Monthly Archives: luty 2025
TOSKAŃSKI ŚLUB – Marta Jednachowska
(…) – To nie jest pasmo niepowodzeń. Najpierw problemy z organizacją ślubu w Niemczech. Z powodów rodzin musieliśmy zrezygnować z normalnego wesela. Później te nasze cholerne kłótnie z rodzicami, a kiedy w końcu myśleliśmy, że udało nam się znaleźć miejsce, gdzie będziemy mogli bez problemu wziąć ślub naszych marzeń, to dzieje się coś takiego. (…)
Marta Jednachowska z zawodu jest lekarką weterynarii. Z zamiłowania jednak jest nie tylko miłośniczką zwierząt, ale również pisarką. Większość swojego czasu dzieli pomiędzy pisanie, prowadzenie własnej stajni i jogę. Uwielbia podróżować i czytać książki. Jako autorka sprawdziła się w dwóch książkach: Spotkamy się we śnie i Kalendarz adwentowy, które napisała w duecie z Jolantą Kosowską. „Toskański ślub” jest pierwszą jej powieścią wydaną samodzielnie.
Toskański ślub jest powieścią obyczajową łączącą wątki przygodowy, romantyczny i kryminalny.
PREMIERA KSIĄŻKI 07 LUTEGO 2025
Monika i Lukas planują kameralny ślub w Toskanii. Nie chcą wielkiego wesela z powodu niesnasek rodzinnych. Pragną ten najważniejszy w ich wspólnym życiu dzień spędzić kameralnie, w towarzystwie czwórki przyjaciół. Po przylocie do Włoch od pierwszego dnia coś dzieje się nie tak. Najpierw okazuje się, że zniknął organizator ślubów, który zainkasował od młodych sporą sumę pieniędzy, niespodziewanie pojawiają się nie zaproszone na uroczystość matka i siostra przyszłej panny młodej, a na końcu znika przyszły pan młody. Komuś ewidentnie zależy na tym, by zaprzepaścić plany zakochanych. Czy osoby towarzyszące Monice i Lukasowi są ich prawdziwymi przyjaciółmi? Co się wydarzyło przed ślubem i dlaczego Lukas uciekł z hotelu z rodzinnymi kosztownościami Moniki? Kto rozwiąże zagadkę niepowodzeń toskańskich przyszłych – niedoszłych państwa młodych?
Jak wspomniałam wcześniej, fabuła tej książki jest połączeniem romansu, powieści przygodowej i… kryminału.
Marta Jednachowska to młoda nie tylko wiekiem, ale i dorobkiem pisarskim autorka, która udowadnia, że posiada całkiem dobry potencjał pisarski. Jest autorką trzech książek, z czego dwie napisała w duecie.
Przyznam szczerze, że biorąc do czytania tę powieść spodziewałam się słodkiego romansu, nawet nie przypuszczałam, że fabuła tak pozytywnie mnie zaskoczy.
Książka od pierwszej do ostatniej strony jest bardzo ciekawa, wątek kryminalny buduje tajemniczość, a wątek romantyczny trochę intryguje.
Spędzając czas z bohaterami tej opowieści przy okazji ich pobytu w Toskanii poznajemy zarówno piękno tego regionu jak i różne ciekawostki.
Życie bywa nieprzewidywalne i marzenie może zamienić w koszmar, tak też się stało, gdy ktoś postanowił piękny z założenia i planów ślub zamienić w dramat (nie tylko) panny młodej.
Znajdziemy w książce również wzmiankę o toksycznej miłości, takiej, która niszczy zamiast cieszyć.
(…) Nie chciałam przyznać mu racji, lecz ją miał. Kiedyś byłam zupełnie inna, cieszyłam się życiem, dużo się śmiałam, opowiadałam. Lecz Fabian nie lubi gadulstwa, nie lubi głupich dowcipów, a ja bardzo chciałam mu się podobać. Tak bardzo, że zaczęłam zmieniać siebie. Szkoda, że musiałam znaleźć się tysiące kilometrów dalej, żeby zdać sobie z tego sprawę. (…)
Od samego początku coś nie szło tak jak tego chcieli młodzi, niezbyt dobrze odebrane przez rodziny plany przyszłych małżonków to nie tylko dość toksyczne relacje rodzinne spowodowały, że zrodził się dodatkowy stres. Miało być pięknie, romantycznie i kameralnie, a okazało się nerwowo i koszmarnie.
Czy zaangażowane w organizację ślubu osoby są tymi, które powinny być w tym dniu przy boku szczęśliwej i zakochanej pary?
(…) Nie miałem pojęcia, do czego dąży. Sara była znajomą Moniki ze studiów. Przyjaciółka to chyba za duże słowo. Na pierwszych latach studiów miały dobry kontakt, który z czasem stawał się coraz gorszy. Teraz się nie widywały. (…)
Muszę przyznać, że autorka świetnie wykreowała bohaterów i przyznam szczerze, że długo nie mogłam jednoznacznie określić, kto jest tym dobrym, a kto tym złym.
Moim zdaniem książka jest z tych nieodkładanych, jak już zacznie się ją czytać to trudno się od niej oderwać. Cały czas coś się dzieje i nie można ani na chwilę poczuć znudzenia. To jest lektura, której jak wspomniałam wcześniej fabuła pochłania czytelnika od pierwszej do ostatniej strony, aby na samym końcu poczęstować taką wisienką na torcie.
To jest romans z nutką tajemniczości, w którym nie brakuje emocji nie tylko wywołanych wątkiem kryminalnym. Są opisy pełnych uroku miejsc, do których chciałoby się pojechać, niekoniecznie na ślub.
Polecam zatem tę książkę zarówno miłośnikom romansów, jak i tym, którzy lubią czytać kryminały a także powieści z lekką nutką przygody.
Dziękuję Wydawnictwu NOVAE RES za to, że mogłam przeczytać tę powieść w ramach współpracy barterowej, a Autorce dziękuję za pełną emocji podróż do Toskanii.
KOREAŃSKI KONCERT UCZUĆ – Katarzyna Grabowska
(…) – Myślę, że nie można oceniać czyj ból jest większy. Każdy kto cierpi, koncentruje się na swoim bólu i on go przytłacza. I nieważne, co akurat się stało. Po prostu boli i to jest najważniejsze. Wtedy nie zaprząta się głowy sprawami innych. (…)
Katarzyna Grabowska jest absolwentką etnologii i stosunków międzynarodowych, doktorem nauk społecznych. Interesuje się kulturą i tradycją Dalekiego Wschodu oraz kolekcjonuje tradycyjne stroje orientalne. Od urodzenia związana jest z Łodzią, którą bardzo chętnie opisuje na kartach swoich powieści. Pisze książki z gatunku obyczaju, sensacji, a także romansu i fantasy.
Koreański koncert uczuć to romans, z muzyką koreańską w tle oraz pięknym zaproszeniem do miasta Łodzi.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 WRZEŚNIA 2024 ROKU
Jae Wong jest znanym nie tylko w Korei muzykiem, koncertującego po całej Europie zespołu OI4u. Wzdychają do niego miliony fanek, a on swoją urodą i głosem przyciąga je na koncerty zespołu. Podczas pewnego pobytu w Polsce, Jae będący ofiarą głupiego kawału kolegów z zespołu znajduje się na małym parkingu, gdzieś w lesie, bez dokumentów, bez pieniędzy i bez znajomości języka polskiego. Spotyka tam Sarę, studentkę anglistyki, która po nieudanym romantycznym weekendzie, podczas którego jej chłopak właśnie poinformował ją o zerwaniu postanawia wrócić do domu autostopem. Sara ma złamane serce, a Jae tak naprawdę nie doświadczył jeszcze prawdziwej miłości. Początkowo niezobowiązująca, nieco sztywna znajomość tych dwojga zamienia się w przyjaźń, która może kiedyś zamienić się w coś piękniejszego. Sara nie interesująca się muzyką koreańską nie wie, że na jej drodze właśnie stanęła gwiazda, a on nie ma zamiaru jej tego uświadamiać, ponieważ wreszcie chce poznać smak normalności. Czy uda się koreańskiemu chłopcu zachować anonimowość? Czy Sara dowie się, że kilka najpiękniejszych dni w swoim życiu spędziła w towarzystwie znanej całemu światu osoby? Jak zakończy się ta nietypowo zawarta znajomość?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i muszę przyznać, że po przeczytaniu książki byłam w stanie powiedzieć jedynie wielkie WOW!
Wielki świat i szara polska rzeczywistość. Wielkie uczucie i marzenie o miłości. Co z tego jest ważniejsze?
Czy bycie gwiazdą światowej sławy, pławiącą się w luksusie, bogactwie i uwielbieniu tłumów to nie jest przypadkiem złota klatka, z której pragnie się wydostać zamknięty w niej zwykły człowiek?
O tym przekonał się młody Koreańczyk, który w dzieciństwie poznał smak bólu, upokorzenia, biedy, głodu i dziecięcego strachu.
Główny bohater po dramatycznie przeżytym dzieciństwie, będąc w kwiecie wieku trafił na szczyt bogactwa i sławy, ale czy to sprawiło, że czuł się szczęśliwy?
(…) Kiedyś, gdy Jae Woong był dzieckiem, żył z dnia na dzień ciesząc się z najzwyklejszych rzeczy. Radość sprawiały mu promienie słońca i powiew wiatru na twarzy. Uwielbiał chłodne morskie fale i wodorosty plączące się wokół kostek. Może nie miał nic, ale był szczęśliwy. (…)
Życie zwykłego szarego człowieka, też może być bardzo szczęśliwe, chociaż wielu marzy o tym co udało się osiągnąć młodemu koreańskiemu mężczyźnie. Ale Jae Woong poznał smak prawdziwego szczęścia dopiero kiedy przypadkowo znalazł się w świecie, którego do tej pory nie miał okazji poznać.
Miłość jest uczuciem podstępnym, chociaż bardzo pięknym o czym przekonali się bohaterowie tej powieści. Miłość potrafi mamić marzeniami, ale potrafi również bardzo łagodnie, wprost, można nawet powiedzieć, że prostolinijnie wedrzeć się do czyjegoś serca.
Ta powieść jest typowym romansem, ale takim, który rozwinął się w nietypowych okolicznościach. Jest taką trochę bajką dla dorosłych, pełną wzruszeń i bogatą w emocje.
(…) Zrozumiał, że nie ma innego wyboru. Był gwiazdą, ale zależną od wytwórni. Bez niej nic nie znaczył. Kontrakt uniemożliwiał mu jakiekolwiek zmiany. Jeśli przeszedł już tak długą drogę, to mógł tylko iść dalej. Cofanie się byłoby przegraną. (…)
Ciekawie wykreowane osobowości bohaterów pięknie współgrają z fabułą, która jest może trochę przewidywalna, ale trzyma czytelnika w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Nie brakuje tutaj dramatyzmu, dominuje spontaniczność w działaniu, ale jest również odwaga kierowana (moim zdaniem) emocjami.
Książka jest pięknie wydana, barwione brzegi, przyciągająca oko okładka, która nawet po wewnętrznej stronie przyciąga oko, ale co najważniejsze jest w tej książce, to treść.
Autorka w bardzo przemyślny sposób oprowadza czytelników po sferze uczuć pozwalając razem z bohaterami śmiać się i wzruszać. Pięknie pokazuje uroki Łodzi, miasta, w którym odgrywa się część fabuły. Spacerując razem z Sarą i Jae Woongiem uliczkami tego miasta poznajemy miejsca, które z pewnością wielu czytelników przyciągną turystycznie, ja dzięki tej lekturze już zaplanowałam sobie odwiedzenie Łodzi, którą pamiętam z lat dzieciństwa jako miasto dość smutne i bezbarwne. Ciekawa jestem jak obecnie się prezentuje.
Polecam tę książkę na każdą porę roku i każdemu kto lubi lektury pełne emocji. Jestem pewna, że polubicie Jae Woonga i Sarę i będziecie im kibicować do ostatniej strony.
Czy przypadkowe spotkanie, gdzieś na leśnym parkingu dwojga zranionych przez życie osób będzie dla nich miłym czy raczej zostawi po sobie smutne wspomnienie, przekonacie się jeżeli sięgniecie po tę lekturę.
Ja nie potrafiłam się od niej oderwać, mam nadzieję, że i Wy nie będziecie mogli.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za cudowny prezent i dziękuję AUTORCE za tę pełną przygód i emocji podróż.
WNUCZKA FABERGE – Monika Raspen
(…) Carskich potomków witały zawsze wystrzały z armat: trzysta jeden dla carewicza, sto jeden dla carówny. Dziś nikt z podnieceniem nie liczył wystrzałów z armat. Maleńkie dziewczynki Romanowów przywitała głucha, złowroga cisza. (…)
Monika Raspen to młoda autorka trzech powieści z historią w tle. Mówi o sobie, że uwielbia wieś i kocha ciszę. Wychowana na opowieściach sir Davida Attenborough z szacunkiem podchodzi do natury, stara się żyć bardzo ekologicznie i w duchu zero waste. Uprawia ogród, ma w domu mnóstwo roślin, a wokół siebie zwierzęta – dwa psy, cztery kociaki, dwadzieścia dziewięć kóz i świnkę morską. Najlepiej odpoczywa przy czytaniu powieści historycznych i przy oglądaniu seriali kostiumowych. Uwielbia gotować, robić przetwory na zimę, piec ciasta i ciasteczka. Pisanie książek zawsze było jej wielkim marzeniem, ale ma jeszcze kilka marzeń, które pragnie zrealizować dzięki pisaniu…
Wnuczka Faberge to pierwszy tom serii Kobiety Romanowów, powieść obyczajowa z historią Rosji w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 STYCZNIA 2025
Jest rok 1902, do Petersburga przyjeżdża młoda ukraińska szlachcianka Irina Dumina. Uwiedziona przez księcia, wyrzucona z domu przez rodzinę próbuje znaleźć ojca jej mającego wkrótce pojawić się na świecie dziecka. Zamiast jednak na dwór księcia trafia do szpitala dla samotnych matek prowadzonego przez siostrę Annę. Jej nowonarodzona córeczka jednak umiera. W tym samym czasie caryca spodziewa się kolejnego potomka, cała Rosja czeka na carewicza, jednak żona Mikołaja II rodzi zamiast syna, dwie córki. Aby zła wiadomość nie dotarła ani do cara ani do społeczeństwa rosyjskiego, oficjalnie zostaje wydany komunikat, że żona cara poroniła. Dziewczynkami zajmuje się matka cara, jedną z bliźniaczek oddaje pod opiekę Irinie, nieświadomej tego, że jej biologiczna córka nie żyje, a drugą pod opiekę innej kobiecie. Czy car pragnący następcy tronu pogodzi się z sytuacją, że kolejny raz nie urodził się syn? Jak potoczą się losy Iriny? Kto tak właściwie rządzi Rosją?
Moje pierwsze spotkanie z twórczością młodej pisarki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, chociaż muszę przyznać, że początkowo odrobinę gubiłam się w postaciach, których autorka czytelnikom nie szczędziła.
Lubię książki z historią w tle, chociaż w tym przypadku autorka pozwoliła sobie na ubarwienie powieści fikcją literacką, myślę, że zrobiła to, aby książka była ciekawsza.
To nie jest powieść lekka, łatwa i przyjemna, ale muszę przyznać, że mimo tych małych pogubień w odbiorze wszystkich bohaterek i bohaterów, czytało mi się ją bardzo przyjemnie.
Lubię poznawać historię innych krajów i chociaż tutaj na potrzeby fabuły autorka nieco ją nagięła i przekolorowała, to sam fakt powiązań i koligacji rodziny Romanowów jest bardzo ciekawy.
Z całą pewnością fabuła wymaga skupienia i wiedzy historycznej, chociażby powierzchownej.
To opowieść o kobietach, zarówno tych wywodzących się z rodu Romanowów jak i innych Rosjanek, których życie bardzo się komplikowało, gdy odważyły się urodzić nieślubne dziecko, lub tych, które rodziły córki oczekując (głównie z pobudek politycznych) narodzin synów, tak jak żona cara Mikołaja II.
To również historia upadku Rosji, ale głównymi wątkami tej książki są jednak sprawy kobiet.
Mamy tutaj kilka bohaterek, których losy poznajemy w trochę chaotyczny sposób, ale muszę przyznać, że jednocześnie dość ciekawy. Każda z tych kobiet w jakiś sposób powiązana jest z carską rodziną.
(…) Agafia miała rację, mając środki i wpływy, Irina mogła zrobić bardzo wiele. Zaangażowała się w prace tajnego Bractwa Świętej Katarzyny i widziała, ile młodych kobiet w trudnej sytuacji potrzebuje pomocy. Z niechcianą ciążą bowiem kobieta pozostawała sama. Nawet gdyby jej życiu groziło niebezpieczeństwo, lekarz, który dokonałby aborcji, zostałby skazany na bezwzględne zesłanie na Syberię. Natychmiast. Bez sądu. Na osiem lat. (…)
Poznajemy również postać najsłynniejszego złotnika Rosji, Piotra Faberge, nie wiem czy jego historia jest przekazana na podstawie faktów czy jest wytworem wyobraźni autorki, ale z całą pewnością bardzo zaintrygowała mnie ta postać na tyle, że kibicowałam jego uczuciu do pewnej ważnej dla tej powieści i dla ówczesnej Rosji kobiety.
Urzekła mnie w tej historii postać Marii Fiodorowny – carycy wdowy, kobiety silnej i bardzo uczuciowej.
Akcja powieści rozszczepiona jest na kilka bohaterek, których losy poznajemy zarówno przez retrospekcje jak i ich życie w danym dla fabuły okresie. Wszystkie te kobiety łączy zarówno poczucie niesprawiedliwości jak i brak wolności osobistej stworzone przez ustalone ówcześnie normy i etykiety. Nawet ważne dla kraju kobiety musiały się im podporządkować i często będąc tak zwanymi bywalczyniami na salonach nie miały łatwej drogi do prawdziwego szczęścia.
(…) – Boże! Czy kobiety po prostu nie mogą rodzić dzieci i ich wychowywać? Świat byłby prostszy, gdyby każdy mógł tworzyć związek z kim chce, a samotna kobieta z dzieckiem nie byłaby potępiana, tylko wspierana. Mężczyzn za pozamałżeńskie dzieci jakoś nikt za bardzo nie potępia. (…)
A miłość? Miłość nawet jeżeli była, to nie była przesłodzona, ale często z ukrycia przed opinią publiczną musiała walczyć o swoje prawa.
Książka jest pięknie wydana, z pęknie barwionymi brzegami i fabuła jest bardzo ciekawa, ale szkoda, że ktoś zaniedbał dane w drzewie genealogicznym, które jest zaraz na początku książki i powinno być ułatwieniem dla czytelnika w rozróżnianiu połączeń pokrewieństwa carskiej rodziny. Jeśli chodzi o mnie to jestem dość drobiazgowo odbierającą fabułę książki czytelniczką, ktoś inny być może nawet na te uchybienia nie zwróciłby uwagi, ale ja… no cóż… trochę interesowałam się wcześniej carską rodziną i czuję się nieco zniesmaczona rażącymi błędami.
Ponieważ tak jak bardzo ucieszyłam się widząc to drzewo genealogiczne, nawet będąc świadomą, że niektóre postacie w nim umieszczone są fikcyjne, o czym wspomina sama autorka na wstępie, to rażące daty urodzin czy śmierci mocno mnie zniesmaczyły. Po zauważeniu na przykład daty śmierci cara Mikołaja III (1984 rok zamiast 1894 – czeski błąd, ale dość znaczny) car musiałby przeżyć prawie 140 lat, myślę, że nawet w Rosji jest to niemożliwe, zwłaszcza, że jego żona – Maria Fiodorowna zmarła w roku 1928, a w tej opowieści jest już wdową. No i daty urodzeń fikcyjnych córek Mikołaja II i Aleksandry Fiodorowny, zawsze wydawało mi się, że bliźniaczki rodzą się tego samego dnia, a tu…no cóż, w tej kwestii ktoś się wyraźnie nie popisał.
Ale dla osób, które nie są tak drobiazgowo podchodzącymi czytelniczkami/czytelnikami jak ja ta książka z pewnością będzie bardzo ciekawą lekturą. Nie twierdzę, że nie jest ciekawa, mnie sama fabuła bardzo wciągnęła i z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy, bo jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterek.
Polecam zatem tę książkę zarówno miłośniczkom romansów jak i dramatów, oraz tym, którzy chociaż trochę interesują się historią. Wśród bohaterek miałam swoje faworytki i myślę, że inne czytelniczki również je w tej powieści odnajdą.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za cudowny prezent świąteczny jakim zostałam obdarowana właśnie w postaci tej książki, która jest tak pięknie wydana, że aż się prosi, aby ją komuś podarować, a Autorce gratuluję ciekawego podejścia do historii i pomysłu, aby ubarwić ją odrobiną fikcji. Dobrej lekturze to przecież nie zaszkodzi, jeżeli podchodzi się do niej nie jak do powieści historycznej a powieści inspirującej historią.
WYSPA LUZU – Jolanta Kosowska
(…) Ludzie lubią ekscytować się emocjami innych, żyć cudzym życiem. Szczególnie wtedy, kiedy nie mają odwagi żyć w pełni własnym. Tak jest bezpieczniej. Można przeżyć olbrzymie emocje, nie ryzykując niczego. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
Wyspa luzu to powieść obyczajowa z romansem w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 LUTEGO 2025
Michał jest absolwentem prawa, który jednak nigdy nie podjął pracy w zawodzie. Jest dziennikarzem prowadzącym audycje radiowe poświęcone podróżom. Od ukończenia studiów minęło pięć lat, ten czas pozwolił aby Michał całkowicie stracił kontakt z przyjaciółmi ze studiów oraz ze swoją byłą dziewczyną Natalią, którą kiedyś chłopak potraktował bardzo podle. Na zjeździe absolwentów, na który namówiło go kilku kolegów Michał dowiaduje się rzeczy związanych z przeszłością o których nie miał najmniejszego pojęcia, to wówczas uświadamia sobie jak bardzo skrzywdził byłą dziewczynę, która po rozstaniu z nim wyjechała na wyspę Kos. Mężczyzna postanawia pojechać na wyspę, aby stworzyć cykl reportaży i jednocześnie chociaż spróbować naprawić to co kiedyś popsuł. Czy to co zastanie w Grecji zachwyci go czy raczej zniesmaczy? Jak zachowają się w stosunku do niego mieszkańcy wyspy i czy Natalię ucieszy spotkanie z nim czy raczej otworzy dawno zabliźnione rany? Oboje są już zupełnie innymi ludźmi, czy potrafią rozbudować uczucie na nowo?
Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam z kilku powodów. Lubię jej styl jakim pisze, taki spokojny, nieco nostalgiczny i lubię dzięki jej powieściom podróżować po świecie.
Tym razem autorka z pięknego Wrocławia zabiera czytelników do Grecji, na wyspę Kos. Miejsce, w którym czas płynie wolniej, a mieszkańcom nie brakuje luzu. Nigdy tam nie byłam, i pewnie nigdy nie będę osobiście, ale po przeczytaniu tej książki mam wrażenie jakbym te wszystkie miejsca opisane w powieści odwiedziła, dlatego że autorka dosłownie maluje słowami obrazy, które przy odrobinie wyobraźni stają się tak realne jakbyśmy oglądali zdjęcia lub foldery reklamowe.
Ta książka jest romansem, ale takim trochę specyficznym, pokazującym jak silnym uczuciem bywa miłość, nawet ta zdradzona czy odrzucona.
(…) Dziwnie zaczynała się ta nasza miłość. Niespiesznie, rozważnie, leniwie. Nie miała w sobie nic z zauroczenia, szaleństwa, burzy hormonów. To wszystko przyszło dopiero parę miesięcy później. Uczucie kiełkowało w nas powoli. Pewnego dnia poczułem się zawiedziony, kiedy nie spotkałem jej w autobusie. (…)
To co połączyło bohaterów tej historii, to uczucie zarówno piękne jak i bardzo bolesne. Jedno z nich nie do końca gotowe na takie uczucie dało się zmanipulować zazdrości.
Nie polubiłam Michała, nie dlatego, że na początku został przedstawiony w negatywnym świetle. Później wprawdzie się zrehabilitował, ale do końca powieści nie potrafiłam poczuć do niego szczerej sympatii. Może dlatego, że bardzo współczułam Natalii i to ona moim zdaniem jest zdecydowanie pozytywną postacią.
Na tle bajecznie pięknej greckiej wyspy jesteśmy świadkami czegoś co zradza się jak Feniks z popiołów. Dawne rany się zabliźniają dzięki nowemu podejściu do życia, rodzi się coś nowego, coś między cielesnym pożądaniem a uczuciem. Czy sprawdza się powiedzenie, że stara miłość nie rdzewieje?
Autorka pisząc o miłości pokazuje nam zarówno tę miłość pełną planów i pasji, spontaniczną i piękną, jak i miłość zaborczą, ubezwłasnowolniającą, która dąży do celu niszcząc wszystkich, którzy staną na jej drodze. A może to wcale nie jest miłość, a chęć dominacji nad drugim człowiekiem?
Taką toksycznie dominującą osobą okazała się matka Michała, która nie patrząc na to ilu ludzi krzywdzi, doprowadziła do tego, że jej syn odrzucił najukochańszą osobę i na długi czas zerwał więzy z wieloma bliskimi mu ludźmi. Czy zrozumiał swój błąd? Czy naprawił to, co koncertowo zepsuł? Dowiecie się, jak przeczytacie książkę.
To opowieść o miłości, ale też o odkrywaniu siebie i szlifowaniu własnej osobowości.
Zazdroszczę ludziom, którzy nie widzą dramatu nawet w najgorszych momentach życia przyjmując zasadę: na wszystko można znaleźć radę. Ja się dopiero tego uczę i myślę, że ta książka dała mi dobrą lekcję.
(…) – Odrobina luzu panu nie zaszkodzi. Dystans do siebie i rzeczywistości ułatwia życie. Witamy na wyspie! – powiedział pogodnie. – To wyspa luzu. Im będzie się pan bardziej denerwował, tym bardziej panu ta wyspa dokopie. (…)
Myślę też, że w życiu nie wolno się poddawać, należy znaleźć swoje miejsce, zakopać głęboko to, co nas zraniło lub doprowadziło do tego, że coś zniszczyliśmy sami i zacząć od nowa.
Zapraszam na KOS, wyspę, na której dominuje spokój i luz. Jestem przekonana, że każdemu dobrze zrobi taka wycieczka, chociażby tylko na kartach książki, bo czy warto zadręczać się bolesną przeszłością jak można zbudować nową, szczęśliwą przyszłość?
Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom romansów czy podróży w ciekawe miejsca. Polecam tę opowieść ku refleksji. Czas spędzony w pięknym miejscu zawsze jest czasem wytchnienia, zatem przyjmijcie, że ta książka będzie dla Was takim właśnie wytchnieniem, odpoczynkiem dla myśli.
Dziękuję Wydawnictwu Zaczytani za możliwość przeczytania tej cudownej powieści w ramach współpracy barterowej, a Autorce dziękuję za kolejną piękną podróż do Grecji.
MILCZĄCE DZIEWCZYNY – Sonia Rosa
(…) Nie da się odzyskać utraconego dzieciństwa, a taka strata jest jedną z najboleśniejszych, jakich można doświadczyć. Raz odebrane, przepada na zawsze, zamienia się w ciąg ponurych lub traumatycznych wspomnień, towarzyszących człowiekowi przez resztę dorosłego życia. (…)
Sonia Rosa to pseudonim literacki Katarzyny Misiołek, która jest autorką powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Milczące dziewczyny to thriller psychologiczny z wątkami kryminalnymi.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 LUTEGO 2025
Justyna, Renata i Eliza jako kilkunastoletnie dziewczynki stały się ofiarami bogatego i wpływowego mężczyzny mieszkającego w niewielkim miasteczku pod Olsztynem. Długie lata trwało, żeby kobiety wyparły z pamięci straszne i bolesne chwile jakie zafundował im Edmund Molenda. Kiedy w okolicy ginie młoda kobieta i nikt nie wie co się stało z turystką, która bladym świtem postanowiła pobiegać po lesie, w kobietach niegdyś skrzywdzonych przez właściciela hotelu odżywają traumy. Agnieszka, córka Molendy od dawna wiedziała co przed laty robił z dziewczynkami jej ojciec, ale bała się cokolwiek w tej sprawie zrobić znając wpływy ojca nie tylko w kręgach policyjnych. Kiedy córka Molendy zauważa, że jej ojciec upatrzył sobie kolejną ofiarę coś w niej pęka i postanawia skontaktować się z koleżankami, z którymi wprawdzie się nigdy nie przyjaźniła, ale które znała ze szkoły. Wspólnie obmyślają zemstę na mężczyźnie. Do czego będą zdolne kobiety, które mimo upływu wielu lat wciąż pamiętają ze szczegółami czas zainteresowania się nimi przez mężczyznę? Czy córka oprawcy zdolna będzie wymierzyć adekwatną do jego winy karę? Dlaczego kobiety milczały przez tyle lat?
Biorąc do czytania tę książkę byłam pewna, że będzie to lektura wymagająca, ponieważ powieści jakie pisze Katarzyna Misiołek pod pseudonimem Soni Rosy to nie są lektury lekkie.
Ta powieść jest połączeniem thrillera, kryminału i dramatu. Kobiet takich jak Agnieszka, Renata czy Justyna jest wiele, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile w ciągu kilku minut kobiet na całym świecie doświadcza gwałtu i przemocy. Jedne jakoś sobie radzą z traumą dzieciństwa, próbując to co ich spotkało wymazać z pamięci, a inne cały czas, nawet już jako dorosłe kobiety walczą z emocjami.
Autorka porusza w swojej książce bardzo trudne tematy, od molestowania czy gwałtu, przemocy domowej po brak zrozumienia wśród najbliższych (tu mam na myśli matki krzywdzonych dziewcząt, dla których skargi ich córek przyjmują jako kłamliwe wymysły).
Jak często społeczeństwo daje nieme przyzwolenie na to, aby ktoś kogoś krzywdził. Nie reaguje, chociaż doskonale wie co się dzieje. Czy to możliwe, że mieszkańcy danej miejscowości nie potrafią sobie poradzić z garstką wulgarnych i brutalnych, siejących zło pijaków, którym wydaje się, że są panami świata i mogą więcej niż inni?
Jedna z bohaterek dopuściła się czynu uznawanego za haniebny i według prawa powinna za ten czyn ponieść karę i słono zapłacić, ale ja jej nie potępiłam. Ba… wręcz trzymałam kciuki za to, żeby ten czyn nie został jej udowodniony.
(…) Lubił nią pomiatać na oczach pijanych kolegów, robił z siebie macho, czasem wręcz ją upokarzał, a tamci się śmiali. Czuł się wtedy taki cholernie męski, kiedy obrzucał ją wyzwiskami, klepał po tyłku czy szczypał w ramię, cedząc: „Ruszaj się żwawiej, dupeńko”. (…)
Czytając tę książkę zastanawiałam się jak często oceniamy kogoś po pozorach. To, że ktoś ma więcej pieniędzy od nas nie musi być zarozumiałą lalunią, która potrafi tylko żyć na koszt rodziców. To, że ktoś jest dla nas miły, uśmiecha się i zachowuje jak dobry wujek nie oznacza, że w głębi duszy jest dobrym człowiekiem, bo może on być zwyrodnialcem, który pod płaszczykiem fałszu z satysfakcją niszczy słabszych od siebie.
Fabuła tej książki z pewnością w wielu osobach wzbudzi emocje, myślę, że wiele kobiet długo jeszcze po przeczytaniu będzie o niej myślało, bo nie jest to książka z tych, o których tydzień od przeczytania się zapomni.
(…) Nie, to nie mógł być on. On polował na dziewczynki. Milczące dziewczyny – te, które zastraszał, terroryzował, wyrywał z bezpiecznych domów i groźbami zmuszał do skrywania plugawych sekretów. (…)
Wiele kobiet żyje w toksycznych związkach, nie jest ważne czy w doświadczają przemocy fizycznej czy psychicznej, żyją, bo nie mają innego wyjścia, bo boją się zrobić ten jeden ważny krok ku wolności, bo innego życia nie znają.
Autorka pisze o znęcaniu się nad dziećmi i nad dorosłymi osobami. Pisze o tym tak dosadnie, że momentami czułam jak włosy mi się unoszą na rękach. Myślałam jaką trzeba być matką, żeby nie zareagować na strach i płacz dziecka? Jakim trzeba być człowiekiem, aby dla zaspokajania swoich chorych rządzy krzywdzić fizycznie i zastraszać dzieci?
Głównym wątkiem tej powieści jest zemsta byłych ofiar bezdusznego człowieka, ale wiele wątków pobocznych jest tak bolesnych, że nie można na tę książkę spojrzeć tylko z punktu widzenia krzywdy kilku dziewczynek.
(…) – To nie twoja wina, Agnieszko. Byłaś tylko dzieckiem, tak jak ja. Jak my wszystkie. Nazwałam nas milczącymi dziewczynami. Milczałyśmy przecież tyle lat. (…)
Nie oceniajmy nikogo po pozorach, bo ten ktoś w kim widzimy wroga może okazać się najlepszym przyjacielem, a ktoś kto się zachowuje jak przyjaciel może okazać się bestią.
Zakończenie książki może zaskoczyć, ale ja bardzo dziękuję autorce za to zakończenie.
Dziękuję Autorce za kolejną pełną emocji i wzruszeń opowieść, w której dobro przeplata się ze złem.
POLECAM tę książkę każdemu, kto lubi wartościowe lektury, chociaż jest w niej sporo złych emocji to tematy jakie poruszyła Sonia Rosa powinny być nagłaśniane, chociażby dlatego, aby niektórym kobietom otworzyć oczy i aby miały odwagę głośno powiedzieć o krzywdach jakie doświadczyły lub doświadczają. I aby otworzyć usta tym, którzy widzą krzywdę innych, aby zaczęli na nią reagować a nie tylko w milczeniu współczuć.
Dziękuję wydawnictwu FILIA, że mogłam przeczytać tę książkę jeszcze przed premierą, w ramach współpracy barterowej.