dramat psychologiczny
DO KOŃCA MOICH DNI – Anna Rybakiewicz
(…) Byliśmy uwięzieni w niewidzialnym więzieniu. Naszym murem był śnieg, a strażnikiem zwierzyna. Oprócz komendanta było tylko pięciu żołnierzy. Czterech z nich było w takim wieku, że nie nadawali się do walki, a jeden, który nas tu ściągnął, był niewiele starszy ode mnie i lekko kulał na prawą nogę. Tak wyglądali nasi strażnicy. (…)
Anna Rybakiewicz jest autorką kilkunastu bestsellerowych powieści obyczajowych. Jest absolwentką Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, od 2016 roku wykonuje zawód radcy prawnego. Prywatnie jest szczęśliwą mężatką i mamą dwójki dzieci. Uwielbia słuchać ludzkich historii, intrygują ją losy przodków, do których niejednokrotnie odnosi się w swoich powieściach. W fabułach często inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami co sprawia, że jej powieści czyta się z zapartym tchem.
Do końca moich dni to powieść obyczajowa, z dramatem wojennym w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 STYCZNIA 2024
Apolonia Dobkowska miała odziedziczyć wielki majątek ziemski, wyjść dobrze za mąż i mieć piękne, szczęśliwe życie. Niestety wybuch wojny zniweczył wszystkie plany Apolonii. Zimą 1940 roku wraz z całą rodziną dziewczyna została wywieziona daleko od domu zamieniając piękne pokoje dworku w Szczepankowie na zmarzniętą ziemię Syberii, podejmując nieludzkim wysiłkiem walkę o przetrwanie całej rodziny, szczególnie małego braciszka. W Polsce został ukochany dziewczyny, który nie daje znaku życia i Apolonia nie wie, czy chłopak wciąż żyje, natomiast zakochuje się w niej Andriej, pracujący w obozie. Czy młody Rosjanin rozpali również serce polskiej dziewczyny? Czy po zakończeniu wojny Apolonia wróci do kraju i będzie wiodła szczęśliwe życie w majątku po rodzicach? Jak potoczą się losy Apolonii i Andrieja po wojnie?
Kolejna książka Anny Rybakiewicz ponownie mnie zachwyciła. Dramatyczna fabuła wzruszyła i zaciekawiła do tego stopnia, że trudno mi było chociaż na chwilę oderwać się od stron książki.
Powieść napisana jest w dwóch przedziałach czasowych – okres wojenny i powojenny oraz czas współczesny. Lubię tak napisane książki, ponieważ sama tak piszę. Ta lektura jest taka, jak moje powieści ze szkatułki wspomnień.
Starsza pani, która wyjątkowo dramatycznie przeżyła młodość w piekle wojny, opowiada swoje losy młodej sąsiadce, która dokładnie je spisuje.
Autorka przedstawia wojnę z punktu widzenia młodej dziewczyny pochodzącej z bogatego domu, zesłanej wraz z rodziną na Syberię.
Koszmar jakim była zarówno kilkutygodniowa podróż w nieludzkich warunkach, jak i później życie w kraju zupełnie innym niż Polska, w którym ekstremalne temperatury, mrozy, głód, choroby i ciężka praca ponad siły często pozbawiały ludzi człowieczeństwa.
Ale mimo tak wielu upokarzających i negatywnych czynników ludzie potrafili żyć w solidarności, pomagali sobie wzajemnie i razem walczyli o przetrwanie.
To bardzo bolesna opowieść o strachu i upokarzaniu ludzi. Ale to również opowieść o przyjaźni i miłości, która nie miała prawa się przytrafić ludziom, teoretycznie będącym wrogami.
Ci, którzy przeżyli lata spędzone na Syberii powrócili do kraju okaleczeni na ciele i psychice, a gdy się okazało, że po powrocie nie mają do czego wracać, że zmienił się ich stan majątkowy sprzed wojny i stali się biedakami, to upokorzenie sięgnęło dna.
(…) Tego dnia zrozumiałam, że widziałam już w swoim życiu wszystko. Polska, do której tak bardzo pragnęłam wrócić, zawiodła mnie. Poświęciłam dla niej wiele, a otrzymałam tak mało. Nic złego w życiu nie zrobiłam, a okradziono mnie ze wszystkiego. Chciałam być wśród swoich, ale nawet tu nie znalazłam swojego miejsca. (…)
Autorka ciekawie przedstawia powojenne społeczeństwo polskie, w którym przedwojenny biedak, parobek czy zwykły chłop, po wojnie często stawali się panami, z pogardą zwracającymi się do tych, którym kiedyś zawdzięczali pracę. Smutne to, ale jakże prawdziwe.
To również opowieść o miłości, a tak właściwie o miłościach. Jednej zrodzonej w sercu młodziutkiej dziewczyny z bogatego domu do zwykłego parobka, ogrodnika, a drugiej zrodzonej w piekle syberyjskiej ziemi, miłości młodego rosyjskiego żołnierza do więzionej w obozie Polki. Czy któraś z tych miłości przetrwała, tego nie napiszę, ale jeżeli ktoś jest ciekawy to zachęcam do sięgnięcia po książkę.
(…) Wtulała się w jego ciało, szukając w jego ramionach ratunku. Mogłabym przysiąc, że nagle usłyszałam dobrze znaną melodię i słowa piosenki: można zamknąć serce przed miłością i uczynić najsilniejszą z twierdz, w taką noc ktoś jakby więzy rozciął, miłość sama wkrada się do serc. Kiedyś tańczyłam do niej z Jerzym, teraz wtulałam się w Andrieja. (…)
To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna i z pewnością wiele osób tak jak ja uroni przy niej niejedną łzę. Ale jest to opowieść o walce o przetrwanie, o sile młodej kobiety, która w pewnym momencie swojego życia musiała stać się głową rodziny i walczyć nie tylko o siebie, ale i o najbliższych.
Trudno mi jest sobie wyobrazić co musiała przeżyć Apolonia Dobkowska, dziewczyna, której nie nauczono życia takiego na jakie została skazana w czasie wojny przez los.
Autorka opisując losy rodziny Dobkowskich porusza wiele poważnych tematów, od trudów życia na Syberii, po depresję i nienawiść nawet w stosunku do najbliższej osoby.
Temat repatriacji Polaków na Syberię stał się ostatnio dość modnym, o czym przekonuję się sięgając po kolejne książki. Po serii książek odnoszących się do Auschwitz, może ten temat przybliży wielu osobom wojnę z innej perspektywy.
Polecam te książkę zwłaszcza osobom zaczytującym się w historiach z drugą wojną światową w tle. Ale myślę, że każdy znajdzie w tej historii coś dla siebie.
To powieść dramatyczna zarówno pod względem historycznym jak i psychologicznym, której głównymi bohaterami są emocje.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej i cieszę się, że odkryłam kolejną świetną polską pisarkę.
CÓRKI CZARNEGO MUNDURU – Sylwia Trojanowska
(…) Poród na dobre zmienił Wilhelma. O ile Ingrid do czasu rozwiązania miała nadzieję, że po przyjściu na świat jego upragnionego dziedzica ich relacje staną się takie jak te z początków znajomości, o tyle straciła ją już w szpitalu. Nie urodziła mu wymarzonego syna, a dziewczynki były dla niego synonimem klęski. (…)
Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku. Razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.
Córki czarnego munduru to dramat obyczajowy z historią wojenną w tle.
PREMIERA 14 SIERPNIA 2024
Młodziutka Ingrid po śmierci babci, jest pod opieką wujostwa. W obliczu polityki jaka szerzy się w Trzeciej Rzeszy zostaje wysłana na obóz dla dziewcząt BDM na którym wydarza się coś co niszczy spokojną wychowaną z dala od nazistowskiej doktryny, z poszanowaniem dla drugiego człowieka i otwartej na inne kultury dziewczyny. W życiu dziewczyny pojawia się jednak mężczyzna, wprawdzie dużo starszy, ale który ratuje ją przed jeszcze większym złem. Bardzo szybko Ingrid staje się panią na włościach wychodząc za mąż za swojego wybawiciela i rodząc dwie córeczki. Wyglądające z zewnątrz na sielankowe życie młodej dziewczyny, za zamkniętymi drzwiami pięknego domu jest całkowitym przeciwieństwem sielanki. Wychodząc za mąż za człowieka całkowicie oddanego ideologii nazistowskiej Ingrid nie wie z czym będzie musiała się zmierzyć i co (lub kto) będzie dla niej najcenniejsze. Jak poradzi sobie skromna młoda kobieta, matka i żona nazisty z panującymi w domu i na świecie wojnami? Dlaczego Wilhelm nie potrafił pokochać córek, które przyszły na świat w jego domu? Kim dla młodziutkiej Ingrid była przyjaźń z pewnym doktorem, który w przeszłości uratował jej życie.
Książki, których fabuły umieszczone są w czasach międzywojennych lub w czasie drugiej wojny światowej zawsze wzbudzają we mnie sporo emocji. I nie jest ważne, czy jest to książka reportażowa, czy jej fabuła została skonstruowana na faktach, czy jest to fikcja literacka powstała w głowie autorki czy autora, zawsze związane są z tym emocje.
Staram się wyglądać na osobę silną, ale muszę przyznać, że często w czasie czytania tak bardzo przeżywam fabułę, że wzruszenie bierze górę nad wszystkim innym.
Ta książka okazała się dla mnie wulkanem emocji, które z pewnością silnie odczuje również wielu innych czytelników. I nie chodzi tutaj o to, że historia dzieje się tuż przed wybuchem wojny i w jej trakcie, pisząc o emocjach mam na myśli psychologiczne podejście do bohaterów i dramatów jakie towarzyszyły życiu głównej bohaterki.
Niewiele jest autorek czy autorów, którzy tak potrafią opisać, czy przedstawić swoich bohaterów, że albo się ich bardzo lubi, albo nienawidzi do granic możliwości. Sylwia Trojanowska zrobiła to perfekcyjnie. Świetnie, moim zdaniem, wykreowane postacie są jakby pierwszoplanowym wątkiem tej historii, ubarwiają ją zarówno ciepłem usposobień jak i zimnem dramatu.
Zaczynając czytać tę książkę pomyślałam sobie, że będzie to piękna opowieść o miłości, która potrafi pokonać największe zło. Coś w stylu „Pięknej i bestii”, niewiele się pomyliłam, bo mamy tutaj i „piękną” – zarówno biorąc pod uwagę urodę i serce oraz podejście do życia, jak i „bestię”, człowieka okaleczonego fizycznie i psychicznie, z pewnością nie bestię baśniową, ale taką w pełnym tego słowa znaczeniu.
(…) Chciała tak przez chwilę poleżeć i pobyć sam na sam ze swoim smutkiem, bólem i łzami, które stróżkami wędrowały po policzkach i spływały na podłogę. Nagle poczuła jak coś miękkiego i ciepłego otula jej plecy. Odwróciła się i zobaczyła ciekawskie oczy Sofii. Dziewczynka próbowała okryć mamę swoim kocykiem w kwiaty. (…)
Autorka w ciekawy sposób ukazała społeczność niemiecką podzieloną na tych, dla których liczyło się przede wszystkim człowieczeństwo i na tych, którzy zaślepieni ideologią hitlerowską nie posiadali tego człowieczeństwa nawet w sobie.
To nie jest lekka w odbiorze lektura, bo z pewnością wiele osób odbierze ją tak jak ja, czyli bardzo emocjonalnie i myślę, że niejeden raz uroni łzę. Ale z pewnością styl jakim pisze Sylwia Trojanowska jest tak lekki, że czyta się tę książkę wyjątkowo płynnie i trudno ją odłożyć nawet na chwilę cały czas mając w głowie to o czym przeczytało się na poprzednich stronach. Dlatego osoby, które jeszcze nie miały okazji jej przeczytać, lepiej niech przygotują sobie zapas chusteczek i zapas czasu.
To opowieść o młodej kobiecie, kruchej jak najlepsza porcelana, a jednocześnie twardej jak stal. O kobiecie, której ktoś uratował życie po to, aby dzień po dniu, miesiąc po miesiącu jej je zabierać i niszczyć. To również historia skrzętnie skrywanej tajemnicy, mrocznych myśli dominujących umysły pewnych ludzi, odrażających czynów, ale i odruchów wielkiego dobra.
(…) Ingrid z żalem spojrzała na postrzępione kartki, uklękła i nie bez trudu zaczęła zbierać je z podłogi. Układała równo, po kolei, gładząc każdą, jakby tym swoim dotykiem przepraszała je za czyn męża. Nagle zamarła. To niemożliwe. Spojrzała jeszcze raz i westchnęła, bo oto odkryła tajemnicę sprzed lat, tajemnicę babci. (…)
Młoda dziewczyna okrutnie skrzywdzona przez los i ludzi wreszcie trafia na kogoś, kto ratuje ją obiecując życie w luksusie i dobroci serca, ale pieniądze szczęścia nie dają, a obiecana dobroć pryska jak bańka mydlana w obliczu teoretycznej życiowej porażki.
Mąż Ingrid marzył o synu, nie dla siebie, nie dla żony, ale dla Führera. Syna, którym mógłby się szczycić, dzięki któremu byłby ważny, a tymczasem żona, która ledwo uszła z życiem obdarowała go córkami i to od razu dwoma. A wiadomo jak postrzegano w Rzeszy kobiety.
Ta opowieść to obraz fałszywego piękna pokazywanego wszystkim, kochającego się małżeństwa żyjącego w bogactwie, a tak naprawdę będącego piekłem tonącym w alkoholu, agresji i przemocy, bólu fizycznym i psychicznym.
POLECAM tę książkę nie tylko miłośnikom historii wojennych, to opowieść, która z pewnością na długo zostanie w pamięci każdego czytelnika. Autorka bowiem porusza w niej wiele ważnych tematów, począwszy od zniewolenia psychicznego i fizycznego w małżeństwie, ślepej miłości do Hitlera i wiary w jego słowa, pracy robotników przymusowych będących niemal niewolnikami Niemców, po piękną przyjaźń i wiarę w drugiego człowieka.
(…) Bo to życie bywa różne, czasami piekielnie bolesne i nieprzyjemne, czasami samotne i bezduszne, ale u podstaw zawsze jest dobre i każde ma cel. I moje, i twoje. I Josefa, Każde. (…)
Dziękuję Autorce i wydawnictwu MARGINESY za możliwość przeczytania tej pięknej książki w ramach współpracy barterowej. I chociaż mam trochę żalu do Autorki za zakończenie, które mną wstrząsnęło i którego chyba nikt się nie spodziewa i zostawienie czytelników z niewiadomą oczekiwania na kolejny tom, to cieszę się, że mogłam poznać historię młodej Ingrid.
MOJA MATKA PESTKA – Anna Sakowicz
(…) Wiesz, co jest w niej najgorsze? Że człowiek ma już przechlapane na samym starcie. Diagnoza równa się wyrok, tylko odroczony w czasie. Musisz patrzeć jak druga osoba odchodzi – każdego dnia po kawałku, a jest przy tym tak nieznośna, że marzysz tylko o jednym. Czasami wstyd mi było z powodu moich uczuć i myśli. (…)
Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach na tym blogu.
Moja matka pestka to dramat obyczajowy.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 CZERWCA 2024
Natasza jest młodą szczęśliwą kobietą, która w najbliższym czasie nie ma jeszcze ochoty wychodzić za mąż za Patryka. Są szczęśliwi tak jak żyją i to im na razie wystarcza. Kupili już wspólnie mieszkanie i do pełni szczęścia niewiele im już brakuje. Jeden telefon i jedno nieoczekiwane spotkanie zmienia ich życie, które z dnia na dzień zaczyna rozsypywać się na drobne kawałeczki. W wypadku ginie ojciec Nataszy, a matka okazuje się być terminalnie chorą osobą zmagającą się z trudnym do okiełznania nawet lekarzom Alzheimerem. Natasza opuściła rodzinny dom w wieku 19 lat i od tej pory prawie nie miała kontaktu z rodzicami, więc nie była świadoma jaki dramat odbywa się w ich rodzinnym domu. Patryk zamiast stanąć po stronie narzeczonej małymi krokami wycofuje się z ich wspólnego życia, nie wyobraża sobie mieszkania pod jednym dachem z chorą, często agresywnie ustosunkowaną do świata matką Nataszy. W pracy również szef nie daje dziewczynie taryfy ulgowej co doprowadza do tego, że w jednej chwili wali się cały pięknie poukładany świat młodej kobiety. Czy Natasza odnajdzie się w nowej roli, roli opiekunki matki, która całe swoje życie traktowała ją bez należnych dziecku uczuć? Kto stanie się przyjacielem a kto wrogiem dziewczyny, która ledwo radzi sobie z emocjami? Czy Nataszy uda się ponownie zbudować szczęście i odnaleźć miłość, która będzie dla niej wsparciem?
Książki, których fabuły odnoszą się do jakiejś choroby zawsze wywołują we mnie ogrom emocji. Tak też się stało z najnowszą powieścią Anny Sakowicz, która w bardzo dramatyczny sposób przedstawia swoim czytelnikom na czym polega trudna do zaakceptowania choroba Alzheimera.
Młoda, na swój sposób szczęśliwa kobieta, która z pewnych przyczyn straciła kontakt ze swoimi rodzicami, nagle staje na rozdrożu dróg życiowych i musi wybierać: czy szczęście własne, miłość i luksus, czy opieka nad chorą matką, która tak właściwie nie potrafiła jej zapewnić uczuciowej stabilizacji, na każdym kroku wypominając wady, nigdy nie podkreślając zalet.
Przyznam szczerze, że nie zazdrościłam głównej bohaterce tej książki i nie wiem jak bym się zachowała będąc na jej miejscu.
(…) Patryk spojrzał na zegarek. Potem spróbował się uśmiechnąć. Przecież ich życie jest idealne. Pojawienie się starszej pani to tylko przejściowa sytuacja, niewielki kryzys, który zaraz zażegnają. (…)
Oczywiście inaczej by to wyglądało, gdyby matkę i córkę łączyła mocna więź emocjonalna, ale w obliczu ciągłego szykanowania i poniżania od najmłodszych lat sprawa wyglądała zgoła odmiennie.
Nikt z nas nie wie, jak zachowalibyśmy się będąc na miejscu Nataszy. Ktoś mógłby powiedzieć, że ekstremalną sytuację niszczącą i zdrowie psychiczne i fizyczne takiej opiekunki można załatwić szybko, oddając chorą, często nie panującą nad swoimi odruchami osobę do domu opieki. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. Kto zna realia pobytów w domach opieki ten wie, że umieszczenie kogoś w państwowym graniczy z cudem wyczekiwania na miejsce nawet kilka lat, co dla takiej opiekunki może być więcej niż tylko dramatem choroby, a do prywatnego, często barierą nie do pokonania są wysokie koszty, na które nie każdy może sobie pozwolić.
Anna Sakowicz stworzyła historię, która może się zdarzyć każdej z nas. Nigdy nie wiemy co los dla nas przygotował. Autorka pokazała jednak, że w obliczu zwątpienia, rozpaczy, bezradności, czy dawnych uraz można zachować szczątki człowieczeństwa. Nauczyć się współpracy z innymi i nauczyć się panowania nad skrajnymi emocjami, które nie zawsze dają się okiełznać.
Choroba seniorki i czas jaki główna bohaterka musiała tak organizować, aby nie robić krzywdy ani sobie ani swojej mamie to jedno, ale muszę przyznać, że pięknie zostało pokazane w powieści coś, co zasługuje na wzmiankę. Tym drugim wątkiem jest powoli rodzące się uczucie, które z pewnością było pozytywne w walce z chorobą matki.
(…) Natasza zauważyła, że jej matka miewa różne momenty. Raz wydaje się przytomna, rozumiejąca to, co się dzieje wokół niej, a innym razem wbija bezmyślnie wzrok przed siebie i patrzy w jeden punkt. Staje się nieobecna, żeby kilka minut później wybuchnąć agresją. Trudno przewidzieć jej zachowania. (…)
Przyznam szczerze, że chociaż początkowo znajomość Nataszy z pewnym mężczyzną nie wyglądała zbyt różowo, to ja kibicowałam tej ich znajomości. Początek był z pewnością dla obojga trudny, niechęć dziewczyny do „wścibskiego” jej zdaniem sąsiada z pewnością wynikała z rozpaczy nad losem, z bezradności i strachu. Długo Natasza nie potrafiła zrozumieć, że ktoś kto wyciąga do niej pomocną dłoń robi to z potrzeby serca, nie dla pokazu.
Jak łatwo wówczas można odebrać słowa: „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Czy główna bohaterka się o tym przekonała?
Niestety często jest tak, że przed obliczem nieznanego i trudnego do zaakceptowania w wyidealizowanym świecie, wielu ludzi ucieka. Dla wygody własnego życia usuwa się w cień zamiast wyciągnąć pomocną dłoń. Smutne to, ale jakże prawdziwe.
To jest książka, obok której nikt nie powinien przejść obojętnie, bo pokazuje jak słabym i jak silnym potrafi być człowiek w obliczu dramatu, który może spaść niespodziewanie.
Ta książka mnie zniewoliła na kilkadziesiąt godzin i chociaż czytałam ją w dość trudnym dla mnie momencie (spowodowanym chorobą) to jak już zaczęłam czytać, nie mogłam się od niej oderwać.
Gwarantuję, że i Wy nie będziecie mogli nawet na chwilę jej odłożyć, bo fabuła wciąga jak magnes. Czy będziecie kibicować Nataszy, czy potępicie ją za jej często trudne do zrozumienia zachowania to już jest inna sprawa.
POLECAM tę książkę całym sercem, moim zdaniem to ważna książka, która nas zarówno wiele nauczy jak i pozwoli zrozumieć wiele. Gdy odpowiedzialność za drugą osobę walczy z negatywnymi emocjami to nigdy nie jest to przyjemne, czy Nataszy udało się ustabilizować swoje wywrócone do góry nogami życie, przekonacie się sięgając po tę niezwykłą powieść.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu WAB za egzemplarz, który mogłam przeczytać przedpremierowo. Myślę, że nie tylko będę tę książkę polecać innym do przeczytania, ale z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę. Jak opadną emocje i będę mogła ją jeszcze raz przeczytać na spokojnie.
OSTATNIA WIADOMOŚĆ – Magdalena Krauze
(…) Sama dobrze wiesz, że życie bywa nieprzewidywalne i czasem jest tak, że kiedy powinniśmy być silni, dość długo jesteśmy słabi. Na wszystko potrzebny jest czas. Musisz być cierpliwa i przede wszystkim musisz przestać się zadręczać. (…)
Magdalena Krauze mieszka na Opolszczyźnie i jest autorką powieści obyczajowych. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła jeszcze w szkole podstawowej. Zadebiutowała w roku 2019 i w pełni uwierzyła wówczas w motto, że „marzenia się spełnia”. Pisze głównie dla kobiet, co nie oznacza, że jej książek nie mogą czytać również i mężczyźni. Jest nadopiekuńczą domatorką, niepoprawną romantyczką i w dużej mierze optymistką. Kocha ludzi i jest zwolenniczką wybaczania i dawania drugiej szansy. Jest autorką bardzo poczytnych powieści, które wysoko są oceniane przez czytelniczki.
Ostatnia wiadomość to powieść obyczajowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 15 LISTOPADA 2023
Jagoda i Przemek są małżeństwem z długim stażem, przez lata tworzyli idealną parę, jednak, gdy dzieci opuściły rodzinny dom w ich małżeństwie coś zaczęło się dziać, co spowodowało, że młodzieńcza miłość straciła swój blask. Jagoda poczuła się odtrącona przez męża, a Przemek coraz więcej czasu zaczął poświęcać na swoje pasje. I chociaż ona próbuje przywrócić iskrę w związku to niewiele te jej zabiegi dają pozytywnych efektów. Chcąc zmienić coś w swoim monotonnym życiu, razem z przyjaciółką zapisuje się na kurs krav magi, którego trenerem jest dawny znajomy jej przyjaciółki. Pewnego wieczoru, przypadkowo podsłuchuje rozmowę Przemka z tajemniczym mężczyzną i ta rozmowa wywraca życie Jagody do góry nogami. Kobieta staje przed dylematem: czy walczyć o gasnące uczucie, czy zacząć myśleć tylko o sobie i ułożyć sobie życie u boku innego mężczyzny? Co takiego usłyszała Jagoda zza zamkniętych drzwi jej mieszkania? Kim dla kobiety stanie się Jacek, czy będzie tylko trenerem krav magi czy może kimś bliskim? Czy Jagodzie uda się uratować małżeństwo? Jak daleko może się posunąć odtrącona przez męża kobieta?
To moja pierwsza powieść Magdaleny Krauze, która sprawiła, że nabrałam ochoty na więcej. Biorąc do ręki tę książkę, a nie znając jeszcze „pióra” autorki spodziewałam się lekkiej, łatwej i przyjemnej historii miłosnej (chyba zasugerowałam się śliczną okładką, która w pierwszej kolejności przyciągnęła moje oko) i przyznam szczerze, że momentami jest lekko i przyjemnie, a nawet nieco zabawnie, ale momentami emocje tak biorą górę, że trudno mówić o lekkości przekazu treści.
Historia przedstawiona w tej książce mogłaby się wydarzyć niejednej kobiecie i myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w niej cząstkę siebie.
To zgrabne połączenie powieści psychologicznej, romansu i dramatu i myślę, że takie właśnie połączenie jest magnesem przyciągającym do takich lektur.
Autorka w ciekawy, chociaż muszę przyznać, że w nietuzinkowy sposób przedstawiła rutynę małżeńską, która w pierwszym momencie doprowadziła do czegoś co zrujnowało kilkanaście szczęśliwych wspólnie spędzonych lat.
Główna bohaterka jest kobietą, która nie chce poddać się obojętności pojawiającej się w związku, początkowo próbuje wszystkiego, aby odbudować coś, co powoli przestaje istnieć. Nie rozumie zachowania męża, z którym już nawet nie potrafi rozmawiać.
(…) Przemek naprawdę przestał być tlenem, którym wcześniej oddychałam, Jeszcze niedawno biegłam do domu z ogromną przyjemnością, żeby tylko jak najwięcej czasu spędzić z moim mężczyzną, z moim przyjacielem i partnerem. Teraz… teraz odwlekałam te powroty. (…)
A on? Pogubił się w życiu, chciał zaimponować wszystkim oprócz żony, zatrzymać młodość i witalność, czy postawił na bezmyślność?
Czasami człowiek uciekając przed przemijającym czasem stara się coś sobie udowodnić. A gdy pojawia się w jego otoczeniu ktoś, kto pięknie potrafi karmić pochlebstwami, przestaje zauważać to, co w jego życiu jest naprawdę ważne.
Małżeństwo Jagody i Przemka przechodzi wewnętrzny kryzys, ale aby go pokonać oboje powinni to zauważyć. Niestety często jedna strona widzi i chce zmiany, a druga egoistycznie dba tylko o własne dobro.
Czytając tę książkę z jednej strony współczułam głównej bohaterce, a z drugiej kibicowałam jej w dążeniu do szczęścia. Ale czym tak właściwie było dla niej to szczęście?
Magdalena Krauze świetnie wykreowała osobowości głównych bohaterów, może trochę wyidealizowała jednego z nich, ale myślę, że zrobiła to dla lepszego odbioru fabuły jako całości.
(…) Po tym jak wróciliśmy ze spaceru, Jacek wszedł do mojego pokoju. Nie poruszaliśmy już trudnych życiowych tematów, po prostu mnie przytulił i trzymał w silnych ramionach przez dłuższą chwilę. Zanim wyszedł pocałował mnie delikatnie i czule. (…)
Mamy w tej powieści smutnie ukazany kryzys wieloletniego związku małżeńskiego, mamy piękny, zmysłowy romans z nutką erotyki i mamy bolesny dramat. To wszystko sprawiło, że czytałam tę powieść z wielkim zaangażowaniem w losy bohaterów.
Moją uwagę przyciągnął również wątek prawdziwej, szczerej przyjaźni. Myślę, że każda kobieta powinna mieć obok siebie kogoś, na kogo może liczyć w każdej sytuacji i komu może ze wszystkiego się zwierzyć.
Lekki styl jakim pisze Magdalena Krauze to plus tej powieści, a w połączeniu z często zabawnymi dialogami i ciekawą fabułą stanowi lekturę, którą czyta się z przyjemnością, mimo trudnych tematów w niej poruszanych.
POLECAM, szczególnie paniom, a mojej PRZYJACIÓŁCE dziękuję za cudowny prezent urodzinowy jakim mnie obdarowała z piękną dedykacją Autorki. Dzięki niemu (mam na myśli ów prezent) poznałam kolejną polską pisarkę, po której książki z pewnością sięgnę jeszcze nie jeden raz.
DOMKI Z KART – Anna Ziobro
(…) – Chodzi mi o to, że często myślimy o powinnościach. O tym, co właściwe i pragmatyczne. I nie ma w tym nic złego, uważam, że tak należy robić, ale czasem warto pomyśleć o sobie. Zrobić coś, czego się pragnie, i najwyżej później mieć do siebie pretensje, że nie wyszło. (…)
Anna Ziobro to mieszkanka Rzeszowa. Jest tłumaczką i korektorką oraz autorką powieści obyczajowych między innymi „Tysiąc kawałków”, „Za ścianą ciszy” czy „Brakujący obrazek”. Fascynuje ją słowo pisane, dlatego nie wyobraża sobie życia bez laptopa i książek. Prywatnie mama, żona i właścicielka psa, a także miłośniczka sushi. Najlepiej odpoczywa w górach, gdzie szuka inspiracji.
Domki z kart to powieść obyczajowa będąca trzecią częścią Serii nadmorskiej.
PREMIERA KSIĄŻKI 06 WRZEŚNIA 2023
Lena i Marcin to dwoje młodych ludzi, którzy poznali się w dość osobliwych okolicznościach, ale mimo początkowego sceptycyzmu jaki towarzyszył ich znajomości poczuli wobec siebie coś więcej. Lena boryka się z niepamięcią, powstałą wskutek pewnego zdarzenia, a Marcin z chorobą, która z każdym dniem pozbawia go sprawności fizycznej. Ada, przyjaciółka Leny mimo młodego wieku stara się być dobrą matką dla swojego małego synka i chociaż marzy o czułości i bliskości drugiego człowieka nie potrafi dopuścić do siebie uczucia kogoś, kto jest bardzo blisko. W życiu Marcina niespodziewanie pojawia się ojciec, którego chłopak nie widział od małego. A zza granicy wraca brat Ady, który zniknął kiedyś nagle pozostawiając siostrze spory prezent. Czy Lena i Marcin wreszcie zdecydują się na ślub? Czy Ada zaakceptuje w końcu uczucie Leszka? Jak potoczą się losy Sebastiana?
Śmiało mogłabym napisać, że jest to książka skierowana do młodych czytelników, takich w wieku 20-30 lat, ale chociaż mam dużo więcej lat, również się w fabułę tej powieści wciągnęłam.
Jest to wprawdzie trzecia część Sagi nadmorskiej, ale śmiało można ją czytać jak odrębną książkę, chociaż gorąco zachęcam po sięgnięcie do tych wcześniejszych.
Autorka bardzo zgrabnie przybliża czytelnikom wcześniejsze losy bohaterów i można się wiele domyślić, ale i tak prościej będzie odnaleźć się w życiu tych młodych ludzi, kiedy pozna się ich bliżej sięgając po pierwszą i drugą część.
Książkę „czyta się” błyskawicznie dzięki prostemu, ale pięknemu stylowi jakim pisze Anna Ziobro. Lekko a zarazem bardzo emocjonalnie potrafi pisać niewiele autorek/autorów.
Fabuła podzielona jest na rozdziały, z których każdy odnosi się do konkretnej osoby. Wątki jednak zgrabnie łączą się ze sobą i chociaż nie wszystkie występujące w powieści postacie darzą się wzajemną sympatią, to jednak mają ze sobą wiele wspólnego.
Bohaterami tej powieści są młodzi ludzie, którzy mimo młodego wieku niosą na swoich barkach ogromny bagaż doświadczeń życiowych i to tych niezbyt przyjemnych.
(…) – Wracając do miłości, nie wiem, czy to jest coś, co należy podziwiać. Ona po prostu jest albo jej nie ma. Nie powinno się jej wartościować. Nie możemy uznać, że moja miłość jest lepsza od twojej, bo każda jest naprawdę inna… To trochę jak z domkiem z kart. Niby zawsze chodzi o to samo, a wszyscy budujemy go nieco inaczej. (…)
Poznajemy Marcina i Lenę, którzy spotkali się w dość osobliwych okolicznościach. Marcin zmaga się z ciężką chorobą, która fizycznie utrudnia mu życie, ale mimo kłód jakie życie rzuca mu pod nogi, ten młody mężczyzna stara się wyciągnąć z życia te dobre strony.
Lena, wskutek pewnego nieszczęśliwego dla niej zdarzenia zmaga się z lukami w pamięci. Z jednej strony bardzo jej to utrudnia życie, z drugiej jednak pozwala na poznanie życia z innej, może nawet lepszej strony.
Ada, to siedemnastoletnia młoda matka, samotnie wychowująca syna-wcześniaka. I chociaż została boleśnie oszukana przez los i człowieka, któremu zaufała, nie poddaje się, wprawdzie czasami ma wrażenie, że lada moment zabraknie jej sił, to jej siłą jest jej mały synek. Myślę jednak, że odbiera życie tak a nie inaczej dzięki przyjaźni jakiej doświadcza i ogromnemu wsparciu bliskiej krewnej.
Leszek zamiast korzystać z dobrodziejstw młodości, musiał zbyt szybko wejść w dorosłość. Przy niepełnosprawnym ojcu, kilkorgu rodzeństwu i nie do końca radzącej sobie z emocjami matce staje na czele rodziny niosąc bagaż zbyt odpowiedzialnego i poważnego jak na swój wiek.
(…) Podobno w obliczu kryzysu człowiek potrafi stanąć na wysokości zadania. Siedemnastoletni Leszek nie widział innej możliwości, jak tylko spróbować zapewnić rodzinie byt. (…)
Natomiast Sebastian… no cóż, czasami nieodpowiednie towarzystwo może człowieka zniszczyć i sprowadzić na złą drogę. Ale nie oznacza to, że taki człowiek traci na zawsze swoje człowieczeństwo.
Myślę, że ta książka wzruszy i poruszy niejednego czytelnika. Życie tych młodych ludzi jest tak realnie opisane, że chciałoby się poznać ich osobiście, bo fabuła wcale nie wydaje się być fikcją.
To nie jest książka ociekająca lukrem, chociaż mamy w niej piękną miłość i piękną przyjaźń. To opowieść o życiu, które lubi rzucać kłody pod nogi, ale nie zawsze trzeba się o tę kłodę przewrócić.
(…) Można dać plamę, ale lepsze to, niż za jakiś czas spojrzeć wstecz i pluć sobie w brodę. (…)
Moim zdaniem to nietuzinkowa, pełna wrażliwości i empatii powieść, która chwyci za serce niejednego czytelnika. Jest jednocześnie piękna i trudna, jest taka… prawdziwa, chociaż momentami bardzo bolesna.
Na przykładzie kilku młodych ludzi widzimy jak różne mogą być osobowości i wrażliwości.
Polecam tę książkę głównie młodym czytelnikom, w wieku 20-30 lat, ale i starsze osoby nie będą się przy niej nudziły. To opowieść o życiu trudnym, niepozbawionym problemów zwłaszcza w młodym wieku.
Dziękuję Wydawnictwu DRAGON za propozycję przeczytania tej pięknej i wzruszającej książki, a autorce serdecznie gratuluję pomysłu na fabułę.