dobra powieść
STRACONE POKOLENIE. MATKI RZESZY – Sabina Waszut
(…) Ruth zaczęła płakać, dopiero gdy wyszła na rynek i pchając przed sobą wózek z Viktorią, skierowała się w stronę dworca. Właściwie nie wiedziała, dlaczego łzy ciekną jej po policzkach. Ocierała je nieco zawstydzona, choć nikt nie zwracał uwagi na łkającą kobietę. Ludzie przywykli do nieszczęść. (…)
Sabina Waszut urodziła się w 1979 roku na Górnym Śląsku, w Chorzowie. Jest związana z Grupą Literyczną „Na Krechę”. Publikowała między innymi w Magazynie Materiałów Literackich „Cegła” oraz w „Śląskiej Strefie Gender”. Jest nie tylko pisarką, ale również recenzentką, organizatorką spotkań literackich oraz propagatorką śląskiej kultury. W styczniu 2013 nakładem wydawnictwa Anagram weszła na rynek książka „Isabelle”, której jest współautorką. W październiku 2014 ukazała się powieść „Rozdroża”, która zdobyła Główną Nagrodę w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, oraz została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.
Stracone pokolenie to trzecia część serii „Matki Rzeszy”, powieść obyczajowa z historią wojenną w tle. Finałowy tom o kobietach i dzieciach, które stały się narzędziem w rękach nazistów.
PREMIERA KSIĄŻKI 25 WRZEŚNIA 2024
Wojna dobiegła końca, wielka przegrana Niemiec stała się koszmarem nie tylko obywateli tego państwa, a słowo „pokój” było wciąż tylko pusto brzmiącym słowem. Bezpiecznie nie czuli się ani przebywający w polskim mieście Świebodzice, ani w niemieckim uzdrowisku Bad Saarow. Ruth, razem z maleńką córeczką postanawia jednak wyruszyć w drogę wierząc, że powrót do rodzinnego domu pomoże jej pogodzić się ze stratą ukochanego Tobiasa. W strachu ale z nadzieją w sercu ukrywa w swojej walizce teczki z dokumentami dzieci porwany przez Lebensborn, jeszcze nie wie co z nimi zrobi, ale najważniejsze, że w sercu tli się jakaś nadzieja. Powojenna rzeczywistość nie jest ani piękna, ani bezpieczna i zaskakuję ją na każdym kroku. Czy uda jej się odnaleźć spokój w domu teściów? Czy zawarte w Lebensborn małżeństwo z Markusem sprawi, że wrócą uczucia, które młoda kobieta już dawno pogrzebała?
Jeżeli jeszcze nie sięgnęliście po trylogię „Matki Rzeszy” to proponuję zrobić to jak najszybciej. To obraz drugiej wojny światowej wciąż jeszcze mało znany, a dodatkowo ukazany z punktu widzenia niemieckiej kobiety. Druga wojna światowa to nie tylko obozy koncentracyjne, Pawiak, Powstanie Warszawskie i cierpiący z głodu, chłodu i bólu Polacy, Żydzi i obywatele innych niż Niemcy narodowości, to również mało znany dotąd temat organizacji Lebensborn i życie Niemców niesympatyzującym z ideologią nazistowską.
Sabina Waszut pokazuje wojnę i czas powojenny skupiając się na życiu obywateli niemieckich, a właściwie to głównie niemieckich kobiet, które często równie boleśnie odbierały rzeczywistość tego trudnego dla wielu czasu.
Dramat dzieci różnych narodowości (ponieważ wśród nich były nie tylko dzieci polskie) to temat, który zgłębiłam bardzo dokładnie pisząc powieść „Pamięć dla Heleny”, ale ja pokazałam organizację Lebensborn z punktu widzenia młodej Polki, a autorka trylogii „Matki Rzeszy” zrobiła to z punktu widzenia młodej Niemki. To bardzo ważny temat odnoszący się do drugiej wojny, bo o Domach Matek, czy potocznie nazywanych „stajniach rozpłodowych kobiet” czy o przechowalniach dzieci germanizowanych i oddawanych do adopcji niemieckim rodzinom, wciąż wielu nie wie nic.
Autorka przedstawia również dramatyczne losy wielu niemieckich kobiet, które próbując odnaleźć się w upokarzającym, pełnym brutalności świecie żyją w ciągłym poczuciu winy. Ale czy to właśnie one, zwykłe kobiety winne były tego co wymyślił Hitler i wierni jego ideologii naziści?
(…) Poglądy matki już wcześniej nie były dla niej tajemnicą. Obie nie popierały Hitlera, marzyły o życiu w świecie bez nazizmu, o społeczeństwie, które może decydować o swoich poglądach i postawach. Ale marzenia, nawet te zakazane, były czymś zupełnie odmiennym od czynnego udziału w konspiracji. (…)
Główna bohaterka zanim spokojnie wróciła do rodzinnego domu przeszła nie tylko piekło do jakiego zabrali ją rosyjscy żołnierze, ale również piekło powojennej podróży, która była dla niej o tyle trudna, że musiała ją przebyć z maleńką córeczką.
My, żyjący teraz w innym świecie, nawet nie potrafimy sobie wyobrazić tego, co musieli przeżywać wracający do domów ludzie, nie wszystkim udało się bezpiecznie wrócić, bo po drodze na przeszkodzie stawały zarówno warunki pogodowe, jak i głód i ogromne osłabienie.
Przedstawione w powieści kobiety musiały być silne zarówno fizycznie jak i psychicznie, bo żadna z nich nie wiedziała jak będzie wyglądała ta powojenna normalność, czy zwróci im radość życia, czy ją odbierze całkowicie.
O traumie i stresie pourazowym wracających z wojny żołnierzy też niechętnie się mówi, a przecież tak wielu mężczyzn, przed wojną pogodnych, radosnych i pełnych życia wróciło do domu całkowicie odmienionych, stanowiących ludzkie wraki.
(…) Michael i Rozalia przyglądali się temu ze smutkiem, a nawet z trwogą, nie rozumiejąc zmian, jakie zaszły w ich synu. Wystarczyło kilka tygodni, aby zdali sobie sprawę, że ani Ruth, ani Viktoria nie uzdrowią Markusa. (…)
Autorka dosadnie i bardzo dramatycznie opisała to, jak ta okrutna wojna zniszczyła młodego mężczyznę, kiedyś przyjaciela, ukochanego syna, a teraz potwora topiącego swoje traumy i wspomnienia wojenne w alkoholu i reagującego nie tylko na obcych, ale i na najbliższych brutalną agresją. Ilu takich mężczyzn jak Markus nie potrafiło się odnaleźć w powojennej rzeczywistości?
O tym, do czego byli zdolni Rosjanie wiemy z wielu opowiadań ludzi, którzy przeżyli wyzwolenie, niewiele trzeba, aby wyobrazić sobie jak ci zwycięzcy zachowywali się na zagarniętych przez siebie ziemiach, zamieszkałych przez znienawidzoną ludność niemiecką.
Może po przeczytaniu tej książki, a właściwie to całej trylogii ktoś pomyśli o tym, jakimi ofiarami wojny byli zwykli Niemcy, którzy często nie sympatyzowali z polityką nazistów, lub ci, którzy często próbowali tylko przeżyć. Jak wielu z nich działało w ruchu oporu nie zgadzając się z polityką Hitlera. Ale dla armii wyzwoleńczej byli tak samo winni jak wysoko postawieni stronnicy wodza.
Wiem, że kiedyś jeszcze wrócę do tej historii i wówczas przeczytam ją ponownie od początku do końca bez kilkumiesięcznych przerw między tomami, ponieważ Sabina Waszut porusza ważne tematy i bardzo ciekawie o nich pisze.
I chociaż Ruth była Niemką, początkowo zaślepioną ideologią Führera, to bardzo jej kibicowałam, bo była również zwykłą młodą kobietą, dobrą matką i kimś, kto potrafił kochać całym sercem.
Świetnie wykreowane osobowości bohaterów to moim zdaniem jeden z wielu pozytywnych akcentów tej ponurej historii. A ciekawie poprowadzona fabuła nie pozwala na uczucie znużenia podczas czytania co niestety zdarzało mi się przy wielu książkach, nawet tych odnoszących się do tematyki wojennej.
Czy historia Ruth skończyła się dobrze czy źle musicie doczytać sami, ja ze swojej strony gorąco polecam nie tylko tę książkę, ale całą trylogię. Myślę, że fabuła zaskoczy nie tylko miłośników książek o tematyce wojennej, a zgłębienie wiedzy o Lebensborn czy niemieckim ruchu oporu z pewnością pozwoli odkryć coś, czego do tej pory nie wiedzieliście o drugiej wojnie.
POLECAM wszystkie trzy tomy MATEK RZESZY i bardzo dziękuję Autorce za ciekawie spędzony czas, a Wydawnictwu Książnica za możliwość przeczytania tego ostatniego tomu w ramach współpracy barterowej.
KARCZMA POD RYBIM ŁBEM – Anna Sakowicz
(…) Wiedziała doskonale, że życie to ciągła walka o to, by się utrzymać na powierzchni. Do tej pory się jej szczęściło z Bożą pomocą. Miała wszystko, dach nad głową, dobrą posadę u znamienitych mieszczan, gotowała… pomogła bratu zostać kupcem. Dlaczego jednak wciąż czuła niedosyt?
Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach na tym blogu.
Karczma pod Rybim Łbem to kontynuacja książki Kamienica Schopenhauerów, powieść obyczajowa z historią osiemnastowiecznego Gdańska w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 04 WRZEŚNIA 2024
Po kilkunastu latach od ostatniego spotkania Friedy, Bena i Roberta Danzig przechodzi w ręce pruskie. W tle mają miejsce wojny napoleońskie. Kuchmistrzyni rodziny Schopenhauerów po wyjeździe pracodawców otrzymuje posadę w równie zacnym domu Uphagenów. Pewnego dnia w życiu Friedy pojawia się kilkunastoletnia Mathilde, obdarzoną niezwykłym talentem, którą kuchmistrzyni udaje się wprowadzić jako pomoc kuchenną. Dziewczynka jednak bardzo szybko wykorzystuje sytuację i chociaż jej wdzięczność do kuchmistrzyni jest wielka, ucieka od Friedy aby zamieszkać w zupełnie innym miejscu. Życie dwóch złodziejaszków również się zmienia, jeden z nich zakłada rodzinę i staje się porządnym obywatelem, a drugi po wyjściu z więzienia myśli jedynie o tym, aby zemścić się na kuchmistrzyni, która przyczyniła się do jego uwięzienia. Czy losy trójki bohaterów ponownie się splotą? Co połączy Friedę z dorosłą już Mathildą? Czy Benowi uda się dokonać zemsty na kuchmistrzyni?
Kto odwiedza mojego bloga, ten wie, że po książki Anny Sakowicz sięgam z wielką przyjemnością i muszę przyznać, że chociaż przeczytałam ich już sporo, zarówno tych dla dzieci jak i dla dorosłych, to żadna z nich jeszcze nie zawiodła moich oczekiwań czytelniczych.
Po raz kolejny autorka zabiera czytelników do osiemnastowiecznego Gdańska, aby przybliżyć dalsze losy bohaterów Kamienicy Schopenhauerów.
Proponuję, zanim ktoś sięgnie po tę lekturę przeczytać pierwszą część, ale myślę, że jeżeli nie ma takiej możliwości, to śmiało może zagłębić się w „Karczmie pod Rybim Łbem” ponieważ autorka tak poprowadziła fabułę, że czytelnik nie pogubi się w losach bohaterów. Może jedynie szukać przeszłości w domysłach.
Czytając tę książkę poznajemy kulinarne strony dawnych kuchni, w których przede wszystkim królowały jako dodatki smakowe przeróżne zioła i warzywa.
Opisy niektórych scen kuchennych są tak niesamowite, że czasami nie można zapanować nad śliną gromadzącą się w ustach. No, ale nie może być inaczej, skoro jedną z głównych bohaterek jest kuchmistrzyni z wyjątkowym talentem do przyprawiania potraw.
Autorka narracją i słownictwem przenosi czytelników do czasów, w których dzieje się fabuła, dzięki temu poznajemy wiele określeń ówcześnie stosowanych.
Wyjątkowa dbałość o szczegóły odnoszące się nie tylko do słownictwa, ale również ubiorów czy zachowania ludzi świadczy jedynie o tym, że Anna Sakowicz bardzo dokładnie przeprowadziła kwerendę do tej książki i dzięki temu z aptekarską wręcz dokładnością przekazała realia tamtego czasu.
(…) Kiedy człek przychodził na świat w biednej izbie, wyrywał przeznaczeniu każdą minutę, szarpał się z losem albo kupczył ciałem i duszą. U Mathilde ciało było mizerne, niewiele warte, za to dusza rozpychała się w nim, próbując sobie znaleźć odpowiedniejsze miejsce, zatem kupczyć nią zdało się najłatwiej. (…)
Myślę, że fabuła książki zadowoli czytelników wielu gatunków powieści. Mamy tutaj zarówno dramat jak i miłość, jest również zdrada i wątek kryminalny, ale znajdziemy w książce również wątek historyczny odnoszący się do osiemnastowiecznego Gdańska, w którym można było usłyszeć zarówno języki niemiecki i polski, ale również angielski i francuski.
(…) Po podpisaniu kapitulacji broniące Danzig wojska pruskie i rosyjskie przez Bramę Żuławską wymaszerowały z miasta w kierunku Prus Wschodnich. Za to z drugiej strony, przez Bramę Wyżynną, wmaszerowały zwycięskie wojska francuskie, a plotka głosiła, że za kilka dni gdańszczanie witać będą samego cesarza Napoleona I Bonaparte. (…)
Autorka świetnie przedstawia życie ludzi pracujących na zapleczach domów bogatych mieszczan, ale również ludzi z tak zwanych nizin społecznych, w których domach w przeciwieństwie do tych mieszczańskich, pachnących czystością i dobrymi potrawami cuchnęło gorzej niż w stajni czy oborze.
Aż trudno sobie wyobrazić, że ludzie żyli w takich warunkach, w takim brudzie, bez dbania o higienę. Czy wynikało to tylko z biedy, czy również z niechlujstwa?
Zapraszam do osiemnastowiecznego Gdańska, w którym w kuchni bogatego domu króluje pewna zdolna i piękna kobieta marząca o własnej karczmie. Czy jej marzenie się spełni? Nie odpowiem na to pytanie, sami się przekonajcie sięgając po książkę.
(…) Nie miała ochoty na dysputy o zamążpójściu, choć musiała przyznać w duchu, że pocałunek Roberta rozbudził w jej ciele nieznane dotąd namiętności i stąd pewnie jej wybuch przy Adeli. Dotknęła palcem warg, jakoby w nadziei, że znajdzie na nich ślad ust mężczyzny. (…)
Zapraszam do świata gdańskich rzezimieszków, którzy nie myślą o uczciwej pracy, ale chętnie zasiadają do stołu by naiwnych ogrywać w karty lub w kości.
Krótkie rozdziały przenoszą czytelnika raz do życia kuchmistrzyni, raz do biednej sieroty o wyjątkowej brzydocie, a raz do świata pewnego złodzieja i kanciarza.
Polecam tę książkę zarówno miłośnikom powieści obyczajowych jak i romansów czy dramatów, a nawet ktoś kto zaczytuje się w kryminałach znajdzie coś dla siebie. Końcówka książki to prawdziwy bum emocjonalny. Gwarantuję cudowną podróż w czasie, ale również mile spędzony czas z wyjątkowymi bohaterami.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu FLOW za możliwość poznania kolejnej cudownej powieści Anny Sakowicz w ramach współpracy barterowej.
PARTNERZY. POCZĄTEK – Robert Michniewicz
(…) – W ciągu kwadransa uruchomię naszych ludzi w Kijowie i zaczniemy polowanie. Zaalarmuję wszystkich w rejonach pogranicznych i zaczną szukać szpiega. Generalnie, obiecuję, że zgotuję im piekło. (…)
Robert Michniewicz to były oficer polskiego wywiadu. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz studiów podyplomowych w Polskiej Akademii Nauk. W roku 1984 jako jeden z prymusów ukończył Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadowczych. W polskim wywiadzie przepracował 23 lata, z czego 11 lat za granicą. Realizował zadania wywiadowcze na Bliskim Wschodzie, w Ameryce i Europie. Obecnie, od 2006 roku przebywa na emeryturze. W wolnych chwilach pisze, czyta literaturę sensacyjną i marynistyczną, a także podróżuje i uprawia sport.
Partnerzy. Początek to powieść sensacyjno-szpiegowska.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 SIERPNIA 2023
Jest rok 2022, nasila się konflikt rosyjsko-ukraiński. Ten czas nie jest spokojny ani dla służb wywiadowczych, ani wojska. Porucznik Barbara Szymańska, o pseudonimie „Baszka”, zostaje wysłana na pogranicze ukraińskie, a jej celem jest odebranie od agenta uplasowanego we władzach Federacji Rosyjskiej tajnych informacji. Kobieta nie wie jednak tego, że służby rosyjskie przygotowują pułapkę, która ma dać pretekst do interwencji wojskowej. Walcząc o własne życie, Basia w towarzystwie niedoświadczonego tak jak ona kolegi próbuje jednocześnie zdemaskować intrygę wywiadu rosyjskiego, sięgającą najwyższych polskich władz. Czy Piotr i Basia wyjdą z tego cało? Kto będzie ich sprzymierzeńcem, a kto wrogiem?
Książki szpiegowskie nie są tymi, po które sięgam często. Tematyka ich jest dla mnie trudna i zwykle mało zrozumiała. Ale gdy na pewnym spotkaniu autorskim poznałam Roberta Michniewicza, mając okazję posłuchania o tym, co miał do powiedzenia o swojej debiutanckiej powieści, to nie ukrywam, że fabuła książki mnie zaciekawiła.
Temat teoretycznie jest mi znany, bo odnosi się do obecnie trwającej wojny w Ukrainie. Może i nie byłabym skora do przeczytania tej lektury, ale zaciekawiłam się postacią głównej bohaterki.
Myślę, że wiele kobiet sięgających po tę powieść zwróci uwagę na to jak autor, będący przecież mężczyzną pracującym swego czasu w wywiadzie, przedstawi młodą kobietę zajmującą się pracą wywiadowczą i to w dodatku w czasie działań wojennych.
Czy mężczyzna może realnie wczuć się w postać takiej kobiety? Nie wiem, czy autor wzorował się na jakiejś osobie, ale myślę, że wykreowanie osobowości „Baszki” wyszło mu idealnie chociaż dziewczyna częściej zachowywała się jak mężczyzna to można było w jej zachowaniu wyłapać cechy typowe dla kobiet.
Nie chciałabym być na miejscu Basi, ale szczerze podziwiałam jej odwagę, intuicję i typowe dla kobiet logiczne myślenie. Emocje jakie towarzyszyły mi przez całą fabułę to prawdziwy uczuciowy rollercoaster.
Nie mam najmniejszego pojęcia o pracy szpiegów czy wywiadowców, ale dzięki dość precyzyjnie przedstawionych sytuacjach w jakich znajdowali się bohaterowie, myślę, że ten temat został mi bardzo zbliżony i chociaż wiele sytuacji czy gierek polityczno-wojskowych odebrałam jako coś niemożliwego, to książkę uważam za wyjątkowo wciągającą pod względem fabuły i intrygującą.
Z całą pewnością muszę przyznać, że autor zadbał o to, aby czytelnik się nie nudził. Szybkie akcje i częste ich zwroty z pewnością nie tylko mnie doprowadzały do maksymalnego napięcia powodując szybsze bicie serca.
(…) Podejrzewała, że pozostali funkcjonariusze kontrwywiadu pilnujący „Zadara” też mogą już nie żyć. Może i on również. Ogarnęło ją przerażenie. Nigdy wcześniej nie stała twarzą w twarz z mordercą. Jeśli zabija swoich, to co zrobi z nią. Zdobyła się na opór. Mimo wszystko nie chciała być uległą ofiarą. (…)
Dramatyczne sytuacje, często mrożące krew w żyłach to być może normalność w czasie działań wojennych, ale dla zwykłego człowieka, szczególnie dla kobiety, która niewiele orientuje się w tej polityce, to coś co na długo zostanie w pamięci.
To powieść szpiegowska, w której jak na fabułę tego typu historii przystało jest dużo akcji, a czytelnik od początku zostaje wciągnięty w niesamowity wir wydarzeń mających punkty w różnych miejscach – Moskwa. Kreml. Centrum Operacyjne / Warszawa. Agencja ABW / Ukraina. Marinka, linia frontu / Kijów. Ambasada RP / Obwód doniecki / i inne.
Główny wątek powieści przedstawiony jest z wielu perspektyw i podzielony na kilka innych wątków, które w efekcie końcowym stanowią całość.
„Baszka” jest takim trochę Jamesem Bondem w spódnicy, chociaż jak wiadomo jej ubranie raczej nie kojarzy się z kobietą a bardziej z żołnierzem. To postać, którą się lubi od początku i której kibicuje się do samego końca. I to zarówno w sprawach zawodowych jak i uczuciowych.
(…) On też tak na nią patrzył. W kantynie, przy piwie, przez dziesięć miesięcy szkolenia nigdy się nie zdarzyło, żeby byli we dwoje, a nawet żeby dłużej ze sobą rozmawiali. Zazwyczaj przebywali w różnych grupach, co wtedy bardzo jej pasowało. Teraz, gdy realizowali wspólnie bardzo trudne, jak się okazało, zadanie operacyjne, zaczął wydawać się jej kimś bliższym, sympatyczniejszym. (…)
Wpleciony w fabułę delikatny romans jest takim małym przerywnikiem w tej pełnej brutalności i zwrotów akcji książce.
Styl jakim pisze Robert Michniewicz jest dość nietypowy dla tego typu powieści, mimo wielu dramatycznych, często krwawych i brutalnych scen wszystko jest opisane dość łagodnie i moim zdaniem ładnie. Oczywiście to wpływa nie tylko na odbiór fabuły, ale przede wszystkim na przyjemność czytania.
W każdej opisanej akcji i w każdej przytoczonej sytuacji widać porządne przygotowanie do tematu i doświadczenie autora. Śmiało mogę powiedzieć, że bije z kart książki wiarygodność i chociaż momentami zastanawiałam się nad towarzyszącemu głównym bohaterom wyjątkowemu, wręcz niewiarygodnemu szczęściu, to całość odebrałam bardzo pozytywnie. Z przyjemnością sięgnę po kontynuację.
Czy muszę coś dodawać do tej rekomendacji? Myślę, że to co już napisałam wystarczy, aby zachęcić do sięgnięcia po tę książkę. Jak dla mnie to jest to debiut, który otwiera drogę kariery literackiej kolejnemu świetnemu autorowi.
Wybornie wykreowani osobowościowo bohaterowie, fabuła, w której akcja pędzi jak pendolino i ciekawie pokazane zależności wojskowe i polityczne to dla mnie majstersztyk.
Może ktoś uzna tę książkę za zbyt wyidealizowaną, lub za powieść typu „James Bond” bo sporo w niej sytuacji charakterystycznych dla filmów z tym bohaterem, ja jednak uważam (chociaż nie jestem fanką tego typu powieści), że książka jest świetna, ciekawie napisana, a fabuła trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Jedynym minusem dla mnie były małe litery 😉 No cóż, wiek i zbyt wiele godzin spędzonych nad książkami mają swoje skutki uboczne.
POLECAM tę lekturę nie tylko miłośnikom powieści szpiegowskich. Tutaj z pewnością nikt nie powie, że jest nudno.
KTOŚ TAK BLISKO – Wojciech Wolnicki
(…) – Adrianna K. została zamordowana w swoim mieszkaniu – kontynuuje redaktor. – Ciało znalazł były mąż. Na tę chwilę nic więcej nie wiadomo. Będziemy państwa informować na bieżąco, jeśli tylko pojawi się jakakolwiek ważna informacja w tej potwornej sprawie. (…)
Wojciech Wolnicki to człowiek o dwóch obliczach: ścisłym i humanistycznym, absolwent Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej oraz Scenopisarstwa w AMA Film School w Krakowie. Lubi gotować, smacznie zjeść i poznawać inne kultury. Nie lubi lania wody, hipokryzji i cwaniactwa. Interesuje się człowiekiem i o nim pisze. Jest autorem m.in. dystopijnej serii Dwuświat o podzielonym, pozbawionym ideałów świecie oraz poruszającej powieści o tematyce społecznej – Uznanie, powieść ta w roku 2023 została uznana przez serwis Granice za Książkę Roku, a także thrillera Pętla. Recenzje wszytskich tych pozycji znajdziecie na moim blogu.
Ktoś tak blisko to kryminał z dużą dawką wątku psychologicznego.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 MARCA 2024
Jacek jest początkującym pisarzem wypromowanym częściowo przez swojego znanego w świecie literatury brata Mariusza, znanego autora kryminałów i założyciela krakowskiej grupy pisarskiej, który został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. W drugą rocznicę śmierci Mariusza zostają zamordowane dwie osoby, a ich śmierci są na tyle zagadkowe, że ściśle wiążą się z opisanymi przez członków grupy pisarskiej w swoich książkach zbrodniami. Śledztwo w sprawie śmierci pisarza zostaje wznowione, rozszerzone zostają wątki, a prokuratura podejrzewa o te wszystkie zbrodnie młodszego brata pisarza. Inspektor Biernacki niezbyt przychylnie współpracuje z prokuratorem, mając zupełnie inny pogląd na sprawę, powoduje to pewnego rodzaju konflikt interesów. Jacek na własną rękę próbuje odnaleźć zarówno mordercę brata jak i pozostałych osób, bowiem morderca nie próżnuje. Młodego literata wspiera wymyślony przez niego detektyw Robert Kortz będący kimś w rodzaju alter ego pisarza. Kto szybciej rozwiąże zagadkę tajemniczych zgonów członków grupy pisarskiej, prokurator, policja czy Jacek? Dlaczego morderca wzoruje się na wątkach powieści kryminalnych?
„Pióro” Wojciecha Wolnickiego poznałam dzięki jego wcześniejszym publikacjom, które wydane zostały pod pseudonimem W&W Gregory. Nie ukrywam, że od pierwszej jego powieści wiedziałam, że ma on duże szanse zostać dobrym i znanym pisarzem. I chyba nie pomyliłam się.
Autor nie boi się eksperymentować z gatunkami i muszę przyznać, że w każdym przypadku wychodzi mu to całkiem dobrze. Była już tetralogia sf, był thriller, była powieść psychologiczna, a teraz mamy kryminał. Czy czymś jeszcze nas Autor zaskoczy?
Ta powieść nie jest typowym kryminałem, mamy w niej bowiem również wątek mocno psychologiczny, który sprawił, że książka dla mnie okazała się sporym zaskoczeniem i dzięki niej poznałam znaczenie słowa TULPA. Może ktoś się zdziwić, ale ja nie znałam tego określenia.
Fabuła trochę skojarzyła mi się z powieściami Agaty Christie, jest określona grupa osób i co jakiś czas ktoś z tej grupy zostaje zamordowany. Czytelnik prawie do samego końca nie jest w stanie odgadnąć, czy morderca jest z wewnątrz grupy, czy spoza jej kręgu.
Ciekawie wykreowane osobowości bohaterów z pewnością dodają fabule swoistego smaczku i tak do końca nie wiadomo kto jest tą postacią pozytywną, a kto negatywną. Myślę, że niektóre osoby, a właściwie ich zachowania zaskoczą niejednego czytelnika.
Intryga kryminalna wciąga od samego początku, a zaskakujące zwroty akcji nie pozwalają na nudę.
Ciekawym i dość intrygującym jest osobowość jednego z głównych bohaterów, Jacka Tylka, który funkcjonuje cały czas w towarzystwie kogoś będącego jego alter ego. Nie panuje nad swoim umysłem żyjąc dwuosobowo do tego stopnia, że nie dość, że często głośno rozmawia z wymyślonym przez siebie człowiekiem, to potrafi również zadawać mu ból w czasie bijatyki, a właściwie można określić samo-bijatyki. Schizofreniczne podejście tego mężczyzny do życia jest z jednej strony ciekawe pod względem psychologicznym, ale z drugiej trudno wyobrażalne dla przeciętnego człowieka.
(…) Na początku ją bawiło, kiedy przyłapywała go, jak rozmawia ze mną, bohaterem swojej kryminalnej serii. Raz powiedziała całkiem poważnie, że detektyw zastąpił mu utraconego brata, ale potem tego pożałowała. Z czasem zaczęło ją martwić, a nawet irytować, że mężczyzna rozmawia z wyimaginowanym przyjacielem, zamiast z nią. Tkwimy więc w niezrozumiałym dla wszystkich trójkącie, ona, on i ja. (…)
Autor mocno rozbudował wątek kryminalny począwszy od następujących w fabule morderstw po (moim zdaniem) świetnie poprowadzone zarówno policyjne śledztwo jak i prywatne dochodzenie jednego z bohaterów.
Bardzo autentycznie brzmiące dialogi i styl jakim autor pisze, a przy tym elastyczna, trzymająca w napięciu fabuła, to z pewnością atuty dobrej powieści kryminalnej.
Naturalnie opisane zdarzenia, chociaż czasami dość drastyczne, świadczą nie tyle o szerokiej wyobraźni autora, ale o tym, że nic nie zostało przekoloryzowane, chociaż może inni czytelnicy dopatrzą się w fabule tej koloryzacji, zwłaszcza jeśli chodzi o opisy zbrodni jak i obrazy znalezionych na ich miejscu zwłok.
Myślę, że nie bez znaczenia dla odbioru powieści jest również to, że autor świetnie się do przedstawionego w książce śledztwa przygotował, zrobił to wchodząc głęboko w realia policyjne i prokuratorskie, ale również zapoznając się z psychologicznym podejściem w umysł człowieka.
(…) – Dziękuję. Uff, co za atmosfera. Postaram się ją rozrzedzić kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami. Po pierwsze, jak wiecie, na miejscu zbrodni znaleźliśmy mnóstwo materiałów DNA, udało nam się ustalić pochodzenie kilku próbek, ale nie wszystkich. Wiele z nich, mówię to z całą odpowiedzialnością, zostało celowo podłożonych, gdyż nie ma takiej możliwości, by znalazły się na miejscu zbrodni w liczbie pojedynczej… (…)
Momentami jest mrocznie, momentami tajemniczo i intrygująco, ale autor wplótł w tę historię kryminalną również odrobinę humoru, może trochę ironicznego, ale kilka razy uśmiechnęłam się podczas czytania.
Od pierwszej strony czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń i chociaż muszę przyznać, że jeden z głównych bohaterów mocno mnie irytował, to z zapartym tchem śledziłam jego poczynania.
Myślałam, że Wojciech Wolnicki już niczym mnie nie zaskoczy, a jednak się pomyliłam. Jest to jednak zaskoczenie pozytywne. Czy to jest jego ostatnia niespodzianka dla czytelników?
Przyznam szczerze, że książkę dosłownie pochłonęłam w kilka dni, pewnie, gdyby nie mały minus, który sprawił mi pewnego rodzaju dyskomfort podczas czytania, to przeczytałabym ją o wiele szybciej. Niestety z racji wieku i zbyt wielu lat spędzonych przed ekranem komputera moje oczy bardzo męczą się podczas czytania tekstu wydrukowanego małymi literami, a w tym przypadku tak właśnie było.
Ale żeby nie było tak słodko i pięknie to muszę to z siebie wyrzucić. Bardzo przeszkadzała mi narracja w trzeciej osobie czasu teraźniejszego, której ja osobiście nie lubię. Brzmi ona dla mnie jak słowa lektora opisującego niemy film.
(…) Świetlik rozgląda się po twarzach członków grupy. Nie znajduje ani jednego sprzymierzeńca, a kiedy zerka w oczy Radziewicz, odbija się od skierowanej w jego stronę pogardy. (…)
No cóż, musiałam w tej powieści znaleźć małe minusy, ale myślę, że dla każdego czytelnika najważniejsza jest fabuła, bo gdy ona jest nudna, to nie pomogą ani duże, wyraźne litery, ani ulubiona narracja.
Polecam tę książkę zarówno czytelnikom preferującym powieści psychologiczne jak i dobre kryminały. Gwarantuję, że nie będziecie narzekać na nudę.
Dziękuję Autorowi i Wydawnictwu OPENER za zaufanie i kolejną książkę, która mnie zaskoczyła, zachwyciła i pozwoliła na kilka dni porządnego książkowego relaksu. Mam nadzieję, że nie jest to moja ostatnia powieść tego Autora.
BRACTWO JURAJSKIE – Łukasz Sikora
(…) Marta sięgnęła po telefon i otworzyła galerię zdjęć. Palcem przesuwała kolejne fotki, na których widać było ciało człowieka leżące w wysokiej trawie w nienaturalnej pozycji. Na niektórych zdjęciach ciało przykryte było drzwiami. Agaton zwrócił jednak uwagę na coś innego. Nieboszczyk miał na sobie czarną koszulkę, na której znajdowało się dziwne logo: złoty miecz na czerwonym tle, a po jego bokach dwie litery B i J. (…)
Łukasz Sikora z wykształcenia jest nauczycielem języka polskiego. Na co dzień pracuje, jako przewodnik w Kleks. Magia Kina, wystawie poświęconej Akademii Pana Kleksa. Zajmuje się także prowadzeniem zajęć edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. W ramach hobby zdarza mu się pisać artykuły do portali internetowych. Pochodzi z okolic Zawiercia, dlatego bliskie są mu okolice Jury Krakowsko – Częstochowskiej, czemu dał wyraz w swojej książce.
Bractwo Jurajskie to kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w okolicach Zawiercia i Jury Krakowsko Częstochowskiej.
Agaton jest nauczycielem, który lubi prowadzić ze swoimi uczniami lekcje w dość niekonwencjonalny sposób. Często zabiera młodzież w plener. Po jednej z takich lekcji w miejscu, w którym uczniowie odgrywali inscenizację inspirowaną legendą zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny. Agaton staje się jednym z podejrzanych. Na komisariacie spotyka Martę – swoją dawną znajomą, która została policjantką. Wspólnie z kobietą postanawia rozwiązać zagadkę tajemniczych zwłok. Aby obronić swoje dobre imię nauczyciel próbuje dostać się w kręgi tajemniczego bractwa, którego zamknięta grupa znajduje się na Facebooku. Czym zasłużył sobie na śmierć znaleziony martwy mężczyzna? Czy uda się Agatonowi wstąpić w szeregi Bractwa Jurajskiego? Czym tak właściwie zajmują się członkowie bractwa?
Kiedy sięgnęłam po tę książkę byłam przekonana, że jest to lektura historyczna, tak bowiem skojarzyło mi się po tytule. Ale zostałam mile zaskoczona, ponieważ książka okazała się całkiem przyjemnym w czytaniu i odbiorze fabuły, kryminałem.
Książka jest debiutem autora, który moim zdaniem zapowiada pojawienie się na rynku książkowym kolejnego autora kryminałów. Trzymam mocne kciuki, ponieważ myślę, że ta niepozorna wielkościowo książka to całkiem dobry start i bardzo żałuję, że będąca wytworem wyobraźni autora fabuła, ma tylko 176 stron. Czuję po przeczytaniu tej lektury pewnego rodzaju niedosyt.
Krótkie rozdziały sprawiły, że przy moim myśleniu: „jeszcze jeden rozdział i na dzisiaj kończę” brnęłam w ciąg dalszy bez opamiętania.
To dość nietypowy kryminał, w fabułę którego autor wplótł sporo legend jurajskich, jednocześnie zabierając czytelnika w wiele ciekawych miejsc Jury Krakowsko – Częstochowskiej.
Głównymi bohaterami są Agaton – nauczyciel języka polskiego i Marta – policjantka, oboje próbujący na własną rękę rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci pewnego młodego mężczyzny będącego prawdopodobnie członkiem Bractwa Jurajskiego.
Moim zdaniem ciekawie wykreowane osobowościowo postacie to jeden z plusów tej powieści, a w połączeniu z intrygującą fabułą z pewnością dla wielu czytelników okaże się lekturą wartą przeczytania.
Fabuła książki od pierwszej strony „trzyma” czytelnika w napięciu i muszę przyznać, że trudno jest się od niej oderwać. Jeśli chodzi o mnie, to czytałam książkę w pliku pdf w telefonie, co ze względu na mój wiek i wzrok nie zdarza się zbyt często, a jednak tak bardzo wciągnęła mnie ta historia, że nie przeniosłam się z czytaniem do laptopa (może to kwestia lenistwa 😉) tylko pochłonięta lekturą cały czas czytałam w telefonie.
(…) – Przeszukałem różne strony, przyglądając się różnym wariantom zmieniającego się przez wieki herbu Ostoja i gdzieś w odmętach Internetu udało mi się odnaleźć logo, które miał zmarły na koszulce. Dzięki temu poznałem znaczenie liter okalających herb. Litery w herbie, który zmarły nosił na koszulce, oznaczają Bractwo Jurajskie i są znakiem rozpoznawczym czegoś na kształt stowarzyszenia, które ma swoją zamkniętą grupę na Facebooku. (…)
Ciekawy i dość nietypowy wątek kryminalny przedstawia zbieg wydarzeń, w których uczestniczy spokojny, zafascynowany legendami młody nauczyciel, aby zbliżyć się do pewnej organizacji, trochę przypadkowo, a trochę z premedytacją wstępuje do tajemniczego bractwa, które okazuje się być czymś zupełnie innym niż przypuszczenia nauczyciela.
Dla „złapania oddechu” podczas czytania, autor wplata w fabułę romans, który jest taką odskocznią od mroku kryminału, ale odgrywa dość istotną rolę w życiu i Agatona i Marty.
Momentami jest mrocznie, ale te wątki dają lekturze swoistego smaczku i nie pozwalają na nudę.
Ciekawy styl jakim pisze Łukasz Sikora sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością. I chociaż jest to kryminał, w którym jak wiadomo muszą występować zarówno policjanci jak i bandyci zdolni do wszystkiego, nie ma tutaj wulgaryzmów, które często spotyka się w tego typu powieściach. Dla mnie to był kolejny plus czytania.
(…) Celem niezwykłej lekcji było przybliżenie losów słynnego w całej Jurze Krakowsko-Częstochowskiej rozbójnika Malarskiego, zwanego jurajskim Janosikiem. Agaton niestrudzenie, niemal do białego rana, snuł opowieść o tym, jak zwykły urzędnik pocztowy stał się zbójem. (…)
Mimo niewielkiej objętości, autor zawarł w fabule kilka bardzo ciekawych wątków. Jednym z nich jest bardzo nietypowe podejście nauczyciela do przekazywania wiedzy uczniom. Niekonwencjonalne metody nauki być może u niektórych osób mogą wzbudzić niechęć, ale z pewnością dla wielu uczniów były ciekawsze od słuchania monologu nauczyciela posługującego się wykutymi na pamięć regułkami.
Przedstawiona dość nietypowa działalność bractwa, będącego nie tyle zrzeszeniem osób o wspólnych zainteresowaniach, co organizacją przestępczą to moim zdaniem bardzo ciekawy wątek, który z pewnością podniesie ciśnienie niejednemu czytelnikowi.
(…) Potem wydarzenia potoczyły się bardzo szybko, niemal tak szybko i niespodziewanie jak w serialu kryminalnym, który skromny nauczyciel zwykł oglądać w czwartkowe wieczory. Przy chodniku, tuż obok szamoczących się mężczyzn, zatrzymał się czarny Volkswagen Transporter. Drzwi busa rozsunęły się z trzaskiem i zanim Agaton zdołał się zorientować w sytuacji, wylądował na podłodze samochodu z głową przyciśniętą do ziemi. (…)
Mam nadzieję, że kolejna książka Łukasza Sikory będzie posiadała więcej stron, bo szkoda by było, aby talent autora został niezauważony i chociaż przed panem Łukaszem jeszcze długa droga pisarska, to ja trzymam za nią mocne kciuki.
Ta książka to połączenie kryminału z nutą thrillera, odrobiną romansu i szczyptą historii zamkniętej w ciekawie opisanych legendach.
To lektura na jeden, dwa wieczory, ale myślę, że nikt nie będzie się przy niej nudził, bo fabuła od pierwszej do ostatniej strony trzyma w napięciu.
Polecam nie tylko miłośnikom kryminałów i dziękuję Autorowi za możliwość poznania jego „pióra” i tego (moim zdaniem) dobrze zapowiadającego się debiutu.
Książka została wydana nakładem własnym autora jako self publishing.