dramat
CÓRKA KSIĘDZA – Sylwia Kubik
(…) Matylda lekko pobladła. Słowo „córeńko” zabrzmiało wręcz okrutnie. W całym swoim życiu nie pamiętała, żeby ktokolwiek tak się do niej zwrócił. W życiu realnym, bo w marzeniach często to słyszała z ust swojej pięknej matki. (…)
Sylwia Kubik, to poczytna autorka wielu bestselerowych powieści obyczajowych osadzonych na Powiślu i Żuławach. Jako pisarka debiutowała w 2019 roku. Tworzy zarówno powieści współczesne, jak i z tłem historycznym. Jej książki są nie tylko chętnie czytane, ale również nagradzane. „Miłość pod naszym niebem” została uznana za Książkę Roku 2020 w kategorii proza polska. W kategorii Kultura autorka za aktywne promowanie regionów otrzymała tytuł Osobowość Roku 2019 i 2020, a w 2022 tytuł Ambasadorki Kultury Pomorza. Przez koleżanki po piórze określana jako Pani Burza. Jeśli się w coś angażuje, to robi to całym sercem. Tak też jest u niej z pisaniem. Tworzy powieści osadzone w wiejskich klimatach, słowem pokazując otaczającą ją rzeczywistość. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku filologia polska, ale nieustannie się dokształca w różnych dziedzinach: od KKZ Rol04 po MBA. Różnorodność zainteresowań znajduje odzwierciedlenie w jej twórczości, która trafia zarówno na salony, jak i pod przysłowiowe strzechy, które autorka ceni najbardziej.
Córka księdza to dramat obyczajowy z serii habitowo-sutannowej, opowieść napisana na faktach.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 CZERWCA 2025
Ksiądz Krzysztof, młody wikary przyjeżdża na urlop do malowniczej wioski, pragnąc uciec od duchowych wątpliwości. Pewnego dnia w zacisznym miejscu spotyka Zofię – ciekawą życia dziewczynę, mieszkającą razem z matką i siostrą w budynkach PGR. Krzysztof nie zdradza swojej prawdziwej tożsamości, a relacja młodych szybko ze zwykłej przyjaźni przeradza się w coś więcej, aż pewnego gorącego dnia przekraczają granicę, której nie powinni. A szczególnie nie powinien przekraczać jej on. Ten jeden jedyny raz niestety jest brzemienny w skutkach i gdy Zofia oznajmia swojemu kochankowi, że jest w ciąży, wszystkie jego plany, wiara i przekonania zostają wystawione na próbę. Jak postąpi młody ksiądz, czy weźmie odpowiedzialność za to co zrobili? Czy zostawi za sobą dotychczasowe życie i wybierze Zosię oraz ich nienarodzone dziecko? A może odwróci się i pójdzie drogą, którą wybrał przed laty? Zofia, aby uniknąć społecznego linczu wychodzi za mąż za mężczyznę, który od pewnego czasu koło niej się kręci, ale czy to małżeństwo przyniesie jej szczęście? Córka Krzysztofa i Zofii trafia do sierocińca. Dlaczego mała Matylda nie może zostać z matką i jej mężem? Czy jest świadoma tego, że przyszła na świat jako owoc grzechu? Jak potoczy się życie dziewczynki i jej matki?
To druga książka Sylwii Kubik z serii habitowo-sutannowej, po którą sięgnęłam, pierwszą była Zakochana zakonnica, o której pisałam w jednym z wcześniejszych wpisów. Ta pierwsza zaintrygowała mnie nie tyle fabułą, co podejściem autorki do kontrowersyjnego tematu jakim jest życie w zakonie i… w wielu przypadkach poza nim.
Wielu ludzi zapewne zastanawia się nad tym co dzieje się za murami klasztornymi czy seminaryjnymi. Dochodzą do nas różne pogłoski i różne opowieści, ale tak naprawdę mało kto się nad tym zastanawia, ile w tym jest prawdy a ile kłamstwa czy domysłów.
Autorka pisze, że historia opisana w tej książce wydarzyła się, nie neguję tego, ale przyznam szczerze, że zarówno historia matki jak i córki są tak dramatyczne, że trudno w nie uwierzyć.
Ale takich historii mogło wydarzyć się więcej, ile kobiet przemilczało, bo albo obawiało się społecznego linczu, albo nie widziało sensu w żaleniu się na swój los.
Sylwia Kubik bardzo obrazowo, a zarazem bardzo dramatycznie przedstawiła życie dwóch kobiet. Jednej, która jako młoda dziewczyna uległa męskiemu urokowi i przeżyła piękną, chociaż tragiczną w skutkach miłość, uczuciu, które przypięło jej łatkę kobiety uległej. Natomiast druga, która z powodu chwilowego zauroczenia jej matki i nienawiści ojczyma stała się ofiarą, księżowskim bękartem i sierotą, mimo, że oboje jej biologiczni rodzice żyli.
Świat pokazany w książce aż kipi od emocji, od okrucieństwa. Bieda, uzależnienie od drugiego człowieka, brak ciepłych uczuć i ludzka obojętność na los innych to tak właściwie normalność powojennej Polski, w której często prym wiódł alkohol i strach przed tym „co powiedzą inni”.
Życie kobiet mieszkających w małych wsiach nie należało do sielanek, wiele z nich musiało pracować ponad swoje siły, aby jakoś przeżyć. I nie było ważne czy były samotne czy miały mężów, bo w każdym przypadku los mógłby im rzucać pod nogi kłody.
Szokującym dla niejednego czytelnika biorącego do ręki tę lekturę będzie zapewne czytanie o tym, co działo się za murami sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne. Obojętność uczuciowa, chęć dominacji i satysfakcja z upokarzania bezbronnych dzieci to tylko ułamki tego czego doświadczały przebywający w tym miejscu wychowankowie sióstr, które postrzegane przez społeczeństwo miały być dobre i miłosierne, niosące pomoc każdemu, kto tej pomocy potrzebuje.
Mocnym akcentem psychologicznym jest pokazana w powieści postać matki, a właściwie to dwóch matek różniących się od siebie zarówno uczuciowością w stosunku do córek jak i miejscem w społeczności.
Matka Zosi, która zbyt wcześnie owdowiała i musiała więcej uwagi poświęcić przetrwaniu swoim i córek nie potrafiła kochać tak jak tego oczekuje każde dziecko. Sytuacje życiowe chyba nie nauczyły jej czułości, a samo życie zrobiło z niej kobietę twardą, ale mało empatyczną. Ważniejsze dla niej było to, żeby ludzie nie gadali o jej rodzinie źle niż to co przeżywa i co czuje jej córka, cierpiąca w dramatycznym milczeniu.
Matka Matyldy, teoretycznie była bardziej uczuciowa, potrafiła okazać córce miłość, kiedy jeszcze miała ją przy sobie, ale strach o życie dziecka i nieudolność życiowa zmusiły ją do oddania swojej pierworodnej do sierocińca, nieświadomie fundując jej piekło gorsze od tego, jakie mała doświadczała w rodzinnym domu.
(…) – Dlaczego ją tak traktujesz? – odważyła się Zosia zapytać, licząc, że po oględzinach syna i zaakceptowaniu go łatwiej będzie coś ugrać dla córki. – Przecież ona nie wie, że nie jesteś jej ojcem. Garnie się do ciebie. (…)
A ksiądz? Ksiądz będący epizodyczną postacią tej fabuły, będący jednocześnie osobą odpowiedzialną za dramatyzm życia dwóch kobiet to ktoś, kto jest egoistycznym, narcystycznym i trudnym do polubienia człowiekiem, który teoretycznie służąc Bogu nie stosuje się do boskich zaleceń.
Nie chcę nikogo oceniać, ale myślę, że mówienie głośno o tym jakimi ludźmi czasami są osoby duchowne, postrzegane przez wielu za „chodzące dobro” jest ważne, aby otworzyć ludziom oczy.
Nie jest ważne czy ktoś uważa się za wielkiego katolika, chodzi do kościoła, klepie modlitwy kilka razy dziennie, bo można być agnostykiem i ateistą, a żyć zgodnie z dekalogiem (często nie będąc świadomym, że żyje się według tak zwanych przykazań boskich, czyli najzwyczajniej w świecie żyć w zgodzie z sobą i innymi).
(…) I nie tylko ona. Zakonnice wyznawały zasadę, że nie można rozpieszczać sierot. W żaden sposób. Ani ubraniem, ani jedzeniem, ani dobrym słowem. Należało je trzymać ostro w ryzach, żeby nie miały zbędnych roszczeń i oczekiwań. (…)
Czy można wybaczyć komuś świadomie wyrządzoną krzywdę? Zosia będąca na łożu śmierci postanawia prosić córkę o wybaczenie, córkę, którą jak twierdzi cały czas kocha, chociaż od wielu lat nie miała z nią kontaktu teoretycznie wierząc, że Matyldzie jest w domu prowadzonym przez siostry i opłacanym hojnie przez ojca-księdza dobrze. Ale żadne z rodziców nigdy tego nie sprawdziło, żadne z rodziców nie dążyło do spotkania z dzieckiem. Nie chcę oceniać Zosi, bo nie wiem jak bym się zachowała mając męża tyrana, który groziłby, że zabije moje dziecko. Ale on wreszcie zmarł, więc Zosia była wolna od tyranii męża, dlaczego nie dążyła do spotkania z córką, skoro ją tak kochała?
(…) Matylda szukała w sobie współczucia. Nie potrafiła go odnaleźć. Wciąż czuła zbyt silną złość, żeby ulitować się nad losem kobiety, która ją urodziła. Historią obcej na pewno bardziej by się przejęła niż Zosi. Nie mogła przezwyciężyć tej niechęci i znieczulicy odczuwanej w stosunku do niej. (…)
Polecam tę lekturę ku refleksji zarówno osobom wierzącym jak i tym, którym daleko do kościoła.
Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, a dwie opowiedziane w niej historie kobiet, których zawiodło życie, z pewnością wstrząsną niejednym czytelnikiem/czytelniczką.
To książka, od której czytania trudno jest się oderwać, ja pochłonęłam (dosłownie) ją w dwa dni i cały czas nie potrafię się po niej otrząsnąć.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej powieści w ramach współpracy barterowej.
KOLABORANTKA – Barbara Wysoczańska
(…) Ludziom ciągle się wydaje, że świat jest czarno-biały. Że coś jest albo dobre, albo złe i nie ma nic pośrodku. A ten środek istnieje i stanowi esencję wszystkiego. To nie dobro ani zło determinują nasze działania, ale wychowanie, przyuczenie, rozkaz, strach i wola przetrwania. (…)
Barbara Wysoczańska urodziła się w 1980 roku w Nowej Soli, ale obecnie mieszka w Zielonej Górze. Jest absolwentką historii na Uniwersytecie Zielonogórskim. Jest historykiem nie tylko z wykształcenia, ale i z pasji. Prywatnie jest mamą dwóch córek. Pracuje w branży jubilerskiej. Jest miłośniczką dobrej literatury, muzyki i kina.
Kolaborantka to powieść obyczajowa z nutką romansu i historią wojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 21 MAJA 2025
Stefania i Adam poznają się w Krakowie w dość niecodziennych okolicznościach. Ona – zagubiona panna z dobrego domu, on – ambitny inteligent. Choć Adam ratuje dziewczynę z opresji wyłącznie z poczucia przyzwoitości, ich przypadkowe spotkanie pozostawia w obojgu głęboki emocjonalny ślad. Po latach spotykają się ponownie. Stefania jest już Stellą von Ulfeldt – żoną austriackiego arystokraty i nazisty, a Adam – cenionym w całej Europie etnologiem. Tym razem spotkanie tych dwojga przeradza się w gorący romans, lecz los ponownie ich rozdziela. Po śmierci męża, krótko przed wybuchem wojny Stella wraca do Krakowa. Podczas okupacji przejmuje kawiarnię należącą wcześniej do żydowskiej rodziny, z którą młoda wdowa się zaprzyjaźniła. Prowadzenie kawiarni umożliwia jej nawiązanie bliskich relacji z Niemcami, oczywiście po podpisaniu przez kobietę volkslisty. Nie wszystkim się to podoba i pewnego dnia w polskim podziemiu zostaje na Stellę wydany wyrok jako na kolaborantkę. Gdy do Krakowa przybywa również Adam od dawna działający w konspiracji, oboje stają przed trudnym wyborem. Czy uczucie z przeszłości może przetrwać w świecie, gdzie każdy krok grozi śmiercią lub zdradą? Jakie zadanie ma do wykonania Adam? Czy Stella kolaborowała z nazistami, czy wykorzystywała ich do innych celów? Co stało się z przyjaciółmi kobiety, młodą Żydówką i jej ojcem, których kawiarnię przejęła Stella?
Barbara Wysoczańska jest jedną z tych pisarek, których książki biorę „w ciemno”. Przeczytałam ich już kilka i każda z nich wywołała we mnie ogrom emocji. Ta powieść jest kolejną, przez którą „zarwałam” kilka nocy. To kolejna powieść pełna emocji, od której czytania trudno jest się oderwać.
Fabuła zaczyna się w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej i trwa przez kilka wojennych lat.
Autorka przedstawia smutną wojenną rzeczywistość, konspirację z tej dobrej i złej strony, w której ludzie bez poparcia faktów potrafili kogoś ocenić negatywnie, oczernić i skazać na śmierć.
Dwoje głównych bohaterów działa w polskiej konspiracji na różne sposoby. Jedno z nich wykonuje kary śmierci, a drugie próbuje innych od śmierci uchronić.
Życie Stefanii/Stelli nie było usłane różami, jako nieślubne dziecko swojego ojca i w dodatku córka Żydówki od najmłodszych lat czuła na sobie macki nienawiści. Aby wyrwać się z rodzinnego piekła „ucieka” w małżeństwo z dużo starszym od siebie mężczyzną, który daje jej wszystko – pozycję, tytuł, bogactwo i miłość, podszytą niestety egoizmem.
Z jednego piekła Stella trafia do drugiego, chociaż nikomu się nie żali, posłuszna wpływowemu mężowi robi wszystko co ten jej każe, jednocześnie tęskniąc za zwykłą szczerą czułością.
(…) Ich ślub, skromny jak na ówczesne warunki i możliwości hrabiego, odbył się w Wiedniu, w oparach wielkiego skandalu towarzyskiego. Po austriackiej i polskiej stronie huczało od plotek o bezmyślnie zakochanym głupcu u progu starości, który ożenił się z młódką. (…)
Adam, pnąc się po szczeblach kariery naukowej musi wybierać między szczęśliwym życiem osobistym, a piedestałem, na który wciągają go obowiązki zarówno naukowe jak i konspiracyjne. Co wybierze?
Fabuła książki jest smutna, momentami bardzo dramatyczna, chociaż autorka wplata w nią iskierki radości, nadziei i czystej młodzieńczej miłości.
Autorka po raz kolejny przedstawia swoim czytelnikom kobietę piękną i silną, która ze swoimi słabościami i smutkami walczy sama, zamknięta w czterech ścianach mieszkania. Kobietę wykorzystywaną z czysto egoistycznych pobudek przez mężczyzn, ale również taką, która zdając sobie sprawę ze swojej urody i tego jak na tych mężczyzn działa, sama potrafi ich wykorzystać. Nie dla swojego dobra, ale dla dobra innych.
(…) „Zrobię to”, pomyślała Stella, przełykając łzy. „Zrobię to w ważnym i słusznym celu. Nie dla Alfreda ani jego chorych ambicji, bo jego już nie ma i on nie może mnie skrzywdzić. Zrobię to dla ludzi, którzy tam, za murem, walczą o życie”.
To książka o walce o siebie i walce o innych, a także walce przeciwko innym. To opowieść o empatii, przyjaźni i miłości. Miłości trudnej, nie pozbawionej namiętności, ale i żalu.
Jak wielu było takich ludzi jak Adam i Stella? Jak wielu ludzi popełniało mezalians próbując nie myśleć o tym kim jest osoba, z którą pragną się związać? A jak wielu z premedytacją wykorzystywało innych dla własnych korzyści?
Mamy tutaj zakochanego niemieckiego oficera w pięknej Polce pochodzenia żydowskiego, czy to była prawdziwa miłość, czy chwila rozrywki, na którą go było stać? Do czego zdolny jest zakochany mężczyzna? Czy nawet do zdrady własnego państwa?
Historia kobiety uznanej za kolaborantkę została opowiedziana przez starszego człowieka, który mimo upływu lat cały czas utrzymywał w pamięci obraz kobiety, którą pokochał w dość niecodziennych okolicznościach. Kobiety pięknej, skrzywdzonej przez ludzi i przez los i pochopnie oskarżonej o zdradę państwa.
Myślę, że takich kobiet jak Stella było wiele, bo urok osobisty i kobiece piękno działa nawet na wroga.
POLECAM tę książkę zarówno miłośnikom historii wojennych, jak i tym, którzy lubią czytać powieści obyczajowe i romanse. Myślę, że nikogo nie znudzi fabuła, która jest nietuzinkowa i wyjątkowo ciekawa.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA, za możliwość przeczytania tej cudownej powieści w ramach współpracy barterowej.
POD SŁOŃCEM FLORYDY / POD GWIAZDAMI TEKSASU – MIASTECZKO TARPON SPRINGS – Katarzyna Misiołek
(…) Przed drzwiami ich pokoju przystanął. Serce biło mu w piersi tak mocno, jak nigdy, w uszach huczało. Słyszał odgłos pracującego wentylatora, pochrapywanie ojca i miarowy oddech śpiącej u jego boku Maliki i wiedział, że zachowuje się jak psychopata, ale nie potrafił się wycofać. Już nie… (…)
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimami: Daria Orlicz, Sonia Rosa. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Pod słońcem Florydy, część pierwsza dylogii Miasteczko Tarpon Springs.
PREMIERA KSIĄŻKI 17 MAJA 2023
Do miasteczka Tarpon Springs przylatuje trójka dorosłych dzieci Tony’ego Kubiaka, wychowanego w Detroit Amerykanina polskiego pochodzenia, na chrzest najmłodszego dziecka ich ojca. Edyta, ma niebawem poślubić teksańskiego bogacza, Iga, mieszka na stałe w Nowym Jorku, a Ignacy, jakiś czas temu wybrał Alaskę. Nowa partnerka Tony’ego to piękna ciemnoskóra Malika. Kobieta wzbudza pożądanie, otaczają ją pragnący jej mężczyźni, w tym… zakochany w niej Ignacy, który zaczyna się zachowywać coraz bardziej desperacko. Atmosfera pomiędzy bohaterami się zagęszcza… Czy Malika porzuci znacznie od siebie starszego męża? A może Ignacy nie ma u niej najmniejszych szans? Każdy ukrywa w sercu jakiś sekret. Ktoś kocha, ktoś cierpi, ktoś inny jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie… Tarpon Springs to niewielkie miasteczko. Jedno z tych, które zawsze skrywają największe tajemnice! Czy rodzina Tony’ego spędzi czas rodzinnie i miło, czy coś zakłóci tę rodzinną sielankę?
Pod gwiazdami Teksasu, część druga dylogii Miasteczko Tarpon Springs.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 LIPCA 2023
Ślub Edyty i Stevena zbliża się wielkimi krokami, jest to kolejna okazja do spotkania rodzeństwa rodziny Kubiaków. Z całych Stanów do upalnego miejsca w okolicach Woodville zjeżdżają się goście jednej i drugiej strony przyszłych małżonków, ale czy wszystko odbędzie się malowniczo? Malika i Ignacy nie potrafią zapomnieć o tym co się między nimi wydarzyło. Nic tak naprawdę nie stoi na przeszkodzie, aby się połączyli w miłosnym gniazdku. Na ranczu przyszłych teściów Edyty atmosfera z godziny na godzinę się zagęszcza, przyszła panna młoda jest u kresu wytrzymałości psychicznej, a przyszły pan młody… chyba nie dojrzał jeszcze do małżeństwa. Co się wydarzy zanim rodzina Kubiaków rozjedzie się do swoich domów?
Katarzyna Misiołek nie pisze książek lekkich, łatwych i przyjemnych i tu mam na myśli oczywiście fabuły, ale muszę przyznać, że jej książki czytam zawsze z przyjemnością.
Kiedy zaczęłam czytać tę lekturę to pierwszym co sobie pomyślałam było, że jest to lekka powieść obyczajowa o pewnej rodzinie i autorka postawiła tym razem na relaks czytelnika.
Jednak im głębiej „wchodziłam” w fabułę, tym bardziej się przekonywałam, że lekko nie będzie. Z każdym kolejnym dniem na jaw wychodziły nowe, skrzętnie dotąd skrywane sekrety.
(…) Weszła do łazienki i zerknęła w lustro. Cerę miała świeżą, promienną, ale w oczach nie dostrzegła blasku. „Od jak dawna jestem aż tak nieszczęśliwa?” – zastanawiała się, wklepując w policzki odrobinę kremu. (…)
Poznajemy tutaj dość specyficzną rodzinę. Antoni i jego była żona są rodzicami trójki dorosłych już dzieci. Każde z nich boryka się z innymi problemami, które odnoszą się zarówno do sfery uczuciowej jak i materialnej.
Nie wszyscy mieszkają w Tarpon Spring, starsze dzieci porozrzucane są po świecie, ale z okazji chrzcin swojej przyrodniej siostrzyczki, której Antoni został ojcem wiążąc się z dużo młodszą od siebie Maliką, kobietą ciemnoskórą, spotykają się w miasteczku, w którym mieszkają ich rodzice.
Miało być miło, rodzinnie i przyjemnie, ale…
No właśnie, w życiu każdego bywają i miłe dni i takie, o których człowiek chciałby szybko zapomnieć.
W egzotycznej scenerii gorącej Florydy autorka wplątuje bohaterów w zakazaną miłość przepełnioną erotyzmem i poczuciem winy. Brutalnie wprowadza do fabuły i życia jednej z bohaterek gang harleyowców, który sporo namiesza i zapewne wielu czytelnikom podniesie ciśnienie. Ale przede wszystkim wprowadza nas – czytelników – do rodziny tak barwnej pod względem osobowościowym każdej postaci (i nie mam tu na myśli jedynie koloru skóry), że ja nie potrafiłam oderwać się od ich życia, a ich kolejne dni śledziłam z czystą ciekawością.
Autorka porusza w tej powieści wiele poważnych tematów, które często są tematami tabu w wielu kręgach. Pisze między innymi o bulimii, rasizmie czy o problemach z nastoletnimi dziećmi. Losy każdego toczą się w trudnych do przewidzenia kierunkach, a zakończenie pierwszej części… no cóż, mnie po prostu wbiło w fotel.
(…) Spotkanie z agresywnymi mężczyznami i ich wulgarne, erotyczno-rasistowskie uwagi na dobre wytrąciły ją z równowagi. Nienawidziła rasizmu, sama nie wiedziała, czy bardziej ją przeraża, czy obrzydza, bo nie było według niej bardziej plugawego występku, niż pozwolić drugiemu człowiekowi poczuć się upodlonym… (…)
W ten zimny i nieprzyjemny czas styczniowy autorka proponuje kilka upalnych dni na Florydzie i w Teksasie. Myślę, że nie tylko słońce Florydy rozpali emocje, ale i fabuła tej książki, którą gorąco polecam, szczególnie tym, którzy nie znają jeszcze „pióra” Katarzyny Misiołek, bo, którzy czytali już jej książki, z pewnością sięgną po dylogię Miasteczko Tarpon Springs bez szczególnego polecenia.
I chociaż na początku fabuła będzie się wydawała spokojną, może typowo obyczajową, to od pewnego momentu poczujecie takie emocje, że nie będziecie się mogli od książki oderwać.
Życie w Ameryce nie zawsze jest spełnieniem tego pięknego amerykańskiego snu i chociaż ludzie bywają bardzo przyjaźni i empatyczni to wśród społeczności trafiają się również bardzo czarne owce.
Zatem proponuję przygotować sobie ciepły koc (bo jednak zima w Polsce mimo częstego braku śniegu to nie to co gorąca Floryda czy Teksas), dobrego drinka, herbatę, kakao lub co kto preferuje i siąść do lektury.
Gwarantuję, że to nie będzie czas stracony. Mnie na tyle wciągnęły zawirowania tej rodziny, zarówno te romantyczne, dramatyczne jak i kryminalne (o tak, jest wątek kryminalny) i te obyczajowe, że dwa tomy przeczytałam wprawie w ekspresowym tempie.
(…) Tak, bez względu na wszystko, oni się kochali. Nie łudziła się, że Steve jest idealny. Miał mnóstwo wad i był rozpuszczonym bogatym gówniarzem, ale czuła, że kocha jej córkę, a to było dla niej najważniejsze. Kiedy pomiędzy ludźmi jest miłość, wszystko się jakoś układa. (…)
A autorka tak rozbudziła moją ciekawość co do miejsca, w którym dzieje się fabuła, że zaraz po przeczytaniu książek wyszukałam w Internecie wiadomości i zdjęcia Tarpon Springs (między innymi też, aby sprawdzić, czy jest to miejsce fikcyjne czy prawdziwe) i… jestem pod wrażeniem piękna tego miasta i chętnie wybrałabym się tam na wakacje 😉
POLECAM przeczytać obie części o każdej porze roku, ale teraz zimą, fabuła całkiem dobrze Was rozgrzeje. Myślę, że każdy znajdzie w tych książkach coś dla siebie – jest płomienny romans, jest dramat, jest cząstka kryminału, czyli dla każdego coś…
Dziękuję Autorce za książki i za cudowną przygodę z jej bohaterami, a także za to, że mogłam kilka dni spędzić (chociaż tylko w wyobraźni) w słonecznych miejscach na Florydzie i w Teksasie.
ZIMA W ZAPOMNIANYM SCHRONISKU – Julia Furmaniak
(…) Moje życie zaczęło się toczyć jakby obok mnie… Bo kiedy jednego dnia byłam szczęśliwą narzeczoną, z konkretnymi planami na wspólną przyszłość, to drugiego wszystko, czego pragnęłam, co ceniłam, przepadło bezpowrotnie. (…)
Julia Furmaniak jest autorką, o której jeszcze nie słyszałam. Lubię jednak poznawać nowych autorów/autorki, dlatego bez obaw sięgnęłam po powieść poleconą mi przez Wydawnictwo FILIA. To młoda dorobkiem pisarskim autorka, o której niestety niewiele znalazłam informacji, dlatego wciąż jest ona dla mnie zagadkową osobą, która ma na swoim koncie trzy książki, z których jedną jest właśnie ta, o której wspominam w tym wpisie.
Zima w zapomnianym schronisku to pierwsza część cyklu „Zapomniane schronisko”, powieści obyczajowej z wątkiem świątecznym w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 PAŹDZIERNIKA 2024
Monika rocznicę śmierci ukochanego narzeczonego oraz święta Bożego Narodzenia postanawia spędzić w Samotni – schronisku górskim, które szczególnie ukochał sobie Michał. Aleksander, przyjaciel narzeczonego Moniki wciąż czuje się winny śmierci najlepszego przyjaciela. Wyrzuca sobie, że odpuścił wyprawę w góry, z której Michał już nie wrócił. Wraz z czwórką znajomych dołącza do Moniki, aby w górach uczcić pamięć po zmarłym Michale. Monikę zachwyca zimowy krajobraz polskich gór, ale nieumiejętnie poruszając się po oblodzonym szlaku, skręca kostkę. Grupa przyjaciół postanawia szukać pomocy w starym schronisku, które na pierwszy rzut oka wydaje się opuszczone. Na szczęście okazuje się, że w starej chacie ktoś mieszka. I mimo że Rafał, właściciel, nie jest skory do pomocy grupie młodych osób, ostatecznie proponuje im nocleg. Dlaczego Rafał mieszka w zapomnianym schronisku w towarzystwie jedynie dwóch zwierząt? Czy tragedia, która wydarzyła się Michałowi ma coś wspólnego ze schroniskiem, w którym schroniła się grupa młodych ludzi? Czy święta spędzone z dala od miejskiego gwaru i kolorowej otoczki ozdób okażą się dobrze spędzonym czasem?
Biorąc do ręki tę powieść nastawiłam się na kolejną powieść świąteczną i chociaż i w tej lekturze ten świąteczny czas znajdziemy, to dla mnie nie jest to książka typowo związana z tym okresem.
Jak się dowiadujemy na końcu książki, jest to pierwsza część (dopiero na portalu „Lubimy czytać” odkryłam, że cykl nazwany został: „Zapomniane schronisko”) i szczerze pisząc bardzo jestem ciekawa kontynuacji tej opowieści.
Muszę przyznać, że chociaż fabuła nie wciągnęła mnie od pierwszej strony, to im bardziej się w nią zagłębiałam tym przekonywałam się, że jest coraz ciekawiej.
Autorka podeszła do fabuły (moim zdaniem) bardzo psychologicznie i nostalgicznie. Spotykamy w niej postacie przeżywające żałobę i tęsknotę za utraconym przyjacielem, które połączyła nie tylko solidarna pamięć, ale również piękna przyjaźń.
Mimo zimy, śniegu i mrozu mamy tutaj sporo emocjonalnego ciepła. Grupa młodych ludzi zmuszona do zatrzymania się w miejscu, które od lat nie gościło turystów jest z jednej strony dla nich schronieniem, a z drugiej taką kolebką wspomnień osoby, której już z nimi nie ma.
(…) Nie mieli choinki, nie zjedzą tradycyjnych potraw w wieczór wigilijny, ale nie spodziewała się, że w opuszczonym schronisku poczuje magię świąt jak w żadnym innym miejscu na ziemi. Zapach świeżego igliwia w Sali biesiadnej, śmiechy dochodzące z kuchni i ciepła herbata z suszona pomarańczą, te wszystkie małe rzeczy niosły ze sobą wyjątkową atmosferę, która sprawiała, że czuła się tu lepiej niż w domu. (…)
To nostalgiczna opowieść o tęsknocie, miłości jak i o przyjaźni, współpracy i stracie bliskiej osoby.
Dwoje bohaterów tej opowieści próbuje układać swoje życie walcząc emocjonalnie z przeszłością, która mocno i boleśnie wpłynęła na to ich życie.
Zarówno Monika rozpaczająca po śmierci narzeczonego jak i Rafał, samotnik tęskniący za żoną, którą również w pewien sposób stracił, starają się zbytnio nie rozgrzebywać ran, które wprawdzie bardzo powoli, ale… jednak się goją.
Malowniczo ukazany krajobraz gór oraz dość surowo, ale bardzo realistycznie pokazanie wnętrza zapomnianego schroniska z pewnością zadziałają na wyobraźnię niejednego czytelnika.
Ciekawie moim zdaniem zostały również przedstawione, pod względem osobowościowym postacie bohaterów. Grupa młodych ludzi, każdy z innym podejściem do życia, a jednak dość specyficznie ze sobą połączonych.
Fabuła jest dramatem, ale odnajdujemy w nim wątki pełne nadziei, a nawet bliskości.
(…) – Błagam, nie rób kolejnego wielkiego kroku w tył – wydusił z siebie z bólem. – Róbmy małe, choćby ledwo zauważalne kroki, ale w przód. (…)
Pięknie pokazana przyjaźń grupy studentów jest po części tematem przewodnim tej historii obok miłości prawdziwej i miłości platonicznej, obok tęsknoty za człowiekiem i tęsknoty za uczuciem, obok bolesnej prawdy i złudzenia.
Czy kilkudniowy pobyt w tym pięknym, starym schronisku zmieni coś w życiu Moniki, Rafała, Aleksandra czy Weroniki? Tego zapewne dowiemy się z kolejnej części.
Polecam tę lekturę chociaż nie jest ona ciepłą powieścią świąteczną. Myślę jednak, że krótki wypad w góry wielu osobom sprawi przyjemność.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej i dziękuję za możliwość poznania kolejnej, dobrze zapowiadającej się polskiej autorki.
KIEDY SIĘ POJAWIŁEŚ – Anna Matusiak-Rześniowiecka
(…) Nigdy i nigdzie nie zobaczysz takiego szczęścia, jakie ma wypisane na twarzy – zbolałej, męczonej, wycieńczonej – mama wychodząca z dzieckiem do domu po długim leczeniu. (…)
Anna Matusiak Rześniowiecka to pisarka, dziennikarka, prezenterka telewizyjna i radiowa, wykładowca akademicki, felietonistka, trenerka wystąpień publicznych. Założycielka agencji ślubnej „Ann&Kate Wedding Planners” i wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Branży Ślubnej. Jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego, kierunek filologia polska i teatrologia, oraz absolwentką Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie na wydziale kulturoznawstwa. Wykładała dziennikarstwo w Dolnośląskiej Szkole Wyższej Edukacji we Wrocławiu oraz w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie. W duecie z Katarzyną Borowską napisała dwie książki: „Skazane. Historie prawdziwe” (rok 2019) i „Molestowane. Historie bezbronnych” (rok 2020). Jest autorką 11 książek.
Kiedy się pojawiłeś to powieść obyczajowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 02 WRZEŚNIA 2021
Małgosia jest pielęgniarką, która bardzo kocha swój zawód. Pracując na oddziale dziecięcym widzi wiele bólu, łez i smutku, które dotykają nie tylko małych pacjentów, ale również ich bliskich. Często zmaga się z trudnymi sytuacjami pragnąc własnego dziecka, które kochałaby całym sercem. Niestety los w tej kwestii nie jest dla niej i jej męża łaskawy. Iza i Adam są małżeństwem, które mimo młodego wieku osiągnęli bardzo dużo, ale wciąż mają apetyt na więcej. Gdy okazuje się, że wkrótce w ich idealnym życiu pojawi się nowa osóbka, muszą przewartościować cały swój idealnie stworzony świat. Jednak los lubi grać swoimi kartami i czasami lubi ludziom rzucać kłody pod nogi. W pewnym momencie drogi życiowe Małgosi i Izy się krzyżują i każda z tych kobiet staje przed ważnym życiowym zadaniem. Jak podjęcie decyzji, które na zawsze zmienią życia kobiet wpłyną na ich małżeństwa? Jakie niespodzianki dla każdej z nich przygotował los, która z nich będzie kochającą matką? Czy wszystkie decyzje podjęte przez kobiety okażą się słuszne?
Piękna, delikatna okładka, na widok której usta uśmiechają się z czułością nie zawsze jest zwiastunem fabuły, jaka w pierwszej chwili przychodzi nam na myśl. Za tą okładką tekst jest przepełniony emocjami i bohaterów i autorki. Kończąc czytać tę książkę nie wiedziałam, czy zdołam cokolwiek o niej napisać, bo przez dłuższy czas nie mogłam otrząsnąć się z emocji jakie wywołała we mnie fabuła.
(…) Ziarnko nie musiało zakiełkować na jego oczach. Wiedział dobrze, że czasami walka ziarenka o to, by stało się samodzielnie funkcjonującą rośliną, by przebiło utwardzoną latami aż do struktury kamienia glebę – może być bardzo długim procesem. Ale i tak warto. Choćby dla jednej nawróconej duszy. (…)
Zmienna narracja książki sprawiła, że każdy kolejny rozdział czytałam dosłownie jednym tchem. Opowiedziana historia z punktu widzenia kilku osób jest czymś w rodzaju dziennika, który otwiera zarówno serce czytającej osoby jak i jej umysł.
Trudno mi jest pisać o tej książce, bo przed oczami cały czas mam obrazy namalowane przez moją wyobraźnię i trudno mi jest też wymazać je z pamięci.
To książka o ludziach, jednych odważnych, uczuciowych i empatycznych, a drugich egoistycznych, tchórzliwych i próbujących ukryć swoje emocje.
Poznajemy tutaj dwa młode małżeństwa. Jedno z nich to ludzie bardzo ambitni, inteligentni, świadomie dążący do perfekcji życia. Wszystko w tym ich życiu musi być najlepsze. Zdobywają to ciężką pracą, ale właśnie dzięki tej pracowitości mają to o czym marzą. Pomaga im w tym gorące uczucie jakim się darzą małżonkowie i wszystko jest super, takie jakie sobie wymarzyli do pewnego momentu. Do chwili, w której ich idealny świat się wali i muszą podjąć jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu – BYĆ czy MIEĆ.
Stoją przed jednym z najważniejszych życiowych egzaminów i… nie zdają go. Po tym egzaminie już nic nie jest takie jak przedtem, idealnie stworzony świat najpierw delikatnie pęka, aż w końcu przestaje istnieć. Idealni ludzie stają się wrakami siebie nie potrafiąc sobie poradzić z tym, że oblali ten jeden, ważny egzamin.
(…) Tej nocy rozmyślał o tym, jak łatwo oszaleć, jak łatwo zmysły mogą nas oszukać. Tak sobie ufamy. Wydaje nam się, że mamy nad sobą pełną kontrolę. Skoro coś zobaczyliśmy – to to istnieje. A czy na pewno zobaczyliśmy? A może oczy nam tylko zasugerowały obraz, który de facto nigdy nie istniał, a wyobraźnia skomponowała go z mieszanki pewnych wrażeń. (…)
Drugie małżeństwo również jest idealne pod każdym względem, budowane gorącym uczuciem, ale do pełni szczęścia brakuje im tylko jednego. Kiedy okazuje się, że to „jedno” jest nieosiągalne i oni stają przed jednym z najważniejszych życiowych egzaminów i… zdają go celująco chociaż ta ocena okupiona jest bólem, strachem i rozpaczą, ale nadzieją, która bywa mocnym ogniwem w walce z tymi negatywnymi uczuciami.
Autorka w piękny sposób pokazała zarówno siłę jak i słabość uczuć macierzyńskich. Można bowiem kochać kogoś za coś albo pokochać pomimo czegoś.
Jedni ludzie nie wyobrażają sobie życia bez idealnie poukładanych puzzli, one muszą wszystkie pasować do całości, ale czy wówczas możemy mówić o prawdziwych uczuciach, o miłości, która z rysą nie pasuje już do tego zaplanowanego pięknego życia?
Przyznam szczerze, że historia maleńkiego chłopca, który zmienił życie dwóch małżeństw emocjonalnie mnie poszarpała.
Dawno się tak nie wzruszałam czytając książkę i uprzedzam tych, którzy mają w planach sięgnąć po tę lekturę, żeby zarezerwowali sobie czas na czytanie, bo trudno będzie się od lektury oderwać i paczkę chusteczek, które również się przydadzą, szczególnie osobom mającym w sobie pokłady emocji, nad którymi nie zawsze udaje się zapanować.
Myślę, że tylko ludzie pozbawieni empatii i uczuć odbiorą tę lekturę obojętnie. Dla mnie to była petarda emocji i jestem pewna, że fabuła tej książki zostanie ze mną na długo.
To nie jest powieść z tych: lekka, łatwa i przyjemna, ale z pewnością warta przeczytania.
Trudny i bardzo bolesny temat jaki podjęła autorka, odnoszący się do choroby dziecka i emocji rodziców, którzy muszą się z tą chorobą zmierzyć, to z pewnością nic przyjemnego, ale bardzo dziękuję Annie Matusiak-Rześniowieckiej, że podjęła się napisania tej książki.
POLECAM tę lekturę całym sercem, szczególnie osobom wrażliwym, myślę, że przeczytanie jej warte jest tych wszystkich wylanych łez, bo takich historii w życiu z pewnością jest więcej.