ENDORFINOWY GRANAT – Michał Pawilk
Michał Pawlik to trzydziestoparolatek, który porzucił pracę w korporacji, aby spełniać swoje marzenia, niemające nic wspólnego z zarabianiem pieniędzy. Któregoś dnia postanowił wyruszyć w podróż do Azji, aby odnaleźć wewnętrzne szczęście, spontaniczną radość, która jest tak właściwie motorem naszego życia. Jest wyznawcą i praktykiem szeroko pojętego minimalizmu, Jego największą wartością jest życie w świecie bez krat, zbudowanym według własnego projektu. Prowadząc blog www.endorfinowy.pl chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami. Kiedy tylko nadarza się okazja, pakuje plecak, zatrzymuje świat i rusza w podróż.
Endorfinowy granat to literatura faktu. To książka napisana w formie dziennika, opisująca jedną z podróży autora do południowej Azji.
W jednym z ostatnich wpisów zaprosiłam moich czytelników do Włoch, tym razem jednak zapraszam w bardziej egzotyczne miejsca, jakimi są między innymi: Tajlandia, Laos, Wietnam, Birma…
Przyznam szczerze, że podziwiam odwagę, upór i spontaniczność autora, który pozostawiając w Polsce, w miarę ustabilizowane życie na pewnym poziomie i pracę w korporacji, postanawia wyruszyć w świat do tak odległych i różnych kulturowo krajów. Książka jest debiutem literackim autora, ale mam szczerą nadzieję, że na tym debiucie się nie skończy. Niewielu ludzi ma odwagę na taki krok, ale gdy się tak bardziej nad tym zastanowić, wielu z pewnością o tym marzy.
Treść książki przyciąga od samego początku, przemyślenia autora przeplatane pięknymi opisami miejsc, ludzi, czy aury, to treści, od których trudno się oderwać. Może dlatego, że znajdujemy w niej wiele własnych myśli, których nie mamy odwagi wypowiedzieć głośno, a może to azjatycka egzotyka tak przyciąga.
Nie mogę oprzeć się zacytowaniu kilku zdań z książki. Zdań, które nie tyle mnie poruszyły, co pobudziły moją wyobraźnię, obudziły we mnie kogoś, kto tęskni za czymś takim jak beztroska podróż w nieznane:
(…) Przez długi czas taki model świetnie się sprawdzał, dawał mi sporo satysfakcji, sprawiał, że czułem się doceniany, ważny i lubiany. Tak było do czasu, kiedy na mojej gładkiej jak tafla niezmąconej wody wizji życia pojawiły się spękania, zarysowania, odkształcenia, gdy rzeczywistość zaczęła bardziej przypominać odbicie pięknego zdjęcia w krzywym zwierciadle niż obraz namalowany pewną ręką artysty. Wypaliłem się. Nie miałem ochoty wstawać z łózka, kiedy wiedziałem, że muszę wyjść do pracy. (…) Czułem się jakbym po drodze o czymś zapomniał. (…) W tym całym zamieszaniu zapomniałem żyć. (…)
Wielu ludzi doświadcza wypalenia zawodowego, ale jak niewielu ma odwagę się temu przeciwstawić? Jak niewielu ma odwagę podjąć walkę o swoje życie, o swoje marzenia? Ten człowiek miał, i za to czuję do niego ogromny szacunek. Sama również doświadczyłam wypalenia zawodowego, zszokowanym moją spontaniczną decyzją znajomym, udowodniłam jednak, że poradzę sobie i… dałam radę, chociaż nie poprzez tak ekstremalną decyzję jak podróż do Azji.
Autor wyruszył w podróż, mając na względzie minimalizm i koncentrację na otoczeniu. Z pozytywnym nastawieniem, starał się odkrywać nie tylko nowe miejsca, ukryte gdzieś w zakątkach świata, pozbawione cywilizacji, ale przede wszystkim starał się odkryć własne JA. Podróż nie była tylko jednym wielkim ciągiem pięknej przygody, która pozwoliła mu na chwilę uciec od życia w cywilizowanym kraju, od rządzy pieniądza, uzależnienia od nowoczesności. Podróż ta oprócz wielu pozytywnych doznań przysporzyła mu również bólu, cierpienia i strachu. Kiedy opisywał watahy psów, zagrażające człowiekowi po zmroku, to czułam wręcz dreszcz grozy na swoich plecach. A on… on potraktował to, jako jedną z nielicznych przeszkód na swojej drodze.
Dzięki samotnej podróży można poznać cechy życia, które są na wyciągnięcie ręki, a często niewidoczne dla zwykłego, uzależnionego od (nawet niewielkiego) luksusu człowieka. Będąc na łonie natury, można odnaleźć szczęście niemające nic wspólnego z szeroko pojętym materializmem. Autor podróżował początkowo rowerem, a ile radości daje jazda na rowerze, wie tylko ten, kto tego w swoim życiu kiedyś doświadczył. Oczywiście nie zawsze jedzie się po płaskim terenie, czy z górki, czasami trzeba ostro się namęczyć, aby pokonać nawet nieznaczne wzniesienie. To tak jak w życiu.
(…) Prawdziwe bogactwo to wolność, cieszenie się chwilą, spędzanie czasu z tymi, których kochamy, zwolnienie tempa, spacerowanie nad morzem, czy chodzenie po górach wtedy, kiedy tego chcemy. Bogactwo, to niewymuszony uśmiech, który możemy ofiarować innym, to szczera radość, poczucie sensu w życiu, nawiązanie relacji z ludźmi, nie zaś nowy iPohone, zegarek, czy wypasiony samochód. (…)
Ile zależy od nas samych abyśmy mieli pozytywne relacje z ludźmi. Opisani przez autora mieszkańcy biednych często wiosek, nie mający nawet bieżącej wody (co dla wielu współcześnie żyjących ludzi jest raczej nie do pomyślenia) byli tak przyjacielsko nastawieni, że nawet bariera językowa nie przeszkadzała im w porozumiewaniu się. W byciu po prostu miłym dla drugiego człowieka. To piękne, że gdzieś mieszkają ludzie, dla których człowiek jest ważny nie dlatego, że ma pieniądze, prestiż czy sławę.
Piękne jest to, że w czasie takiej podróży można poznać ludzi, którzy być może często zaistnieją w naszym życiu tylko na chwilę. Ale wspomnienia tej chwili pozwolą na to, że pozostaną w naszej pamięci do końca życia. Autor bardzo ciekawie opisuje nawiązane w czasie podróży przyjaźnie z ludźmi, którzy zaistnieli w jego życiu w określonym miejscu i czasie i z pewnością pozostaną w nim na długo.
Muszę przyznać, że opisywane przez autora miejsca zostały przedstawione tak malowniczo, że muszę o nich wspomnieć. Ba, moja wyobraźnia to już po prostu szalała. Kilka razy obudziłam się nad ranem, mając przed oczami wspomnienie „podróży”, jaką odbyłam we śnie, odwiedzając buddyjskie świątynie, czy małe azjatyckie wioski, a nawet piękny podwodny świat, który dzięki wyjątkowym opisom autora „zobaczyłam”.
(…) W końcu mogę poleżeć na plaży i pogapić się w gwiazdy. Uwielbiam te gorące noce, gdy ogrzany słońcem piasek nie zdąży się wyziębić, gdy ciemność tańczy walca z magią zamiast chłodem, gdy niebo uśmiecha się blaskiem miliardów gwiazd, wysyłając w naszą stronę energię, która przenika ciało tak, jak woda przesiąka przez piach i zostawia czystą niezmąconą radość. (…)
Czyż to nie spora dawka poetyckiej prozy, wnikającej do świadomości tak, że wręcz czuje się ten gorący piasek i widzi nad sobą to gwiaździste niebo?
Spora dawka przemyśleń medytacyjnych towarzysząca treści, pozwoliła mi na spojrzenie na pewne sprawy w dość logiczny sposób. Metody współgrania ze sobą wspomniane przez autora, na przykład metoda pokonywania strachu, czy metoda uspokajania myśli z pewnością na długo zostaną w mojej głowie.
Moim zdaniem ta książka to cudowny lek na zatracaną we współczesnym świecie tożsamość, to piękna lekcja pokory wobec własnego JA. Każdy z nas powinien nauczyć się patrzeć w głąb siebie, a tak niewiele trzeba, aby dobrze się poczuć we własnym towarzystwie bez poczucia winy, że coś na tym świecie nam nie wyszło, że coś zrobiliśmy źle i teraz nie wiadomo czy uda nam się odnaleźć to co utraciliśmy.
Książka nie dość, że jest bardzo ciekawa, to jest pięknie wydana. Biały, kredowy papier na którym oprócz treści znajduje się mnóstwo przepięknych zdjęć dokumentujących opisywane miejsca i ludzi. Aż chciałoby się tam być. Sama okładka przyciąga wzrok i kusi, aby zajrzeć do środka książki.
Dziękuję Autorowi za to, że pozwolił mi spędzić kilka dni na fascynującej podróży, w której poznałam nie tylko piękno tego egzotycznego świata, ale poznałam również historie ludzi i miejsc, o których do tej pory niewiele wiedziałam. Zabierając czytelnika w tę niesamowitą podróż, autor pokazał, jak wiele jest na świecie bodźców uaktywniających endorfiny, trzeba tylko szeroko otworzyć oczy i umysł i poddać się tej magii jaka otacza nas ze wszystkich stron. Dzięki doznaniom i emocjom jakie towarzyszyły mi w tej specyficznej podróży miałam okazję przeżyć przygodę, która na długo pozostanie w mojej pamięci.
Kanchanaburi Province
Most na rzece Kwai
Okolice wodospadu Phalad
Stare miasto – okolice Kanchanaburi
Dziękuję Pani Justynie Janczak z Projekt.pr za to, że dała mi szansę na przeczytanie tej książki. Myślę, że bardzo długo będę nocami „podróżowała” po Azji.
Zdjęcia pozwoliłam sobie „podkraść” z bloga Autora www.endorfinowy.pl, mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe, ale bardzo chciałam zabrać moich czytelników do tych pięknych miejsc, aby moje słowa napisane nie były takie… bezbarwne.