lietratura polska
SIEDEM CUDÓW – Agata Przybyłek
Agata Przybyłek, to młoda autorka powieści kobiecych, studentka psychologii na Uniwersytecie Gdańskim, blogerka i recenzentka prowadząca bloga „Informator Czytelniczy”). Przygodę z literaturą zaczęła od opowiadań, z których kilka zostało nagrodzonych w różnych konkursach literackich i ukazało się drukiem, potem pisała wiersze, a następnie powieści. To właściwie tyle, ile udało mi się znaleźć w naszym wszechwiedzącym Internecie. Prywatnie młoda mężatka i bardzo sympatyczna osoba, którą miałam okazję poznać osobiście.
Siedem cudów to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.
Monika jest studentką, która przed świętami postanowiła dorobić sobie trochę w jednej z galerii handlowych na stanowisku z perfumami. Kiedy przypadkowo spotyka swojego byłego chłopaka, zbliżające się święta zaczynają być dla niej powracającym bolesnym wspomnieniem. Święta w domu Moniki dla reszty rodziny również nie są czasem radości, bowiem ojciec traci pracę, a brat Maciek nie potrafi zapamiętać daty urodzin swojej ukochanej, co staje się sytuacją, która może się dla niego skończyć źle. Ksawery, były chłopak Moniki spontanicznie zaprasza na święta do swojego domu koleżankę ze studiów, wychowankę Domu Dziecka, która w dodatku jest ciąży. Czy mimo pewnego rodzaju zawiłości i problemów, Monice, Maćkowi i Ksaweremu uda się spędzić radosne święta? Czy Monika pogodzi się z byłym chłopakiem, czy wręcz przeciwnie, pogodzi się z rozstaniem. Czy Maćkowi uda się wybrnąć z niefortunnej pomyłki?
Czytelniczki, które znają książki tej autorki wiedzą, że każda jej kolejna powieść warta jest przeczytania. Autorka ma bowiem dość specyficzny, nieco nostalgiczny styl, który powoduje, że jej książki czyta się jednym tchem i z prawdziwą przyjemnością.
Fabuła tej powieści zaczyna się 18 grudnia i od początku czuje się tę atmosferę nadchodzących świąt. Autorka wciąga w wir przedświątecznych zakupów, kusi zapachem pieczonych pierników i pozwala poczuć tę magię, która unosi się wokół.
(…) W powietrzu unosił się zapach korzennych przypraw, które dodała do ciasta, a z głośników radia płynęły spokojne takty dobrze znanej zimowej piosenki. Wszystko było idealne. No, może do pełni szczęścia brakowało jej tylko woni igliwia, która pojawiała się w domu wraz z wstawieniem do salonu choinki, oraz radosnych głosów dzieci… (…)
Książka, moim zdaniem jest trochę inna od wielu świątecznych powieści, w których czasami mamy tylu bohaterów, że nie rzadko gubią się oni w fabule. Tutaj mamy tych bohaterów kilkoro, a są oni ze sobą ściśle powiązani. Monika i jej brat Maciek, ich rodzice Marek i Jola, no i Ksawery – były chłopak Moniki, oraz jego koleżanka ze studiów – Ania. Przyznam szczerze, że z przyjemnością śledziłam każdy spędzony przez nich dzień.
Autorka w tajemniczy, pełen znaków zapytania sposób przedstawia uczucie łączące dwoje młodych ludzi – Monikę i Ksawerego. Od samego początku daje czytelnikowi do zrozumienia, że tych dwoje łączyła kiedyś wielka miłość, która być może nadal dominuje w ich znajomości, ale… Ale, wydarzyło się coś, co spowodowało, że ich związek się rozpadł. Krążąca wokół tego tajemnica intryguje i wzbudza ciekawość u czytającego, jak każda tajemnica.
Mamy tutaj również smutną, chociaż piękną miłość młodej samotnej matki do noszonego pod sercem dziecka, która moim zdaniem świadczy o dużej wrażliwości autorki. Przedstawiona w powieści dziewczyna, wychowanka domu dziecka, będąca w ciąży, oszukana i wykorzystana, jest przykładem tego, jak bardzo można pokochać nienarodzone jeszcze dziecko i pogodzić się z bolesnym rozstaniem z jego ojcem.
(…) Wolała więc radzić sobie sama, niż oczekiwać jego pomocy. Zresztą, co on mógłby jej zaoferować poza pieniędzmi? Na pewno nie miłość, wsparcie i opiekę. (…)
Autorka bardzo drobiazgowo opisuje wszystko, od ubioru swojego bohatera/bohaterki, po wykonywane przez nią/niego w danej chwili czynności, szczodrze zasypując czytelnika detalami.
A siedem cudów? Czy to jest tylko tytuł, nie mający nic wspólnego z fabułą? Chociaż tak właściwie mamy w tej powieści tak naprawdę sześcioro bohaterów, to cudów zdarzyło się…
(…) Ludzie, gdy myślą o cudach, zawsze spodziewają się fajerwerków. Spektakularnego wydarzenia na miarę znaków na niebie albo trzęsienia ziemi. Zapominają, że cuda wcale nie muszą takie być. Niekiedy jest nim na przykład choćby zmiana nastawienia do jakiejś osoby czy sytuacji… (…)
Polecam tę ciepłą, lekką, łatwą i przyjemną lekturę na długie zimowe wieczory. Nie mogę powiedzieć, że jest to lektura tylko dla pań, bo myślę, że niejeden pan wciągnie się w fabułę bowiem mamy tutaj i męskich bohaterów. Dla mnie dodatkowym atutem tej powieści jest bohater drugoplanowy, czyli piękny zimowy Gdańsk, którego nigdy nie mam za wiele.
Ciekawa fabuła w połączeniu z interesującymi i bardzo realistycznymi postaciami, to coś co lubię. Polecam.
ZAPACH GOŹDZIKÓW – Agnieszka Lis
Agnieszka Lis to pisarka, felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Zapach goździków to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, którego fabuła umiejscowiona została w Warszawie.
Arkadiusz i Klemens znają się i przyjaźnią od lat. Co roku spotykają się całymi rodzinami nie tylko w święta. Kiedy pewnego dnia do Arkadiusza dzwoni dawny znajomy, z którym nie widzieli się ponad czterdzieści lat, obaj przyjaciele nie kryją zdziwienia. Spotykają się w restauracji prowadzonej przez żonę Klemensa, a głównym tematem jest odziedziczona przez Klemensa kilkanaście lat wcześniej winnica w Alzacji. Tymczasem trwają przygotowania do Wigilii, którą wszyscy, włącznie z byłą żoną i jej obecnym mężem, jak zwykle mają spędzić w domu Arkadiusza. Wokół rozmów krąży jednak cały czas winnica i teoretyczne problemy związane z winnicą, jakie dotknęły rodzinę Klemensa. Kiedy w pierwszy dzień świąt syn Klemensa znika na cały dzień, nikt nie spodziewa się jakie przyniesie to konsekwencje. Czy nic nie zakłóci świątecznej atmosfery obu rodzin? Dlaczego Arkadiusz co roku zgadza się aby święta i Sylwester odbywały się w jego domu? I co tak właściwie chciał dawny kolega, który niespodziewanie odwiedził Arkadiusza?
Moje przygotowania do świąt, to właśnie czytanie świątecznych opowieści od pierwszego dnia grudnia. W tym roku zaczęłam od tej książki, ponieważ zaintrygowała mnie zarówno okładka jak i opis. Nie ukrywam też, że na każdą książkę tej właśnie autorki czekam zawsze z niecierpliwością, a kto zagląda tutaj, do mojego kącika książek ten wie, że przeczytałam chyba wszystkie książki Agnieszki Lis.
Zanim poznamy fabułę, poznajemy bohaterów książki, których autorka przedstawia na wstępnie nie tylko w powiązaniu z głównymi bohaterami, ale również wizualnie. ,
Fabuła tej lektury od samego początku przyjemnie otula czytelnika muzyką, co w książkach tej autorki nie jest czymś niespotykanym. Dzięki tej muzyce można się pięknie wyciszyć podczas czytania.
(…) Nie był wtedy w filharmonii, posłuchał płyt. Po nich uznał, że warto przyjrzeć się młodzieńcowi, bo przecież nie samym Chopinem pianista żyje. Dopiero po wysłuchaniu jego płyty z Schumannem, Lisztem, Debussym i Szymanowskim pierwszy raz, w myślach przyznał mu tytuł Artysty, właśnie tak, z dużej litery. (…)
Autorka zaskakuje drobiazgowością i nie ma tu znaczenia czy pisze o winach czy o winnicach, czy też opisuje jakieś wnętrze (sklepu, restauracji), czy też czyjeś odzienie. Dzięki temu nie trzeba zbytnio nadwyrężać wyobraźni, bo wszystko dostajemy „jak na tacy” a obrazy są dopełnieniem treści.
Momentami jest nostalgicznie, ale fabuła trzyma czytelnika w swoich ryzach, chociaż zaczyna się kilka dni przed świętami, w czasie raczej pełnym pośpiechu.
Autorka między wątkami zabiera czytelnika na piękne spacery po Warszawie. Przyznam szczerze, że nie znam Warszawy, bo rzadko bywam w tym mieście, ale chętnie zobaczyła bym te wszystkie miejsca, którymi spacerowali bohaterowie powieści.
Ta powieść, to moim skromnym zdaniem pewnego rodzaju hołd dla przyjaźni i rodziny. I chociaż wielu być może chciałoby odstąpić od tradycji spędzania świąt z dokładnie ustalonym przez lata harmonogramem, to jednak coś im na to nie pozwala. Z drugiej strony ile jest takich rodzin, które nie mogą spędzać ze sobą tego czasu, bo… odległość, bo… choroba, bo… niesnaski rodzinne.
Nie chciałabym urazić autorki, ponieważ przeczytałam chyba jej wszystkie wydane dotąd książki wśród których były i takie, które mnie wzruszyły i nie mogłam się po nich długo „pozbierać” emocjonalnie, i takie, które potraktowałam jak typowy weekendowy relaks, ale… No właśnie „ale”, moim zdaniem jest to chyba najlepsza jej książka.
Dlaczego tak uważam?
Może dlatego, że fabuła jest nietuzinkowa. Może dlatego, że głównymi bohaterami nie są młode, zakochane, zranione czy mniej lub bardziej zawiedzione czymś kobiety, które w większości literatury kobiecej zdominowały rynek książkowy. Tu głównymi bohaterami są mężczyźni, którzy lata swojej młodości, lata świetności męskiej mają już dawno za sobą, ale potrafią przyciągnąć czytelnika swoimi niebanalnymi osobowościami.
Zresztą jeśli chodzi o większość postaci występujących w tej powieści, to składam głęboki ukłon w stronę autorki za wykreowanie osobowości wszystkich, począwszy od kilkuletniego dziecka, po osoby w dość dojrzałym wieku.
Mamy również wątek miłosny, ale nie taki typowy, przepełniony romantyzmem czy erotyką, ale dotykający uczuć i emocji tych byłych, wątek miłości przepełnionej tęsknotą. Bo przecież „stara miłość nie rdzewieje”.
(…) Niemożliwe – uśmiechnął się. – Bez niej byłby koniec świata. Właściwie już jest bez niej, dla mnie bez niej, ale jednak nie. Żona nie żona, może być byłą, ale przecież się nie odcięliśmy. Za dużo nas łączy. Dzieci. Wnuki. A poza nimi? (…)
(…) Choć warunki były nieszczególne, ogródek niewielki, przez większość dnia ocieniony zarówno przez mur, jak i brzozy, lecz Renacie udawało się utrzymywać tu kwitnące rabaty. Barbara nie próbowała. Ale przecież nie dlatego tęsknił za Renatą… (…)
Muszę jeszcze dodać coś o zakończeniu, które autorka zostawia w domysłach czytelnika, a które może nie tyle szokuje, co trochę zaskakuje.
Bardzo jestem ciekawa dalszych losów rodzin Arkadiusza i Klemensa, może w przyszłym roku…?
Ta książka jest z tych, które najlepiej zacząć czytać, kiedy dysponuje się dłuższym czasem wolnym, bo trudno się od niej oderwać.
Niby nie ma tutaj nagłych zwrotów akcji, ale jest pewnego rodzaju trzymające napięcie. Niby nie ma gorących romansów, ale jest coś mocno romantycznego. Niby nie ma większych sensacji jak w kryminałach, ale prawie cały czas krąży jakiś „duch tajemniczości”.
Nie wiem komu ta lektura przyniesie więcej zadowolenia, paniom czy panom? Z całą pewnością jednak jest ona bardzo ciekawym kąskiem dla melomanów oraz koneserów win. A na samą nazwę Bûche de Noël, ciasta będącego tradycyjną potrawą świąteczną Francji, pewnie niejednemu czytelnikowi poleci ślinka.
Polecam tę powieść nie tylko w czasie przedświątecznym, chociaż w tym czasie z pewnością każdy odbierze ją już… bardzo świątecznie.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za tę piękną książkę, która pozwoliła mi zacząć myśleć nie tylko o świętach, ale również o kontaktach w mojej rodzinie i o znajomych, z którymi mam dość ograniczony kontakt. Może czas to zmienić.
HUŚTAWKA – Agnieszka Lis
Agnieszka Lis już kilkakrotnie była gościem w moim małym świecie książek, dlatego jeżeli ktoś chce się o niej czegoś bliżej dowiedzieć, to zapraszam do wcześniejszych wpisów, do których linki znajdziecie na dole strony.
Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2018
stron 468
Huśtawka to powieść obyczajowa, z dużą dawką dramatu, odrobiną romansu i wątkami psychologicznymi, czyli… prawdziwa huśtawka wrażeń czytelniczych.
Trzy pokolenia kobiet, tak zwyczajnych jak większość z nas, styka się w życiu z różnymi problemami. Joanna jest najmłodsza, nie potrafi znaleźć sobie miejsca w życiu, szukając wciąż nowych wrażeń, chce się usamodzielnić, ale nie wychodzi jej to tak, jakby chciała. Nie potrafi określić swoich preferencji seksualnych błądząc po świecie homo i hetero. Małgorzata prowadzi spokojne i uporządkowane życie, do czasu, kiedy z jej zdrowiem zaczyna dziać się coś dziwnego. W jej umysł wkrada się zazdrość i zżera ją od środka jak jakiś robak, powodując wręcz stany obsesyjne. Katarzyna, siostra Małgorzaty jest wieczną podróżniczką życia, niby chce się ustabilizować, założyć rodzinę, ale w głowie ma również inne scenariusze swojego bytu. Wanda, seniorka rodu ukrywa od lat pewną tajemnicę, która może nie tyle burzy jej spokój wewnętrzny, co często sprawia, że do tej przeszłości powraca. Czy uda się tym kobietom przetrwać trudne chwile? Jak silna może być rodzinna solidarność i miłość?
Zaraz na wstępie przyznam, że mimo tego, iż jest to opowieść o zwykłych kobietach takich jak wiele, i niby nic się zbyt porywającego w tej powieści nie dzieje, to nie można zaliczyć jej do lektur lekkich i łatwych. Emocjonalna huśtawka będąca myślą przewodnią, towarzysząca bohaterkom, szczególnie tym z młodszego pokolenia, to temat nieszablonowy w powieściach.
Trzeba jednak przyznać, że autorka bardzo wnikliwie „weszła” w rolę każdej z pań, i bez względu na jej wiek świetnie się w nich odnalazła.
Kobiety łączy wielka miłość, chociaż życiowe przeszkody, jakie często spotykają na swojej drodze, są czasami utrudnieniem w okazywaniu uczuć. Niby wspólnie przeżywają trudne chwile, a jednak każda z nich odbiera wszystko inaczej. Błędy, które popełniają nie zawsze idą w zapomnienie, ciążąc w głowie tak bardzo, że czasami trudno o nich zapomnieć.
Jest jeszcze miłość, i to nie tylko ta damsko-męska, ale miłość rodzinna, niosąca ze sobą ciężar odpowiedzialności za drugą osobę, pielęgnująca zaufanie do drugiej osoby i chroniąca ją bez względu na konsekwencje dotyczące siebie, jako osoby z pozoru dającej sobie radę ze wszystkim.
Miłość w tej książce postrzegana jest różnie, zarówno jako dzika młodzieńcza namiętność, jak i ta spokojna dojrzała.
(…) Jeśli czujesz motyle w brzuchu, wielkie podniecenie, jeśli drżą ci ręce, gdy jesteś z ukochaną osobą – to nie jest ta osoba. Przy tej właściwej będziesz odczuwać absolutny spokój (…)
Nie ukrywam, że z napisaniem opinii o tej książce miałam pewnego rodzaju kłopot, ale nie dlatego, że książkę przyjęłam zbyt obojętnie, ale właśnie dlatego, że „rozhuśtała” we mnie różne emocje. Nie polubiłam wszystkich bohaterek, chociaż przyznam, że najbliższą z nich do tej pory jest seniorka rodu, czyli Wanda. Kobieta cicha i pomocna, która więcej widziała niż inne, i która potrafiła odnaleźć się w każdej życiowej sytuacji. Wanda jest narratorem książki opowiadającym o życiu córek i wnuczki tak, jakby siedziała w ich myślach. Jest to ciekawa i dość specyficzna narracja. Pisząc „specyficzna” mam na myśli między innymi rozdziały, w których seniorka przebywa w labiryncie własnych myśli, we śnie, który tworzy rozmawiając w nim z dwoma mężczyznami z przeszłości. Czytając te rozdziały zastanawiałam się, czy te sny są tęsknotą, czy wyrzutami sumienia?
Ciekawym zjawiskiem powieści jest również to, że rozdziały nie mają pełnych tytułów, a zamiast nich są pierwsze litery imion bohaterek, „Jo”, „Ma”, „Ka”. Z pewnością autorka miała w tym jakiś cel, chociaż przyznam szczerze, że tego nie zrozumiałam.
Rozdziały są krótkie, co zawsze jest dla mnie zgubne, bo wiadomo: „jeszcze jeden rozdział i…” kończyło się w bardzo nieodpowiednim czasie, gdy trzeba było rano wstać do pracy, lub nieodpowiednim miejscu, kiedy trzeba było coś w domu zrobić.
Autorka bardzo powoli, wręcz stopniowo oddaje czytelnikowi dramat życia trzech pokoleń kobiet. Udowadniając jednocześnie, że człowiek uczy się na błędach, pokazuje, że czasami zbyt późno te błędy są zauważone, ale czasami następuje to na tyle wcześnie, aby życie uległo diametralnej zmianie.
Huśtawka to pełna sprzecznych emocji powieść nie tylko dla pań. Z całą pewnością skłoni ona do pewnego rodzaju refleksji. I chociaż czyta się ją dość płynnie, mimo momentami wielu trudnych wyrazów w rozdziałach odnoszących się do snów seniorki, czyli „Tutaj”, to powoduje ona pewnego rodzaju zatrzymanie się, zatrzymanie myśli błądzących gdzieś w zakamarkach umysłu. Nie ważne czy polubisz danego bohatera, czy go znienawidzisz, on pozostanie w głowie na dłużej.
Polecam tę powieść całym sercem. Jest to z całą pewnością nietuzinkowa fabuła, która pozwoli nam w każdej z tych kobiet znaleźć cząstkę siebie.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za możliwość przeczytania tej książki.
Polecam również inne książki Autorki, które do tej pory przeczytałam i czekam na kolejne.