Moje przemyślenia
PŁACZ WILKA coraz bliżej…
Moja najnowsza książka już prawie tuż, tuż. Tak właściwie to czuję już oddech mojego wilka. Mam nadzieję, że znajdzie się w moich rękach przed spotkaniem w Sopocie, bo chciałabym się pochwalić.
A coooo??????? Nie wolno???????
Pochwaliłam się na Facebooku zatwierdzonym projektem okładki i nawet nie przypuszczałam, że wzbudzę tym takie zainteresowanie. Jedni chwalili, inni krytykowali, a kilka osób (pisarek) nawet w korespondencji prywatnej przekazało mi swoje uwagi (pozytywne i negatywne) co do MOJEJ okładki.
Ciekawe…, osoby wydające swoją książkę w profesjonalnym wydawnictwie często nie mają wpływu na wygląd swojej książki, a mnie się czepiały…
Patronat medialny nad moją książką obejmą:
Ostatni już zabrali się za reklamę, i na swoim fan page na Facebooku wrzucili spot konkursowy, który umieścili na Youtube
Nie wiem, czy ktoś potrafi sobie wyobrazić jaka jestem dumna.
Na tylnej stronie okładki znajdą się również rekomendacje znanych pisarek.
Już nie mogę się doczekać kiedy książka fizycznie znajdzie się w moich rękach.
Dzień Matki
Dzień Matki to najpiękniejszy dzień w roku, bo dostaję to co lubię i od osób, które kocham. Oczywiście czasami delikatnie sugeruję jakie tytuły książek zainteresowałyby mnie i w tym roku dostałam dwie, na które miałam ochotę od dłuższego czasu.
Jako dodatek do książek i kwiatków dostałam jeszcze fotel ogrodowy (z piękną poduchą) na którym w ciepłe letnie dni będę mogła leżeć i delektować się ulubionym zajęciem, czyli czytaniem. Chciałam zrobić zdjęcie fotela w całej jego okazałości w moim ukochanym ogrodzie, ale niestety od rana wieje i leje, więc zrobię innym razem, a teraz tylko pochwalę się miniaturką.
Spotkanie autorskie z Agnieszką Lingas-Łoniewską
Dwa dni temu byłam na spotkaniu autorskim z Agnieszką Lingas-Łoniewską. Każdy, kto mnie zna, lub kto wpada na mojego bloga wie, że lubię nie tylko czytać (i pisać) ale lubię również poznawać autorów/autorki książek. Często dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy, co jeszcze bardziej kieruje mnie w stronę książek danej osoby. Inne blogerki poznają pisarki/pisarzy poprzez wywiady przeprowadzane z nimi często za pośrednictwem maila, ja wolę spotkać się z taką osobą tête-à-tête.
Panią Agnieszkę znam już od jakiegoś czasu, ale do tej pory była to znajomość czysto wirtualna poprzez Facebooka, teraz miałam okazję poznać ją osobiście, z czego oczywiście skorzystałam.
Miła, sympatyczna i otwarta dla ludzi, tak można by ją określić w trzech słowach. Dodam jeszcze, że z poczuciem humoru.
Spotkanie poprowadziła Izabela Nowak, która bardzo dokładnie przygotowała się do tego. Domyślam się, że przeczytała wszystkie książki pani Agnieszki, bo pytania miała sformułowane dość zmyślnie i ciekawie. Dzięki niej dowiedziałam się również (między innymi), o stronie internetowej pisarki www.agnesscorpio.pl, na którą oczywiście zaraz po przyjściu do domu zerknęłam.
Jak to na takich spotkaniach bywa, autorka mówiła o swoich książkach, a ja przyznam szczerze, że chociaż jedną z jej książek – „Łatwopalni” kupiłam sobie około 8 miesięcy temu, jeszcze nie zdążyłam jej przeczytać. Przysłuchiwałam się zatem temu o czym mówiła pisarka, i dzisiaj już wiem, ze sporo jej książek znalazło się w moich planach czytelniczych.
Między innymi autorka opowiadała o swoich początkach pisarskich, wspominając wydanie jednej ze swoich pierwszych książek „Brudny świat” („Dirty world”) w amerykańskim wydawnictwie Publish America, gdzie wydanie książki nie było aż takim problemem jak w Polsce. Co ciekawe, ostatnio nawet zainteresowałam się tą książką, kiedy zobaczyłam plakat reklamujący ją, w witrynie księgarni na deptaku Monte Cassino w Sopocie.
Wracając jednak do spotkania, to muszę przyznać, że pisarka ma spore grono fanek-czytelniczek, co odzwierciedliło się ilością osób, które przyszły na to spotkanie. Jej książki czytają zarówno bardzo młode osóbki jak i osoby w średnim (i nieco bardziej średnim) wieku.
Podczas spotkania, jedną z osób zadających pytania, był dość ekscentrycznie wyglądający (i pachnący) pan, który… albo zjawił się tam zupełnie przypadkowo, albo przyszedł celowo z zamiarem skłonienia pisarki do opisania jego „bardzo ciekawego życia”. Zresztą oficjalnie złożył autorce taką propozycję.
Oprócz fanek-czytelniczek była również koleżanka „po piórze” pani Agnieszki – Małgorzata Warda, prawdę mówiąc bardzo ceniona przeze mnie za swoje książki, w których porusza dość trudne, życiowe tematy.
Iza Nowak (prowadząca), Małgorzata Warda, Agnieszka Lingas-Łoniewska
No cóż, miło spędziłam wieczór i polecam takie „spędzanie czasu” innym, bo moim zdaniem nie tylko same książki są wizytówką autora, ale również jego osobowość.
Pamiątka z Paryża ruszyła w świat
Idąc za przykładem niektórych moich koleżanek/znajomych autorek, postanowiłam wysłać jedną z moich książek w świat, i padło na „Pamiątkę z Paryża”. Krąży ta książka już po świecie, ale anonimowo. Wiem, że gościła w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Szwecji, Kanadzie, a nawet poleciała do Australii, ale to jest za pośrednictwem „jedna pani, drugiej pani” albo „wędrującej książki”. Tym razem chciałabym wiedzieć GDZIE i u kogo jest książka, dlatego stworzyłam jej stronkę na facebooku https://www.facebook.com/pamiatkazparyza i… „wypuściłam”.
Jakież było moje (miłe) zaskoczenie, kiedy zobaczyłam, że fanpage książki w ciągu sześciu dni otrzymał 113 „Lubię to”, z czego ponad połowa to są ludzie, których nie znam, i zgłosiło się 9 osób do przeczytania. To miłe i chyba jestem z tego powodu bardzo dumna.
To nieważne, że moje książki nie sprzedają się w tysiącach egzemplarzy i nie są eksponowane na „górnych półkach” w Empiku. Są czytane i chcą być czytane, a to już daje mi ogromną satysfakcję i mobilizuje do dalszego pisania.
Może ktoś zechce dołączyć?
Każdemu, kto ma ochotę sięgnąć po którąś z moich książek, proponuję wcześniej, aby zapoznał się z fragmentem, aby „nie kupować kota w worku”. Fragment można przeczytać chociażby na mojej stronie internetowej http://www.ewaformella.pl/
Mój syn twierdzi, że nie mam zdolności do wypromowania się, bo każdemu z góry daję możliwość wycofania.
Ale… czy to jest ważne?
Piszę książki, bo lubię je tak samo pisać jak czytać. Robię to dla własnej przyjemności, a jeżeli przyniesie ona radość komuś innemu, to fajnie.
To moja podwójna satysfakcja.
WYWIAD, czyli co mam do powiedzenia, kiedy pytają inni…
Buszując w sieci znalazłam na blogu Viktorii Gische pytania, (dla chętnych). Myślę sobie „A co mi szkodzi? Napiszę odpowiedzi”. Zawsze jak człowiek ma coś do powiedzenia, to lubi kiedy inni o tym się dowiedzą. Napisałam i oto moje odpowiedzi, czyli taki pseudo wywiad ze mną został przeprowadzony. Pozwolę sobie zacytować słowa mojej rozmówczyni:
Swego czasu, zaraz po pierwszym wywiadzie, jaki przeprowadziłam z Panią Anią i Panią Wiolą, zamieściłam na tymże blogu pytania dla osób, które prowadzą blogi książkowe. Już straciłam wszelką nadzieję, że ktoś odpowie na moje zaproszenie, aż tu niespodzianka.
Niedawno otrzymałam na maila odpowiedzi i dzięki temu mogę Wam zaprezentować kolejną ciekawą rozmowę.
Moja rozmówczyni prowadzi blog „Książki Idy”. Pisze nie tylko recenzje, ale także swoje własne powieści, których fragmenty można przeczytać właśnie na blogu, pod tym adresem: https://ksiazkiidy.pl/html
Okazuje się, że Pani Ewa, jest pół Ślązaczką, a pół Gdańszczanką. Część życia spędziła na Górnym Śląsku, a dokładnie w Chorzowie. W zakładce „O mnie” na blogu Pani Ewy wyczytałam, że uwielbia podróżować. To prawie tak jak ja. Wśród jej ukochanych destynacji jest Paryż, Gdynia i Kolonia, która leży około 70 kilometrów od miejsca, w którym obecnie mieszkam. Chociaż mam do niej przysłowiowy rzut beretem nie darzę tego miasta szczególną sympatią, chociaż tamtejsza katedra zasługuje na uznanie. W przeciwieństwie do Pani Ewy ja preferuję Włochy, a w szczególności Toskanię i Rzym oraz mój ukochany i niezastąpiony Kraków, ale Ci z Was, którzy mnie odwiedzają, wiedzą o tym bardzo dobrze.
A zatem, kończąc tę krótką prezentację mojego dzisiejszego gościa, zapraszam na wywiad…
1. Zacznijmy może od tego, skąd myśl, żeby prowadzić bloga książkowego, stronę poświęconą czytelnictwu, które ponoć w Polsce kuleje i z roku na rok maleje?
Moim zdaniem jednak sporo osób czyta, wśród swoich znajomych mam dość znaczną ilość czytających. Codziennie, podróżując komunikacją miejską, również widuję ludzi czytających. Bloga zaczęłam prowadzić po to, aby dzielić się opiniami o przeczytanych książkach. Jeżeli książka nie jest warta przeczytania,aby ktoś inny nie sięgnął po nią, a taka, która jest ciekawa, została promowana. Dobre książki warto przecież promować.
2. Wrócę jeszcze na chwilę do owego czytelnictwa. Patrząc na komentarze oraz aktywność na stronach blogów, dochodzę do wniosku, że chyba nie jest tak źle…
To prawda, nie jest źle. Zresztą wystarczy poobserwować, ile osób pisze blogi i czyta książki. Na moim blogu nie ma zbyt wielu komentarzy, ale ja się tym nie zrażam, widząc w statystykach, ile jest wejść na mojego bloga i ile osób „polubia” na moim fan page te moje wpisy blogowe. Sama często wpadam na inne blogi i chociaż nie zawsze komentuję, to często wiem, co chcę, a czego nie chcę przeczytać.
3. W moim przypadku umiłowanie do książek zostało mi przekazane. Czy pasja do książek rodziła się sama, czy może to „choroba” przekazywana z pokolenia na pokolenie?
Jeśli chodzi o mnie, to miłość do książek chyba została wyssana z mlekiem mamy (śmiech). Moi rodzice dużo czytali, a ja chociaż jako dziecko nie poświęcałam czytaniu tyle czasu co na przykład moja siostra, (wolałam raczej podwórkowe życie), to jednak zawsze gdzieś tam jakaś książka była pod ręką.
4. Skąd czas, aby to wszystko przeczytać? Jak radzicie sobie z łączeniem pasji i życia, nie tylko zawodowego, ale także prywatnego?
Jeśli chodzi o mnie, to prawie nie oglądam TV. Jestem już na takim etapie w życiu, że dzieci mam dorosłe, odpadają więc wszelkiego rodzaju obowiązki domowe dotyczące innych. Przy książkach odpoczywam, relaksuję się po ciężkim dniu pracy. Codziennie potrafię wygospodarować co najmniej dwie godziny na czytanie i są to przeważnie godziny wieczorne, kiedy już jestem w łóżku. Ale jak trafi się wyjątkowo ciekawa książka, to czasami wszystko inne idzie w odstawkę, a ja pochłaniam tylko kolejne strony.
Cały wywiad można przeczytać tu: Wywiad, czyli rozmów ciąg dalszy może któraś z moich czytelniczek – blogerek, również odpowie na pytania Viktorii?