Recenzje książek

Monthly Archives: sierpień 2024

KSZTAŁT DEMONA – Magdalena Zimiak

(…) Krystyna umówiła się z Markiem Kryckim na posterunku. Wolała, żeby duchowny zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeśli jest z zaginięciem powiązany, poczuje się zagrożony i w takiej sytuacji jest możliwe, że wykona jakiś fałszywy ruch. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

MAGDALENA ZIMNIAK z wykształcenia jest anglistką. Pisuje książki oraz opowiadania, które ukazywały się w Akancie i Magazynie Fantastycznym. Jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich (opowiadanie „Zapach róż”) oraz laureatką konkursu wydawnictwa Replika na opowiadanie erotyczne (opowiadanie „Wstydliwy Sekret”). W swoim dorobku pisarskim ma między innymi takie książki jak: „Jezioro cierni”, „Pokój Marty”, „Willa”, „Szlak”. Wspomniałam o tej pisarce w jednym z moich wcześniejszych wpisów między innymi w Panel Literacki Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet Pióra i Pazura.

Kształt demona to kryminał policyjny z dużym wątkiem psychologicznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 14 SIERPNIA 2024

Wydawnictwo SKARPA WARSZAWSKA, stron 575

W jednym z warszawskich kościołów znika podczas mszy młoda kobieta. Nikt nie wiej jak to się stało, że Julia idąc do komunii już z niej nie wróciła do czekającego na nią w ławce męża. Śledztwo prowadzi nadkomisarz Krystyna Farkas, która odkrywa, że to nie pierwsze zniknięcie młodej kobiety w tym kościele. Podczas dochodzenia wychodzą na jaw mroczne tajemnice zarówno jednego z księży odprawiającego mszę w dniu zniknięcia kobiety, jak i rodziny Julii i osób z jej otoczenia. Po pewnym czasie zostaje zamordowany lekarz zajmujący się Julią w prywatnym szpitalu psychiatrycznym. Kto i dlaczego chciał się pozbyć doktora?  Czy zaginione wcześniej z tego samego kościoła kobiety żyją? Kto z osób z otoczenia Julii byłby zdolny dopuścić się najgorszego?

Po książki Magdaleny Zimniak sięgam zawsze, gdy mam ku temu okazję i robię to dosłownie w ciemno dobrze znając „pióro” pisarki. Myślę, że każdy czytelnik ma takie autorki czy autorów, o których wie, że nigdy go nie zawiodą.

Powieści Magdaleny Zimniak poznałam dawno temu, o ile pamiętam w roku 2014 i uznałam je za świetne thrillery i chociaż nie często sięgam po ten gatunek książek, to do tych się przekonałam. Ta książka jest typowym kryminałem, chociaż dokładny czytelnik doszuka się w niej również namiastki thrillera.

Ta powieść będąca kryminałem policyjnym pokazuje jak skrupulatnie trzeba prowadzić śledztwo i jak dobrym policjant musi być psychologiem, aby podążyć we właściwym kierunku i nie oskarżyć osoby, która z prowadzonym śledztwem może mieć niewiele wspólnego.

Fabuła książki poprowadzona jest dwutorowo, w dwóch płaszczyznach czasowych, w czasie aktualnych działań policji oraz w czasie przeszłym odnoszącym się do jednej z zaginionych osób. Narracja także jest zmienna i myślę, że ten zabieg ma również wpływ na odbiór fabuły jako całości.

Można pomyśleć, że śledztwo nie jest prowadzone zbyt dynamicznie, ale z pewnością pod uwagę brane są nawet najbłahsze szczegóły. Oczywiście w trakcie wychodzą na jaw tajemnice i mroczne strony wielu osób, których niezbyt chwalebna przeszłość rzuca cień na obecne życie, co czasami stawia te osoby w dość podejrzanej sytuacji.

Poznajemy tutaj między innymi pewną rodzinę, w której każdy ma coś do ukrycia. A kiedy odkryte zostają tajemnice tych ludzi, wydaje się, że prowadzone śledztwo jeszcze bardziej się gmatwa.

(…) Początkowo całowaliśmy się, jak wiele razy wcześniej. Namiętnie i czule. Później przeszliśmy do śmielszych pieszczot. A jeszcze później Karol zapytał, czy może mnie uderzyć. Tak, odpowiedziałam. Uderz. I zrobił to. A ja chciałam jeszcze i jeszcze. I mówiłam to. I zatracałam się w bólu. To było lepsze niż żyletka (…)

Najbardziej zagadkowa i nieprzewidywalna jest końcówka książki, nagłe zwroty akcji sprawiają, że nawet jeżeli czytelnik kogoś wytypował jako sprawcę, to wszystko wymyka się spod kontroli przypuszczeń.

Ciekawie wykreowane osobowości bohaterów, których w tej lekturze jest kilkoro, to tylko jeden z pozytywnych akcentów całości.

Mnie urzekła swoją osobowością nadkomisarz Krystyna Farkas i przyznam szczerze, że chętnie spotkałabym się z nią ponownie. Jest to kobieta z wyjątkową intuicją, co jest atutem każdego dobrego policjanta. Niby twarda jako przedstawicielka władzy, ale w środku zwyczajna kobieta oczekująca miłości i stabilności życiowej. Przyglądając się prowadzonemu przez nią śledztwu widzimy jej profesjonalizm i zaangażowanie.

Jak już wspomniałam, jest to kryminał, ale autorka wplotła w fabułę kilka wątków, które z pewnością miały znaczenie dla tej historii.

(…) – Kiedyś, gdy powiedziałam, że mama powinna wziąć się w garść, tata mnie uderzył. W brzuch. Mocno. Sądzę, że to nie był szczyt jego możliwości. Gdybym nie wyjechała i gdybym ośmieliła się znów ją skrytykować, może by mnie zabił. (…)

Mamy tutaj między innymi wątek psychologiczny opierający się na doznaniach pełnych emocji, sklasyfikowanych przez psychiatrę jako omamy.  Jest tutaj również wątek odnoszący się do osoby niepełnosprawnej, która po wypadku będącym przyczyną niepełnosprawności najpierw obwiniała o stan w jakim się znalazła cały świat, ale z czasem wyspecjalizowała się w pewnej dziedzinie do tego stopnia, że tym co robiła zaskoczyła nie tylko najbliższych.

Autorka wplotła w fabułę również wątek miłosny, który jest dowodem na to jak bardzo można darzyć kogoś uczuciem, że w obronie tej osoby poświęci się siebie i swoją wolność.

Mogłabym o tej książce napisać jeszcze wiele, ale nie chcę nikogo zanudzać, a tym bardziej spoilerować.

Tekst zawiera sporo dialogów, które nie tylko wpływają na szybkość czytania książki, co na zaangażowanie się czytelnika w fabułę.

Myślę, że jest to książka, która nie zawiedzie ani miłośników dobrych kryminałów, ani tych, którzy preferują powieści psychologiczne czy obyczajowe.

Polecam tę lekturę gorąco, myślę, że nikt przy niej nie będzie się nudził, a wątek kryminalny wciągnie go tak, że trudno będzie się od niego oderwać.

Kto zna już „pióro” Magdaleny Zimniak, temu nie muszę polecać jej najnowszej powieści, a kto jeszcze nie miał okazji przeczytać żadnej z jej książek, to myślę, że ta może być dobrym początkiem.

To z pewnością mocna książka zarówno pod względem kryminalnym jak i psychologicznym. Wymyślona przez autorkę intryga kryminalna jest dopracowana do najmniejszego szczegółu.

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu SKARPA WARSZAWSKA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej.

CÓRKI CZARNEGO MUNDURU – Sylwia Trojanowska

(…) Poród na dobre zmienił Wilhelma. O ile Ingrid do czasu rozwiązania miała nadzieję, że po przyjściu na świat jego upragnionego dziedzica ich relacje staną się takie jak te z początków znajomości, o tyle straciła ją już w szpitalu. Nie urodziła mu wymarzonego syna, a dziewczynki były dla niego synonimem klęski. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku. Razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.

Córki czarnego munduru to dramat obyczajowy z historią wojenną w tle.

PREMIERA 14 SIERPNIA 2024

Wydawnictwo MARGINESY, stron 316

Młodziutka Ingrid po śmierci babci, jest pod opieką wujostwa. W obliczu polityki jaka szerzy się w Trzeciej Rzeszy zostaje wysłana na obóz dla dziewcząt BDM na którym wydarza się coś co niszczy spokojną wychowaną z dala od nazistowskiej doktryny, z poszanowaniem dla drugiego człowieka i otwartej na inne kultury dziewczyny. W życiu dziewczyny pojawia się jednak mężczyzna, wprawdzie dużo starszy, ale który ratuje ją przed jeszcze większym złem. Bardzo szybko Ingrid staje się panią na włościach wychodząc za mąż za swojego wybawiciela i rodząc dwie córeczki. Wyglądające z zewnątrz na sielankowe życie młodej dziewczyny, za zamkniętymi drzwiami pięknego domu jest całkowitym przeciwieństwem sielanki. Wychodząc za mąż za człowieka całkowicie oddanego ideologii nazistowskiej Ingrid nie wie z czym będzie musiała się zmierzyć i co (lub kto) będzie dla niej najcenniejsze. Jak poradzi sobie skromna młoda kobieta, matka i żona nazisty z panującymi w domu i na świecie wojnami? Dlaczego Wilhelm nie potrafił pokochać córek, które przyszły na świat w jego domu? Kim dla młodziutkiej Ingrid była przyjaźń z pewnym doktorem, który w przeszłości uratował jej życie.

Książki, których fabuły umieszczone są w czasach międzywojennych lub w czasie drugiej wojny światowej zawsze wzbudzają we mnie sporo emocji. I nie jest ważne, czy jest to książka reportażowa, czy jej fabuła została skonstruowana na faktach, czy jest to fikcja literacka powstała w głowie autorki czy autora, zawsze związane są z tym emocje.

Staram się wyglądać na osobę silną, ale muszę przyznać, że często w czasie czytania tak bardzo przeżywam fabułę, że wzruszenie bierze górę nad wszystkim innym.

Ta książka okazała się dla mnie wulkanem emocji, które z pewnością silnie odczuje również wielu innych czytelników. I nie chodzi tutaj o to, że historia dzieje się tuż przed wybuchem wojny i w jej trakcie, pisząc o emocjach mam na myśli psychologiczne podejście do bohaterów i dramatów jakie towarzyszyły życiu głównej bohaterki.

Niewiele jest autorek czy autorów, którzy tak potrafią opisać, czy przedstawić swoich bohaterów, że albo się ich bardzo lubi, albo nienawidzi do granic możliwości. Sylwia Trojanowska zrobiła to perfekcyjnie. Świetnie, moim zdaniem, wykreowane postacie są jakby pierwszoplanowym wątkiem tej historii, ubarwiają ją zarówno ciepłem usposobień jak i zimnem dramatu.

Zaczynając czytać tę książkę pomyślałam sobie, że będzie to piękna opowieść o miłości, która potrafi pokonać największe zło. Coś w stylu „Pięknej i bestii”, niewiele się pomyliłam, bo mamy tutaj i „piękną” – zarówno biorąc pod uwagę urodę i serce oraz podejście do życia, jak i „bestię”, człowieka okaleczonego fizycznie i psychicznie, z pewnością nie bestię baśniową, ale taką w pełnym tego słowa znaczeniu.

(…) Chciała tak przez chwilę poleżeć i pobyć sam na sam ze swoim smutkiem, bólem i łzami, które stróżkami wędrowały po policzkach i spływały na podłogę. Nagle poczuła jak coś miękkiego i ciepłego otula jej plecy. Odwróciła się i zobaczyła ciekawskie oczy Sofii. Dziewczynka próbowała okryć mamę swoim kocykiem w kwiaty. (…)

Autorka w ciekawy sposób ukazała społeczność niemiecką podzieloną na tych, dla których liczyło się przede wszystkim człowieczeństwo i na tych, którzy zaślepieni ideologią hitlerowską nie posiadali tego człowieczeństwa nawet w sobie.

To nie jest lekka w odbiorze lektura, bo z pewnością wiele osób odbierze ją tak jak ja, czyli bardzo emocjonalnie i myślę, że niejeden raz uroni łzę. Ale z pewnością styl jakim pisze Sylwia Trojanowska jest tak lekki, że czyta się tę książkę wyjątkowo płynnie i trudno ją odłożyć nawet na chwilę cały czas mając w głowie to o czym przeczytało się na poprzednich stronach. Dlatego osoby, które jeszcze nie miały okazji jej przeczytać, lepiej niech przygotują sobie zapas chusteczek i zapas czasu.

To opowieść o młodej kobiecie, kruchej jak najlepsza porcelana, a jednocześnie twardej jak stal. O kobiecie, której ktoś uratował życie po to, aby dzień po dniu, miesiąc po miesiącu jej je zabierać i niszczyć. To również historia skrzętnie skrywanej tajemnicy, mrocznych myśli dominujących umysły pewnych ludzi, odrażających czynów, ale i odruchów wielkiego dobra.

(…) Ingrid z żalem spojrzała na postrzępione kartki, uklękła i nie bez trudu zaczęła zbierać je z podłogi. Układała równo, po kolei, gładząc każdą, jakby tym swoim dotykiem przepraszała je za czyn męża. Nagle zamarła. To niemożliwe. Spojrzała jeszcze raz i westchnęła, bo oto odkryła tajemnicę sprzed lat, tajemnicę babci. (…)

Młoda dziewczyna okrutnie skrzywdzona przez los i ludzi wreszcie trafia na kogoś, kto ratuje ją obiecując życie w luksusie i dobroci serca, ale pieniądze szczęścia nie dają, a obiecana dobroć pryska jak bańka mydlana w obliczu teoretycznej życiowej porażki.

Mąż Ingrid marzył o synu, nie dla siebie, nie dla żony, ale dla Führera. Syna, którym mógłby się szczycić, dzięki któremu byłby ważny, a tymczasem żona, która ledwo uszła z życiem obdarowała go córkami i to od razu dwoma. A wiadomo jak postrzegano w Rzeszy kobiety.

Ta opowieść to obraz fałszywego piękna pokazywanego wszystkim, kochającego się małżeństwa żyjącego w bogactwie, a tak naprawdę będącego piekłem tonącym w alkoholu, agresji i przemocy, bólu fizycznym i psychicznym.

POLECAM tę książkę nie tylko miłośnikom historii wojennych, to opowieść, która z pewnością na długo zostanie w pamięci każdego czytelnika. Autorka bowiem porusza w niej wiele ważnych tematów, począwszy od zniewolenia psychicznego i fizycznego w małżeństwie, ślepej miłości do Hitlera i wiary w jego słowa, pracy robotników przymusowych będących niemal niewolnikami Niemców, po piękną przyjaźń i wiarę w drugiego człowieka.

(…) Bo to życie bywa różne, czasami piekielnie bolesne i nieprzyjemne, czasami samotne i bezduszne, ale u podstaw zawsze jest dobre i każde ma cel. I moje, i twoje. I Josefa, Każde. (…)

Dziękuję Autorce i wydawnictwu MARGINESY za możliwość przeczytania tej pięknej książki w ramach współpracy barterowej. I chociaż mam trochę żalu do Autorki za zakończenie, które mną wstrząsnęło i którego chyba nikt się nie spodziewa i zostawienie czytelników z niewiadomą oczekiwania na kolejny tom, to cieszę się, że mogłam poznać historię młodej Ingrid.

ŚPIJ DZIECINKO, ŚPIJ – Jolanta Bartoś

(…) Gdy tylko jej palce musnęły kwiat, usłyszała cichy płacz dziecka. Kwiliło, nie mogąc już płakać głośniej. Rozejrzała się wokół. Nie, nigdzie nie było żadnego dziecka. Nie widziała nawet nikogo w oknach kamienicy. Wiatr jakby ucichł, choć wcześniej zdawało jej się, że dość mocno wieje. (…)

Jolanta Bartoś jest absolwentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. To artystyczna dusza wyczulona na piękno. Przygodę z literaturą rozpoczęła bajkami, opowiadaniem młodszemu bratu, potem liczne historie napisała, ale tylko do szuflady. Znalazły się w nich wątki sensacyjne i kryminalne. Publikuje na łamach portalu glosleszna.pl. Jest autorką między innymi takich książek jak: „Niepokorna” (2016),„Jad” (2017),„Fatum” (2018),„Obłęd” (2018),„Uwięzieni w Galerii Lochy” (2018).

Śpij dziecinko, śpij to horror z wątkami psychologicznymi.

PREMIERA KSIĄŻKI 05 MAJA 2022

Wydawnictwo ZYSK I S-KA, stron 352

Mury starego miasta są przesiąknięte dawnymi dziejami. Główna bohaterka Alicja Rogowska spełniając swoje marzenie i kupując mieszkanie w starej kamienicy nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele będzie ją to kosztowało. Alicja jest w ostatnich tygodniach ciąży, nie przeszkadza jej to w przeprowadzeniu gruntownego remontu, żeby do nowego gniazdka wprowadzić się zanim na świecie pojawi się jej dziecko. Pierwszej nocy budzi ją przeraźliwy płacz, którego nie słyszy nikt poza nią. Kobieta obawia się, że oszalała i mogłaby zrobić krzywdę własnemu dziecku. W domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, pod domem rosną tajemnicze krzewy róż, które wzrastają w wyjątkowo szybkim tempie, a z piwnicy dolatuje XIX-wieczna kołysanka: „Śpij, dziecinko, śpij”. Alicja próbuje szukać pomocy u psychologa, a wkrótce odkrywa dawno zapomnianą historię starej kamienicy. Alicja ściga się z czasem, którego nie ma zbyt wiele. Za każdymi otwartymi drzwiami, kryje się kolejna tajemnica. Wkrótce okazuje się, że walczy nie tylko z jednym wrogiem. Czy kobieta oszalała? Czy jej odczucia są prawdziwe? I czy zdąży poznać dawno zapomnianą historię, której nikt nie chce wyjawić?

Jeszcze do niedawna zarzekałam się, że nie będę czytała horrorów. No cóż, myślę, że nie powinno się nigdy mówić „nigdy”.

Kupiłam tę książkę zupełnie przypadkowo będąc z autorką na wspólnym spotkaniu, a ponieważ lubię poznawać twórczość różnych autorów, nasz wspólnie spędzony czas skończył się właśnie zakupem jednej z książek Jolanty Bartoś i… przyznam szczerze, że dawno nie czułam podczas czytania takiego dreszczyku emocji.

Fabuła tej książki zadziałała na mnie jak magnes, nie mogłam się od niej uwolnić i nawet w czasie, w którym nie czytałam, cały czas myślami byłam w tamtym starym domu.

Nie oglądam horrorów ani ich nie czytuję, ale interesuję się zjawiskami paranormalnymi i… chyba wierzę w duchy (trochę).

Muszę przyznać, że autorka świetnie budowała napięcie nie pozwalając czytelnikowi na nudę. Tutaj cały czas coś się dzieje i może ktoś bardzo sceptyczny uzna, że wymyślona przez Jolantę Bartoś historia jest nieco infantylna, to nie można zaprzeczyć, że mając wyobraźnię (a każdy czytelnik chyba ją ma) momentami zbyt dosłownie odbiera się przedstawione przez autorkę „obrazy”.

Dawniej ludzie zbyt bogobojnie podchodzili do wielu wydarzeń, które były niewyjaśnione, czy zagadkowe, dzisiaj do wszystkiego podchodzi się naukowo, ale czy istoty będące „między światami” istnieją czy nie, to już jest indywidualne podejście każdego człowieka do tej wiary.

Umysł często płata figle i widzimy lub słyszymy coś, tak naprawdę nieistniejącego, ale czy potrafimy się obronić przed wyobrażeniami jakie w naszym umyśle powstają?

(…) Obudziła ją czyjaś dłoń. Poczuła tylko dotyk, który ledwie musnął jej rękę. Wiedziała, że powinna iść z tą niewidzialna osobą. Chciała czegoś. Wyszła z pokoju. Z każdym krokiem mieszkanie zmieniało się, aż przestała je poznawać. Stare, rozlatujące się meble, o które nikt nie dbał. Słyszała w kącie jakieś postękiwanie, przerywane ciężkim oddechem, jakby łapanym z trudem. Ktoś tam leżał na brudnym łóżku. (…)

Ludzie wierzący modlą się do swojego Boga, do świętych, których nigdy w swoim życiu nie spotkali i nikt z niewierzących nie robi z nich psychicznie niezrównoważonych, dlaczego więc ludzie odczuwający obecność istot nie zaliczających się do żywych, albo słyszący jakieś trudne do nazwania dźwięki uważani są za pomyleńców.

Główna bohaterka tej powieści widzi i słyszy coś, co można ująć jedną nazwą – zjawiska paranormalne, tym trzyma czytelnika w napięciu, bo nawet ktoś kto nie wierzy w takie zjawiska, może to sobie wyobrazić.

Przyznam szczerze, że fantazja autorki i zdolność „malowania” słowami potrafiły stworzyć takie obrazy, że nawet sceptyk może być w stanie „zobaczyć” scenę ze staruchą i martwymi niemowlętami.

Fabuła jest typowym horrorem, ale wpleciony w nią wątek kryminalny dodatkowo podkreśla jej dramatyzm.

Dla wielu czytelników zapewne zaskoczeniem będzie wątek romantyczny, w którym powoli narastające uczucie zradza się z poczatkującej przyjaźni.

Jak to w książkach bywa, jednych bohaterów lubimy innych nie. Męża bohaterki nie polubiłam, od samego początku czułam do niego antypatię widząc w nim jedynie egoistycznego i cynicznego mężczyznę. Za to od pierwszej wzmianki odnoszącej się do psychologa poczułam do tego mężczyzny wielką sympatię i cieszę się, że autorka przydzieliła mu taką rolę jaką przydzieliła.

Nawet jeżeli nie czytacie horrorów, to myślę, że ta książka Wam się spodoba. Nietuzinkowi bohaterowie, fabuła tajemnicza z dużą dawką dramatyzmu i bardzo ciekawe zakończenie.

Polecam szczerze i myślę, że wkrótce sięgnę po kolejną książkę tej autorki.

Napisz do mnie
sierpień 2024
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/