Monthly Archives: grudzień 2013
SKAZANIEC – Krzysztof Spadło
Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂
O Krzysztofie Spadło niewiele znalazłam informacji, wydaje mi się, że jest na rynku książkowym jeszcze mało znanym autorem, aczkolwiek mam nadzieję, że kiedyś „zabłyśnie”. Zadebiutował w zeszłym roku zbiorem dziesięciu opowiadań z pogranicza horroru i science-fiction. Zaimponował mi jednak tym, że dąży do tego aby jego dzieła nie trafiały do szuflady, a były udostępnione szerszej grupie czytelników – wydaje książki sam.
Wydawca: Krzysztof Spadło rok 2013
stron 426
Skazaniec to thriller, który prawie od pierwszej strony przykuwa jak „kajdany”.
Do polskiego więzienia we Wronkach trafia młody mężczyzna, z dożywotnim wyrokiem. Od początku musi pogodzić się z faktem, że w tym miejscu są osoby dominujące i podlegające hierarchii nie tylko więziennych pracowników ale również współwięźniów. Nie tylko krnąbrne zachowanie powoduje lawiny bólu i upokorzeń, ale czasami sam fakt, że jest się przez kogoś po prostu nielubianym. Młody Żabikowski czyli Ropuch, jak nazywają go współwięźniowie bardzo szybko „ustawia” się w społeczności więziennej dzięki znajomości stolarki, która jest jego kartą przetargową uwzględniając wyjątkową zdolność wręcz artystycznego wykonawstwa powierzonych mebli. Więzienie, które do końca życia zastąpiło mu dom jest jego opoką i koszmarem jednocześnie. Antypatycznie nastawiony do młodego mężczyzny jeden z wyższych rangą pracowników skutecznie utrudnia życie Żabikowskiemu, nie zdając sobie sprawy z tego, że każdy kolejny cios wymierzony w niego, wzmacnia jego siłę i wiarę w siebie. Jak to jednak w takich miejscach bywa, Ropuch brutalnie przekonuje się o tym do czego mogą zdolni być ludzie zamknięci za murami, którzy w imię przyjaźni czy sympatii potrafią tylko ubić dobry interes.
Losy Żabikowskiego opisane w książce przypadają na lata dwudzieste ubiegłego stulecia i wspomnienia często przerywane są historycznymi opisami sytuacji w kraju i na świecie. Autor treść swojej książki umieścił we wspomnieniach, które opowiada czytelnikowi młody więzień.
Mimo ponurej fabuły, bo przecież więzienna egzystencja do miłych nie należy i mimo wielu brutalnych scen opisanych nie czułam „niesmaku” czytania, chyba dzięki temu, że nawet te najbrutalniejsze sceny opisane były z pewnego rodzaju „delikatnością”. Zabierając się za tę lekturę spodziewałam się, że będą bardziej drastyczne.
Trochę brakowało mi takiego podziału na rozdziały, ale widocznie autor miał taką wizję swojej książki a nie inną.
Książka napisana bardzo ciekawym językiem, prostym i trochę może poetyckim jak na taki gatunek literatury, ale mimo źle poskładanych w kilku miejscach czcionek tekstu, mam tu na myśli pisane zdania w jednej ciągłości, np.”niebyłożadnątajemnicą”, to nie miałam problemu z czytaniem, ponieważ sama treść mnie na tyle zainteresowała, że przestałam na takie detale zwracać uwagę.
Muszę napisać też o okładce, bo często zwracam na nią uwagę zanim zagłębię się w treść książki. Podoba mi się, bo na sam widok czuje się, że nie będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna, że kryje się za nią jakaś brutalna rzeczywistość, która może wstrząsnąć czytelnikiem.
Gratuluję autorowi pomysłu na zareklamowanie swojego dzieła w postaci filmiku, myślę, że po jego obejrzeniu, potencjalny czytelnik będzie już wiedział, czy chce przeczytać tę pozycję czy nie.
Polecam książkę z czystym sumieniem, chociaż nie jest to lektura typowo kobieca. Nie jest to książka, która odpręża po ciężkim dniu pracy, myślę jednak, że jak już ktoś sięgnie po nią, to będzie ją czytał bez wyrzutów sumienia, straconego czasu.
ŻYCZENIA
DIECI PLANETY ZIEMIA – Luiza Dobrzyńska
Luiza Dobrzyńska, pseudonim „Eviva” to warszawianka, urodzona w 1966 roku. Ukończyła Studium Medyczne na wydziale elektroradiologii. Od dwudziestu pięciu lat pracuje w szpitalu dziecięcym. Jest fanatyczną miłośniczką wszystkiego, co porusza się na czterech łapach, za pomocą skrzydeł, płetw lub zgoła bez żadnej pomocy. Od 2010 roku działa aktywnie w Stowarzyszeniu Treksfera, polskim zgromadzeniu fanów Star Treka. Pisze od dwunastego roku życia, głównie powieści awanturnicze. W dorobku posiada kilkanaście e-booków oraz trzy książki wydane w tradycyjny sposób, powieść sf „Dusza”, kontynuacja jej, „Kawalkada”, oraz powieść fantasty „Jesteś na to zbyt młoda”.
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro rok 2013
stron 314
Dzieci planety Ziemia, to opowieść o grupie ludzi, którzy po katastrofie, jaka dotknęła Ziemi, błąkając się przez dwa miesiące, lądują na nieznanej planecie.
Na planecie Patris ląduje kilka promów kosmicznych, z ludźmi, którzy przekonani o zagładzie Ziemi, próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i nowym środowisku. Skrupulatnie badają wszystko co nowe, smakują nowych roślin, poznają obce im dotąd zwierzęta czasami narażając własne zdrowie i życie. Skomputeryzowane życie, które pozbawione jest wielu naturalnie ludzkich cech ma być łatwe, miłe i wygodne, ale czy takie jest?
Głównym zadaniem przybyszy jest założenie kolonii, która zastąpiłaby im to, co utracili. Wszystko jednak musi być dokładnie zaplanowane i wykonane według z góry określonego schematu. Zwykłym ludziom towarzyszą androidy, które w specyficzny sposób zaspokajają potrzebę towarzystwa, bliskości drugiego człowieka, niesienia pomocy w każdej sytuacji. Androidy w wielu przypadkach zastępują ludzi, chociaż nie mogą pochwalić się czymś tak ważnym dla człowieka jak uczucia.
Któreś dnia na Patris pojawia się ślad istnienia innych ludzi, prawdopodobnie potomków zaginionych członków innej ekspedycji, która dotarła na tę planetę kilkadziesiąt lat wcześniej. Pojawia się również ogromne zagrożenie dla wszystkich, którym jest… ( tego nie zdradzę, aby rozbudzić ciekawość potencjalnego czytelnika).
Książka jest wprawdzie wytworem wielkiej wyobraźni autorki, ale jest jednocześnie ogromną skarbnicą wiedzy dotyczącej różnych dziedzin życia. Duża dawka fantazji miesza się z szarą rzeczywistością, która w każdym miejscu i każdym czasie bywa bardzo do siebie podobna. Autorka w bardzo ciekawy sposób połączyła ze sobą różne wątki, wykorzystując do tego wyjątkową znajomość dziedzin często bardzo odległych przeciętnemu człowiekowi. Bogate słownictwo i wiedza zarówno techniczna, a także z takich dziedzin jak biologia, mikrobiologia, biochemia czy elektrotechnika pozwalają tę lekturę wyróżnić. Nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna o wszystkim i o niczym, ot takie sobie romansowe czytadło, ale coś głębszego. Na około 300 stronach znalazły się różne wątki. Znaleźć tam możemy wątek miłosny, kryminalny, obyczajowy jak i thriller.
Urzekły mnie w niej szczególnie dwa fragmenty. Wśród twardości życia jakie przypadło w udziale nowym mieszkańcom planety Patris, znalazły się uczucia takie jak pragnienie ciepła, miłości, czy troska o zranione zwierzę, które wcześniej było potencjalnym zagrożeniem.
Przyznam szczerze, że do połowy książki czytałam z lekkim luzem, ot tak dla samej przyjemności czytania. Myślę, że spowodowane to było przeświadczeniem, że „nie przepadam za literaturą sf”, książki czy filmy typu „Star Trek”, być może fascynowały mnie, ale kilkadziesiąt lat temu. Jednak przyznam szczerze, że po przekroczeniu drugiej połowy tej lektury, nie mogłam się już oderwać, książka pochłonęła mnie całkowicie. Treść fabuły od czasu do czasu przerywana Kroniką Estrelli Solis, czyli zapiskami prowadzonymi przez archiwistkę grupy, jakby dodawały autentyczności wydarzeniom.
Patrząc na okładkę, bardzo zmysłową i ładną jak dla mnie, która przedstawia w moim mniemaniu dwa światy, nie domyślałam się tego, co znajdę za nią. Twarda, skalista góra symbolizująca twarde zasady życia na Patris i słoneczny, zielony zakątek kojarzony z rajem, symbolizujący pragnienie ciepła i ludzkich uczuć, to wszystko, co na małym obrazku zgromadzone jest w środku książki za pomocą liter.
Jeśli chodzi o sam tekst, to nie będę się nad tym zbytnio wywodziła, bo sama autorka potrafi zainteresować czytelnika, jak to jest potem poskładane to już inna sprawa. Wydawnictwo dopiero raczkuje, dlatego nie zwracałam zbytniej uwagi na to jak została ksiązka wydana i chociaż na przykład, zbyt wysunięte akapity sprawiały mi trochę dyskomfortu czytelniczego, to sama treść książki mi to rekompensowała.
Polecam lekturę Luizy Dobrzyńskiej, ale tylko tym, którzy lubią na chwilę przenieść się w inny wymiar czasu i przestrzeni. Czytelnicy lubiący telenowelowe lub typowo kryminalne powieści nie znajdą w tej książce nic dla siebie ciekawego.
Jednak te osoby, które lubią wyzwania czytelnicze, myślę, że będą mieli niezłą ucztę.
ZAMEK Z PIASKU – Magdalena Witkiewicz
Magdaleny Witkiewicz chyba nie muszę przedstawiać, bo pisałam o niej już na swoim blogu, raz opisując spotkanie autorskie z tą pisarką, a raz dzieląc się opinią po zapoznaniu się z jej pierwszą książką, którą przeczytałam pt. Milaczek.
Wydawnictwo FILIA rok 2013
stron 281
Zamek z piasku, to książka która mnie trochę zaskoczyła, ponieważ po przeczytaniu „Milaczka„, nie byłam przygotowana na tak poważny tekst.
Weronika jest przeciętną, młodą kobietą, której właściwie wszystko się układa tak jak tego chce. Ma kochającego męża, który jest jej pierwszą i jedyną miłością poznaną w czasach szkolnych i z którym tworzy zgodne, szczęśliwe małżeństwo. Czy naprawdę? Jak większość kobiet Weronika marzy o dziecku i dalekie plany macierzyńskiego szczęścia, zaczynają wypierać z jej umysłu inne sprawy. Zaczynają wypierać wszystko. Niestety marzenia a rzeczywistość to dwa różne bieguny życia. Kobieta tak bardzo zatraca się w tym, czego pragnie, że przestaje myśleć o tym, co jest tu i teraz. W jej małżeństwo wkracza coś, co małymi kroczkami burzy dotychczasowy szczęśliwy związek. Pewnego wieczoru, siedząc sama na plaży i upijając się winem i swoim porażkami, poznaje pewnego mężczyznę, który zaniepokojony widokiem smutnej, samotnej kobiety w stanie „wskazującym” próbuje jej pomóc. Od tego dnia ów mężczyzna staje się dla Weroniki kimś w rodzaju przyjaciela-psychoterapeuty, ale czy związek ten jest bezpieczny?
Oprócz głównej bohaterki i jej przyjaciela-psychoterapeuty poznajemy również męża Weroniki, oraz jej dwie przyjaciółki, z których jedna jest szczęśliwą matką dwóch córek (nieplanowanych), a druga „kobietą harpią” polującą na wszystkich mężczyzn nie licząc się z konsekwencjami.
„Zamek z piasku” to lektura, którą mogłabym określić „wędrówką w psychikę” i nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie psychiki Weroniki, ale również Marka-jej męża, Kuby-jej przyjaciela i dwóch zupełnie różniących się kobiet. Każda z tych osób zaangażowanych w życie i pragnienia kobiety dążącej do macierzyństwa, jest inna. Nie potrafiłam poczuć do Weroniki sympatii, chociaż doskonale rozumiem jej chęć zostania matką. Chwilami bardziej solidaryzowałam się z jej mężem niż z nią, dlaczego? Nie wiem, może było mi po prostu żal tego mężczyzny.
Autorka bardzo wnikliwie podeszła do problemu jakim jest bezpłodność i brak możliwości zajścia w ciążę. Opisując ten problem na przykładzie Weroniki, skupiła się nie tylko na tym co czuje kobieta, ale również na tym jak postrzegają ten problem mężczyźni, zarówno ci zaangażowani bezpośrednio (tu mam na myśli męża Weroniki), jak ci stojący z boku (tu myślę o Kubie, czyli przyjacielu-terapeucie). Cała gama uczuć, przeżyć i emocji które przewijają się przez treść, nie pozwala na oderwanie się od kolejnych stron. Czytałam książkę jednym tchem, a potem w nocy miałam taki kipisz w głowie, że budząc się w środku nocy zastanawiałam się co jest snem, a co wrażeniami po przeczytanej lekturze.
Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę każdemu. To powieść obyczajowa która zasługuje na chwilę uwagi ze względu na to, co zawiera jej wnętrze. Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę, a już się wie, że kryje się za nią coś zmysłowego, może trudnego, ale z pewnością coś, co na jakiś czas wpędzi umysł w niecodzienne rozmyślanie.
Proponuję posłuchać, jak czyta fragment książki Magdalena Różczka.
JUTRO, W OBJĘCIACH CHŁODU – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (14)
Seria JUTRO jest jedną z najbardziej poczytnych książek John’a Marsdena i to nie tylko przez młodzież.
W tym kolejnym wpisie nie napiszę, jakie emocje wywołała we mnie kolejna część, ponieważ, tak jak postanowiłam wcześniej, o każdej przeczytanej części będę kolejno dzieliła się moimi spostrzeżeniami pod wpisem głównym czyli:
Seria JUTRO – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (11),
bo tak jak zauważyłam skończywszy część pierwszą, każda kolejna jest kontynuacją, więc zostawię to jako całość.