszających scen, zarówno tych smutnych i tragicznych jak i tych budzących nadzieję. To książka trudna, jeżeli chodzi o samą historię, ale czyta się ją dosłownie jednym tchem.
Ta powieść to ogrom emocji towarzyszących zarówno bohaterom jak i czytelnikowi. Wzruszające sceny wojenne przeplatane scenami walki o miłość, niby antagonistycznie ustosunkowane do siebie a jednak… są bliskie sobie a zarazem tak bardzo realne i prawdziwe. Ciekawie wplecione w fabułę, malowniczo ukazane miejsca pięknych terenów a także miejsca wojennych zniszczeń, są tak opisane, że trudno nie uruchomić wyobraźni aby „zobaczyć” je.
Sporo włączonych w tekst nazw serbskich, podpartych przypisami przybliża do tej bałkańskiej realności. Nas Polaków, którzy mamy w pamięci historie pierwszej i (głównie) drugiej wojny światowej nie często intrygują sytuacje gdzieś poza naszymi granicami. Przyznam szczerze, że w latach dziewięćdziesiątych byłam zajęta utrzymaniem rodziny i wychowaniem małych dzieci a tamta wojna obiła mi się jedynie o uszy dość ogólnikowo; ale cieszę się, że teraz mogłam przybliżyć sobie tamtą rzeczywistość. To smutne, bo przecież nadal w wielu regionach świata wciąż trwają wojenne zawieruchy.
Te historie ludzi, którym przyszło żyć w tych trudnych latach to przede wszystkim historie otoczone tragedią, śmiercią, bólem i strachem. Ale autorka pięknie ujęła to wplatając w ten okrutny pejzaż, obrazy walki inną niż wojskowa broń, siłę kobiet, które mimo głodu i biedy potrafiły dumnie unosić głowy, dbać o swój wygląd zewnętrzny, dbać o uczucia i… o kulturę. To była ich walka, inna ale udowadniająca, że nie wszystko można zniszczyć.
Tak jak zachwyciłam się samą fabułą tak trochę zdegustowana jestem okładką, jak dla mnie zbyt szablonową. Dziewczyna z okładki w ogóle nie kojarzy mi się z główną bohaterką, a chyba powinna. No i… drobne błędy w tekście, przeoczenia, które z pewnością kilku czytelnikom sprawią lekki dyskomfort w czytaniu. Tu niestety mały minusik dla wydawnictwa. Na szczęście ja, tak bardzo wciągnęłam się w fabułę, że te drobne przeoczenia korektora potraktowałam z przymrużeniem oka.
Najbardziej jednak jestem zniesmaczona faktem, że na dalszy ciąg tej pięknej historii przyjdzie mi czekać nie wiadomo jak długo. Tak bardzo zaangażowałam się w losy Dragana i Jasminy, że czekanie na kolejne części Sagi Bałkańskiej to dla mnie istna katorga. Mam nadzieję, że autorka przez wzgląd na takie czytelniczki jak ja pospieszy się z wydaniem kolejnej części.
Polecam tę lekturę zarówno miłośnikom historii wojennych, jak i innym czytelnikom bez względu na wiek i płeć. W tej pięknej, chociaż nostalgicznej powieści można znaleźć wątek sensacyjny, wątek kryminalny ale przede wszystkim cudowny wątek miłosny. Jestem przekonana, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie i z pewnością nie pożałuje decyzji sięgnięcia po tę właśnie książkę.
Dziękuję autorce za możliwość przeczytania tej książki, a zainteresowanych odsyłam do jej strony internetowej.
Polecam również inną książkę tej autorki, którą miałam możliwość przeczytać i mam nadzieję, że na mojej półce z książkami wkrótce znajdą się pozostałe jej powieści.
ODWRÓCONE ŻYCIE – Urszula Jaksik
Urszula Jaksik gościła już na moim blogu, ale przedstawię ją tym osobom, które nie czytały mojego wpisu, w którym dzieliłam się swoimi odczuciami po przeczytaniu jej książki Dom nad brzegiem oceanu. Autorka urodziła się na Górnym Śląsku i obecnie mieszka w Bytomiu. Ukończyła Bibliotekoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i całe życie zawodowe pracowała w sieci Miejskich Bibliotek Publicznych. Debiutowała w czasopiśmie „Płomyk” opowiadaniem dla nastolatków pt. „Z zapisków młodszego brata” (1981). W 1998 zdobyła trzecią nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Miesiąc z życia kobiety” ogłoszonym przez czasopismo „Twój Styl”. W 2004 roku przyznano jej główną nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złote pióro” za opowiadanie pt. „Zakopany topór”. Otrzymała „Literacką Przepustkę Zwierciadła” – wyróżnienie w konkursie literackim na dziennik „Dzień po dniu” zorganizowanym przez czasopismo „Zwierciadło” (2004).
Wydawnictwo Pascal rok 2016
stron 333
Odwrócone życie to dramat obyczajowy, którego fabuła umiejscowiona jest częściowo na Teneryfie a częściowo w Polsce.
Aldona i Ewa, dwie kobiety różne wiekowo, które łączy jedno: wewnętrzna siła. Ewa – młoda dziewczyna, musiała bardzo szybko stać się dorosłą. Jej mama po śmierci synka, nie potrafiła odnaleźć się w domu, w którym razem z nią żałobę przeżywał mąż i córka. Któregoś dnia wyszła z domu i słuch o niej zaginął. Ojciec, młody jeszcze mężczyzna znalazł ukojenie w ramionach innej kobiety i zamieszkał z nią. Ewa musiała szybko zapomnieć o dzieciństwie. Aldona od urodzenia czuła na sobie brzemię patologii, jej ojciec pił, bił a matka nie potrafiła mu się sprzeciwić. Dziewczyna postanowiła zadbać o siebie sama, skreśliła swoje dotychczasowe życie i rozpoczęła je daleko od Polski, na Teneryfie. Jej postanowieniem było wspięcie się na najwyższe szczeble kariery zawodowej. Nie spodziewała się jednak tego, że pewna spontaniczna znajomość pozostawi jej pamiątkę. Dość bolesną. Aldona urodziła syna, któremu nie dano cieszyć się szczęśliwym życiem. Choroba zabierała go szybciej niż ktokolwiek myślał. Aldona i Ewa, dwie kobiety, które w pewnym momencie los zetknął ze sobą i sam postanowił pokierować dalej. Co takiego się wydarzyło? Czy syn Aldony, znalazł ratunek na swoją chorobę w dalekim nieznanym mu kraju, jakim jest Polska? Jak potoczą się losy Ewy i Aldony i dlaczego Ewa w pewnym momencie stanie się dla tej drugiej kobiety jedną z najważniejszych osób?
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam takiej książki. Nie wiem, czy to fabuła czy mój stan emocjonalny sprawił, ale nie potrafiłam zapanować nad wzruszeniami, które niemal podczas większości czasu czytania, mocno trzymały mnie za gardło. Autorka w wyjątkowy sposób wplotła w fabułę uczucia różnych osób; zrobiła to bardzo wiarygodnie. Empatyczne przedstawienie bólu fizycznego i psychicznego, wplecionego w wątki, momentami było tak szczere i prawdziwie, że trudno było mi zapanować nad cisnącymi się do oczu łzami.
Od tej książki nie mogłam się oderwać; dwa razy przejechałam „swój” przystanek autobusowy, bo tak wciągnęły mnie historie opisane w powieści. Rzadko zdarza mi się czytać w środkach komunikacji miejskiej, ale coś nie pozwalało mi na odłożenie tej książki i dlatego starałam się wykorzystać każdą wolną chwilę na kontynuowanie czytania.
Jest to powieść trudna pod względem emocjonalnym, ale czyta się ją wyjątkowo szybko. Krótkie rozdziały, w których przeplatają się losy kilku osób i ciekawie skonstruowane dialogi to duży plus dla powieści. Do tego niebywale przedstawione typy osobowości bohaterów, tak… mam na myśli nie tylko dwie główne bohaterki Ewę i Aldonę, ale również rodziców Ewy, syna Aldony, jego ojca i pozostałych. Ciekawe postacie, nietuzinkowe, różne pod wieloma względami to duży atut każdej powieści.
Trudne tematy jakich podjęła się autorka to spore wyzwanie, które może w czytelnikach wywołać sprzeczne odbiory. Życie w ciągłym strachu, czy życie w ciągłej walce, to coś, czego wielu ludzi nie rozumie, dopóki nie doświadczy tego na sobie.
Po przeczytaniu tej książki długo nie mogłam zabrać się za napisanie swojej opinii. Targały mną sprzeczne odczucia, które były tak antagonistyczne wobec siebie, że nie mogłam przestać o nich myśleć. Polubiłam tych bohaterów, nawet tych, do których początkowo miałam negatywne podejście. Pomyślałam, że życie często bywa okrutne. Ktoś musi umrzeć, aby mógł żyć ktoś. To dylemat każdego chorego czekającego na przeszczep serca. Ale przecież to serce żyje nadal, tylko w innym ciele. Dlaczego o tym wspominam? Jeden z wątków, właściwie ten główny wątek powieści dotyczy osoby chorej na serce.
Na okładce książki jest napis: „Nic na świecie nie dzieje się przypadkiem”. Nie wiem czy to prawda, chociaż wierzę w przeznaczenie.
Zastanawiam się, do kogo adresowana jest ta książka? Jako osoba bardzo dorosła miałam ogromną przyjemność w czytaniu jej, ale fabuła powieści jest tak skonstruowana, że z pewnością zainteresuje niejednego młodego czytelnika – nastolatka, bo to właśnie nastolatkowie są osobami najbardziej wyrazistymi w tej niesamowitej historii. Dwoje młodych ludzi, pochodzących z dwóch różnych światów, dwa różne temperamenty a jednak coś ich połączyło. Nie zdradzę co, bo to by było tak, jakbym streściła książkę.
Jeśli chodzi o mnie, to wystarczyło mi jedno spojrzenie na okładkę i czułam, że ta książka wciągnie mnie jak mało która. Okładka nieszablonowa, tajemnicza i intrygująca. Może trochę smutna, ale… ma w sobie to „coś”.
Polecam tę powieść… no właśnie komu? Myślę, że bez względu na wiek i płeć, każdy znajdzie w niej coś dla siebie, jeżeli oczywiście nie zrazi go słowo „dramat”. W każdym jednak dramacie są i przyjemne wątki powieści. To jest lektura, w której czytelnik znajdzie wiele intrygujących historii, i nie będzie musiał skupiać się tylko na tych dramatycznych. Tu jest piękna miłość, zarówno ta młodzieńcza jak i ta dojrzała. Tu jest siła walki i chęć do życia. Tu jest cudowna przyjaźń.
To lektura nostalgiczna, ale proszę mi wierzyć, usatysfakcjonuje nawet najbardziej wyrafinowanego czytelnika. Nie jest to książka dla fanów fantasty, horroru, komedii, czy mocnego kryminału, ale myślę, że i taki czytelnik znalazłby w niej coś dla siebie. To książka z tych, które na długo pozostają w pamięci czytelnika.
Dziękuję wydawnictwu Pascal za możliwość przeczytania tej książki.
Gorąco polecam również inną książkę tej autorki, którą miałam okazję przeczytać, i niecierpliwie czekam na jej kontynuację.
Spotkanie z Agnieszką Walczak-Chojecką
W piątek 12 sierpnia byłam na kolejnym spotkaniu autorskim w mojej ulubionej bibliotece, w CH Manhattan. Spotkanie było promocją najnowszej książki początkującej pisarki Agnieszki Walczak-Chojeckiej. Do tej pory miałam okazję przeczytać tylko jedną książkę tej autorki: „Gdy zakwitną poziomki”, ale… wierzę w to, że nie jest to jedyna jej lektura, która zawitała w moim książkowym świecie.
Spotkanie jak już wspomniałam wcześniej, zorganizowane zostało w pięknej gdańskiej bibliotece, bardzo profesjonalnie poprowadzone przez panią kierownik tejże biblioteki Magdalenę Kruszyńską.
Pisarka przybliżyła nam (czytelnikom) fabułę swojej najnowszej książki, która jest pierwszą częścią sagi bałkańskiej i jej bohaterowie oczywiście przeżywają swoje losy, swoją miłość na tle konfliktu wojennego w Bośni i Hercegowinie. Główni bohaterowie są po przeciwnych stronach tego konfliktu, i z pewnością nie jest to czas na miłość. Ze wstydem przyznaję, że do tej pory nie interesowałam się zbytnio tym konfliktem, jakoś zawsze bliższa mi była tematyka drugiej wojny światowej, a Serbia czy Chorwacja były dość odległą tematyką. Myślę jednak, że zachęcona fabułą książki, wgłębię się w ten temat.
Muszę przyznać, że autorka ma wyjątkowy dar opowiadania i przekazywania emocji zawartych w swojej książce. Po przeczytaniu przez nią fragmentu powieści już byłam więcej niż pewna, że muszę po tę lekturę sięgnąć.
Ucieszyła mnie dość osobista informacja o tym, że pisarka ma spore wsparcie w rodzinie, jeśli chodzi o jej hobby, które postanowiła zamienić na wykonywany zawód. To ważne, aby rodzina nie traktowała zwłaszcza początkującej autorki książek z przymrużeniem oka. Myślę, że kiedy ma się rodziców, którzy być może czasami zbyt krytycznie oceniają to co i jak robi, i tak jest to budujące dla takiego autora czy autorki. Zdaje on/ona sobie sprawę z tego, że chęć pisania nie jest tylko jakimś kaprysem, ale może przynieść wielu osobom dużą dawkę przyjemności. A już posiadanie w rodzinie tak fachowej pomocy (tu mam na myśli rodzica pisarki) jaką jest znany literat, to prawdziwie szczęście.
Miłym akcentem dodatkowym tego spotkania było odczytanie dwóch wierszy przez ojca pisarki, znanego w środowisku literackim prozaika, poety, dramaturga, satyryka oraz językoznawcy Grzegorza Walczaka. Przyznam szczerze, że oba te wiersze nastroiły mnie dość sentymentalnie.
Niespodzianką dla osób, które pojawiły się na tym spotkaniu były książki, które otrzymały cztery najbardziej aktywne osoby, które zdecydowały się po zakończeniu części oficjalnej, na zadawanie pytań pisarce. Taka nagroda za ciekawość; i muszę przyznać, że chociaż nie brałam w tym udziału, a to z tego względu, że byłam już kiedyś na spotkaniu autorskim z Agnieszką Walczak Chojecką, to wiele pytań było i dla mnie interesujących.
Biorąc pod uwagę jeszcze mało nagłośnione nazwisko autorki w świecie czytelniczym i jak na czas urlopowy, to muszę przyznać, że frekwencja dopisała. Cieszę się, że jest więcej osób jak ja, które lubią spędzać czas na takich spotkaniach. Udało mi się nawet namówić moją siostrę, aby wybrała się ze mną i dziękuję jej za to, że zamiast biegać między straganami Jarmarku Dominikańskiego, zdecydowała się mi towarzyszyć.
I jeszcze pamiątkowa fotka na zakończenie 🙂
Miło było spędzić letnie popołudnie w tak ciekawym miejscu, i delektować się tym co lubię najbardziej, (poza czytaniem książek) czyli słuchać o książkach. Kiedy czytelnik ma bezpośredni kontakt z autorem to i jego książki stają się mu bliższe.
Mała wymiana książek, mam nadzieję, że moja „Pamiątka z Paryża” nie zanudzi tej czytelniczki.
Cieszę się, że mogłam pójść na to spotkanie, ponieważ dowiedziałam się ciekawych informacji o fabule najnowszej książki Agnieszki Walczak Chojeckiej, a także wróciłam z kolejną (mam nadzieję) ciekawą książką.
Teraz pozostaje mi tylko zabranie się za czytanie pierwszego tomu sagi bałkańskiej i życzenie autorce kolejnych książek.
P.S. Dziękuję autorce za udostępnienie kilku zdjęć, niestety ja jak zwykle nawaliłam fotograficznie, bo robiłam zdjęcia telefonem, a on nie lubi robić tego w pomieszczeniach. Te zdjęcia gorszej jakości są moje, te lepsze przesłała mi autorka.
TA DRUGA – Karolina Wilczyńska
Karolina Wilczyńska gościła już w moim małym świecie książek. Dla przypomnienia napiszę tylko, że jest kobietą, która prowadzi potrójne życie. W jednym jest prezesem własnej fundacji, trenerką i terapeutką, w drugim zwyczajną kobietą i matką, a w trzecim pisarką. Ale to nie wszystko, w wolnych chwilach haftuje, ozdabia przedmioty techniką decoupage i tworzy biżuterię. Jej pierwsza książka została wydana w roku 2006.
Wydawnictwo Replika rok 2012, 2015
stron 264
Ta druga to dramat, współczesna powieść psychologiczna.
Lena jest młodą, wykształconą kobietą , szczęśliwą żoną i matką, której do pełni szczęścia brakuje tylko chwili, kiedy z jej życia zniknie teściowa. Pewnego dnia, matka jej męża trafia do szpitala w stanie śpiączki. Lena chcąc odciążyć męża spędza przy łóżku kobiety-rywalki całe godziny. Nie jest pewna czy chce aby teściowa wyzdrowiała, ma do niej spore żale za to, że jest osobą zbyt ważną dla swojego syna i przez to on zaniedbuje ją – żonę. Któregoś dnia Lena będąc w domu teściowej odkrywa pamiętniki schowane w szafie i poznaje nie tylko tajemnicę swojej rywalki o uczucia do tego samego mężczyzny, ale również poznaje uczucia jakimi ta kobieta darzy ją – synową. Czy te informacje wpłyną na zmianę stosunków między tymi dwoma kobietami? Czy matka Tomasza obudzi się i wyzdrowieje? Jaki wpływ na dalsze życie Leny będzie miało odkrycie pamiętników teściowej? Mogłabym zadać jeszcze mnóstwo pytań, ale myślę, że kto chciałby poznać odpowiedzi na te i inne pytania, po prostu sięgnie po tę książkę.
Jest to powieść napisana dość specyficznie, jej koronnym tematem są przeżycia wewnętrzne głównej bohaterki, jej doznania, emocje i relacje głównie z teściową, mężem i córką. To pokazane jej (Leny) postrzeganie życia. To właśnie emocje związane z odbieraniem przez Lenę osoby teściowej są podstawowym elementem kształtującym fabułę tej powieści. Przekaz do czytelnika polega głównie na relacjonowaniu życia wewnętrznego młodej bohaterki.
Powieść ma formę pamiętnika, a raczej rozmyślań i wspomnień, napisana jest w dużej mierze w formie monologu wewnętrznego. Lena przebywając przy łóżku chorej rozkłada (dosłownie) na czynniki pierwsze każde zachowanie teściowej i niestety w każdym najmniejszym nawet przejawie dobrej woli widzi uknute przez nią fałszerstwo.
Sama jestem matką (także syna), jestem teściową i synową, dlatego czytanie tej książki nie było dla mnie łatwe. Wiele emocji kosztowało mnie dotarcie do końca tej opowieści, ponieważ nie mogłam zgodzić się z osądami Leny. W tym, co próbowała wmówić sobie (i przy okazji czytelnikowi) widziałam wiele podszytych ogromnym egoizmem postępowań. Niestety, ale ta młoda kobieta wydała mi się bardzo stronniczo myślącą osobą. Wychowana bez matki, nieznająca swojego ojca nie potrafiła zbliżyć się do kobiety, która chciała jej tych nieobecnych w jej życiu rodziców zastąpić. A ona… zamiast przyjąć tę miłość potraktowała ją jak rywalizację o męża; samolubnie przyjmując, że tylko on i ich córka mogą myć JEJ prawdziwą rodziną. Wiem, że wiele jest takich kobiet, wiem z autopsji. Pewna młoda kobieta w mojej rodzinie gotowa była zniszczyć łączące więzi syna z matką a nawet brata z siostrą. To przykre, kiedy ktoś chce zbudować własne szczęście na nieszczęściu innych ludzi.
Ta powieść jest trudna w czytaniu dla kogoś, kto nie potrafi się opowiedzieć po jednej ze stron. Autorka zafundowała czytelnikowi taką gamę emocji, głównie negatywnych, że po skończeniu książki długo nie mogłam się zabrać za przekazanie własnych myśli i za napisanie tych kilku zdań mojego odbioru tej lektury.
Były momenty, że miałam ochotę rzucić książką o ścianę i wykrzyczeć, że nie będę jej czytała. Ale były i takie, kiedy nie mogłam odłożyć chusteczki, bo łzy same się cisnęły do oczu.
Z jednej strony nienawidziłam głównej bohaterki, a z drugiej współczułam jej. Żal mi było kobiety, która nie potrafi kochać tak zwyczajnie, którą zaślepia dążenie do wyjątkowo egoistycznie budowanego szczęścia.
Wciągnęłam się jednak w fabułę tak, że z każdą kolejną kartką z trudem odkładałam książkę na bok. Może to było spowodowane przeżyciami własnymi? A może po prostu czekałam na moment przełamania się głównej bohaterki, i szczęśliwe zakończenie. Czy było szczęśliwe… nie zdradzę, ponieważ chciałabym zachęcić do przeczytania tej powieści.
Tak jak wspomniałam wcześniej, nie jest to lektura z tych lekka, łatwa i przyjemna. Wzbudza wiele emocji, ale czasami warto poddać się takiej książce, która potrafi prowokować swoiste przemyślenia. Tej książki nie da się odłożyć ot tak; po przeczytaniu pozostają w głowie spisane w niej słowa, których nie można szybko zapomnieć.
Kiedy wzięłam tę książkę do ręki i spojrzałam na śliczną, zmysłową moim zdaniem okładkę, pomyślałam, że mam przed sobą kolejną powieść o trójkącie małżeńskim. O walce o miłość z tą drugą, kochanką męża. Byłam pewna, że jest to następna opowieść o zranionej kobiecie, zdradzonej przez miłość, oszukanej. W pewnym sensie nie pomyliłam się, tyle że tą „zranioną” okazała się kobieta, która chciała jedynie szczęścia dla żony swojego syna. Kobieta, która zamiast rywalizować, dawała z siebie wszystko, aby szczęśliwy był nie tylko jej syn, ale również osoba, którą wybrał aby przejść z nią przez życie.
Myślę, że książka wciągnie w swoją fabułę niejednego czytelnika i niejedną czytelniczkę. Jestem przekonana, że to nie jest książka tylko dla pań. Jeżeli znajdzie się jakiś mężczyzna, który odważy się po nią sięgnąć, znajdzie w niej wiele cennych uwag dotyczących relacji synowa-teściowa. Ktoś, komu nie są obce powieści psychologiczne z pewnością uzna tę lekturę za pewnego rodzaju perełkę. Autorka miała niesamowity pomysł decydując się na taką powieść.
Polecam również inną książkę tej autorki, która wywarła na mnie równie mocne wrażenie.
Dziękuję Wydawnictwu Replika za możliwość przeczytania tej książki i cieszę się, że na nasz rynek wydawniczy trafiają do czytelnika takie właśnie powieści.
WYSZEDŁ Z DOMU I NIE WRÓCIŁ – Iwona Mejza
Iwona Mejza gościła już na moim blogu, ale tak dla przypomnienia wspomnę, że urodziła się w 1965 roku i jest mieszkanką Oświęcimia. Jest zagorzałą czytelniczką kryminałów i wielbicielką książek Joanny Chmielewskiej i Edmunda Niziurskiego. Więcej na temat tej pisarki można przeczytać w jednym z wcześniejszych wpisów dotyczących mojej opinii o książce, która jest jej debiutancką „Wszystkie grzechy nieboszczyka”.
Wydawnictwo Oficynka rok 2013
stron 279
Wyszedł z domu i nie wrócił, to lekki kryminał, którego fabuła umiejscowiona jest w czasach nam współczesnych, w Oświęcimiu.
Rodzinna firma kamieniarska, otrzymałam zlecenie na wyremontowanie i przebudowanie starego grobowca. Grobowiec został zapisany w spadku pewnemu mężczyźnie i nowy właściciel postanowił trochę go odrestaurować. Według wszelkich danych, grobowiec ten miał być pusty, ponieważ jego wcześniejszy właściciel został pochowany w innym mieście. Jakie było zdziwienie kamieniarzy, kiedy po podniesieniu płyty i wejściu do środka znaleźli w nim trumnę, a w niej… szczątki dwóch osób. Wiadomość o niezwykłym odkryciu pocztą pantoflową obiegła miasto, ale policja dowiedziała się ostatnia. Oczywiście natychmiast wszczęto dochodzenie. Wynikiem śledztwa było powiązanie obecnego z innym śledztwem, które miało miejsce ponad dwadzieścia lat wstecz. Kim byli pochowani w grobowcu osobnicy? Co wspólnego z całą sprawą miało kilku bardzo wiekowych już mężczyzn? I kto właściwie odziedziczył grobowiec? Myślę, że na te i wiele innych pytań odpowiedź znajdzie ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tego kryminału.
To jest moja druga książka tej autorki; po przeczytaniu pierwszej wiedziałam, że z pewnością sięgnę po kolejne jej książki. Ten kryminał jest dość nietypowy i trochę przypomina mi książki innej dość znanej pisarki kryminałów, ale nie zdradzę jakiej ponieważ nie chcę tu robić dodatkowej reklamy. Ciekawie poprowadzone śledztwo jest przeplatane wątkami obyczajowymi, które nie wszystkie wnoszą coś do fabuły. Myślę, że tych opowiadań o… ( z życia jakiejś osoby) jest w tej powieści odrobinę za dużo. Nie wszystkie z nich są na tyle interesujące, żeby wciągnęły czytelnika.
Jednak sam wątek kryminalny, dotyczący niezidentyfikowanych kości oraz wątek niewyjaśnionej kradzieży w sklepie jubilerskim są intrygujące.
Pierwszą połowę książki czytałam spokojnie, mogę nawet powiedzieć że trochę monotonnie, ale druga połowa wciągnęła mnie na tyle mocno, że nie mogłam się od książki oderwać. Kiedy okazało się, że wiele kawałków tej kryminalnej zagadki zaczyna do siebie pasować, to już nie pozostało mi nic innego jak szybko przekonać się jak „wygląda” ta układanka w całości.
Wspomniałam wcześniej, że jest to kryminał trochę nietypowy. Pomijając wątki nie mające wiele wspólnego z tym głównym – kryminalnym, to muszę przyznać, że treść powieści okraszona jest pewną dawką humoru, która sprawia, że lektura nie jest ciężka w czytaniu. Wręcz odwrotnie czyta się ją lekko i szybko. Przyznam również, ze trochę pogubiłam się w postaciach i musiałam sobie zrobić małą ściągę, aby dobrze się orientować – kto jest kim. Ale kiedy już sobie zrobiłam taka tabelkę tu-policjanci, tu-starsi panowie, tu-reszta, to wszytko poszło gładko.
Myślę, że dużym plusem tej powieści są ciekawe dialogi i dość sympatycznie przedstawione postacie wyborowych policjantów, z komisarzem Ożegalskim na czele. Mnie przypadł do gustu zwłaszcza on, dlatego, że autorka ukazała go w bardzo pozytywnym świetle jako zagorzałego czytelnika, zwłaszcza kryminałów.
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na okładkę, nie wiem dlaczego pomyślałam, że prawdopodobnie będzie to mroczny kryminał o kimś, kogo poszukuje policja. Wprawdzie w tej powieści jest poszukiwany człowiek, a na początku to nawet dwóch, których personalia są dla policji jedną wielką niewiadomą, to na szczęście niewiele mrocznych fragmentów odnalazłam.
Po raz pierwszy miałam okazję poznać miasto Oświęcim z innej strony. Do tej pory wielu z nas kojarzy się ono jedynie ze smutną historią wojenną i obozem koncentracyjnym. A tu, dzięki opisom wprowadzonym w powieść, można było spokojnie przespacerować się uliczkami tego miasta, poznać jego okolicę a nawet cmentarz, na którym pochowanych jest wielu zacnych i znanych ludzi.
I chociaż znalazłam w treści pewne sprzeczności, które rzuciły mi się w oczy, to uważam, że nie miały one wpływu na całość.
(…) Z głębi domu sączyła się delikatna muzyka – Wincenty stanowczo stwierdził, że rozpoznaje język włoski i chrapliwe ryki Drupiego. (…)
Trochę mi te ryki do tej delikatności nie pasowały, ale uznałam to za mało znaczące i skupiłam się na dalszym czytaniu.
Uważam, że warto sięgnąć po tę powieść. Nawet wybredny czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. Jest tam intryga kryminalna (i to niejedna), jest odrobina romansu, jest humor i stare tajemnice. Do tego czyta się lekko, łatwo i przyjemnie. Polecam.
Polecam również inną książkę tej autorki, którą miałam okazję przeczytać wcześniej i mam nadzieję, że jej kolejne książki będą równie ciekawymi lekturami.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki. Lekka, łatwa i przyjemna, a do tego bardzo wciągająca. Czy można chcieć czegoś więcej dla dobrego relaksu?
Dobry kryminał = Oficynka